Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wbrew pozorom, sprawy te mają cechę wspólną: poczucie szacunku dla innych ludzi i zdrowy rozsądek nakazują nam tolerowanie “inności", co nie oznacza rezygnacji z własnych zasad moralnych i przekonań. Są w Europie środowiska, w których nawet połowa par nie rejestruje się jako małżeńskie, a pewne grupy feministyczne głoszą hasła samodzielnego wychowywania dzieci, by wyzwolić się od więzów małżeńskich - ich zdaniem bardziej ciążących kobietom niż mężczyznom. Dla dobrego wychowania dzieci i zdrowego rozwoju osobowego to na pewno poważne wyzwanie. Nie odmawiamy jednak szacunku samotnej matce. Chociaż to może właśnie ona - słusznie lub niesłusznie - przepędziła ojca. Z szacunkiem dla homoseksualistów bywa trudniej. Odczuwamy ich odrębność bardziej niż tych, co żyją bez ślubu, niż muzułmanek w chustach i kolorowych cudzoziemców, chociaż ludzie tej szczególnej mniejszości, poza preferencją seksualną, niczym poza tym się od nas nie różnią. Powinni mieć te sama prawa i gwarancję szacunku jak inni ludzie. A mimo to nie mają - traktuje się ich z niechęcią, co z kolei powoduje, że czują się niepewnie z powodu braku dostatecznego społecznego uznania. A przecież to ono właśnie jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka, którego brak prawdopodobnie sprzyja mniejszej stabilności par homoseksualnych. Zakładając, że orientacja seksualna tych osób zależy tak od uwarunkowań genetycznych, jak doświadczeń i wpływu środowiska, zrozumiała jest konfrontacja sprzecznych interesów: homoseksualistów domagających się dla siebie akceptacji i znacznej części społeczeństwa, obawiającej się ich wpływu wychowawczego. To dlatego Rada Europy zalecała, by uznawać prawnie związki partnerskie homoseksualistów, ale nie przyznawać im prawa do adopcji dzieci.
Jedno jest pewne: istnienie mniejszości seksualnych jest faktem i wymaga poważnego traktowania. Nie można dopuszczać się wobec nich dyskryminacji, musimy jednak być świadomi, że ta akceptacja jest związana z ryzykiem. Podobnie zresztą jak akceptacja istnienia partnerskich związków heteroseksualnych, które nie chcą zawrzeć małżeństwa. W obu przypadkach wychowanie rodzinne doznaje uszczerbku, a na to odpowiedź jest jedna i od dawna taka sama: różne formy wychowania domowego, szkolnego, religijnego i medialnego. Wszystkie one powinny być bardziej spójne, lepiej formujące osobowości i przygotowujące do życia oraz do dokonywania świadomych wyborów moralnych. Szczególnie ważna, i chyba najtrudniejsza, jest nauka rozumienia i szacunku dla inności - to podstawowy sprawdzian naszej obywatelskiej, ale też chrześcijańskiej dojrzałości. Wszak, przyznajmy uczciwie, często występująca u nas agresja wobec odmienności jest głównie wynikiem naszej niedojrzałości i słabości, a nie siły moralnych przekonań. Nie dziwmy się też, że sposób traktowania mniejszości seksualnych może być uznawany za test przestrzegania praw człowieka w naszym kraju.
ANDRZEJ WIELOWIEYSKI, redaktor miesięcznika “Więź"