Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pracuje nad zmianami w prawie budowlanym, dzięki którym przydomową turbinę o wysokości do 12 metrów będzie można postawić wyłącznie na podstawie zgłoszenia. Takich instalacji w całym kraju jest zaledwie… 69.
Mikrowiatrakami w ogródkach zajmuje się ta sama władza, która 6 lat temu uśmierciła energetykę wiatrową w skali całego kraju. Od 2016 r. obowiązuje „zasada 10H” – w promieniu 10-krotnie większym niż wysokość nowej turbiny nie może być zabudowań mieszkalnych, lasów i żadnych form ochrony przyrody. W praktyce farmę wiatrową da się u nas zbudować tylko na morzu. Tu zresztą też od lat słyszymy wyłącznie zapowiedzi.
ZOBACZ TAKŻE:
Straciliśmy miliardy złotych, spalamy dodatkowe miliony ton węgla w elektrowniach i zablokowaliśmy sobie możliwość korzystania z nowoczesnych turbin (bardziej efektywnych niż to, co stoi na polskich polach). Wprawdzie 5 lipca rząd zdecydował o liberalizacji „zasady 10H”, ale Sejm od dwóch miesięcy trzyma ją w zamrażarce. Powodów jest wiele: od wewnętrznych podziałów w koalicji, przez lobby węglowe, po obawę o to, że zaniedbane sieci przesyłowe nie wytrzymają dodatkowego prądu z wiatraków. Władza, która potrafi być boleśnie skuteczna i forsować ustawy w kilka godzin, na energetyce wiatrowej ewidentnie poległa. ©℗