Więzień Saakaszwili

Były prezydent Gruzji od półtora miesiąca prowadzi w więzieniu głodówkę, a jego zwolennicy domagają się, by go uwolnić. „Gruzja już dawno nie była tak podzielona” – załamują ręce badacze tamtejszej polityki. I nie znajdują żadnych dobrych rozwiązań.
w cyklu STRONA ŚWIATA

09.11.2021

Czyta się kilka minut

Protes przed więzieniem Rustavi pod Tbilisi, w którym przetrzymywany był Saakaszwili. 6 listopada 2021 r. / FOT. VANO SHLAMOV/AFP/East News /
Protes przed więzieniem Rustavi pod Tbilisi, w którym przetrzymywany był Saakaszwili. 6 listopada 2021 r. / FOT. VANO SHLAMOV/AFP/East News /

Micheil Saakaszwili, który w 2013 roku, po drugiej i ostatniej dozwolonej konstytucją kadencji, złożył prezydencki urząd, został aresztowany w ostatni dzień września w czarnomorskim kurorcie Batumi. Wrócił do kraju po kryjomu, ale z zamiarem wywołania nowej, ulicznej rewolucji. Miała być podobna do tej, która jesienią 2003 roku wyniosła go władzy i którą okrzyknięto „rewolucją róż”.

Saakaszwili wrócił do Gruzji po kryjomu, ponieważ jego następcy i polityczni pogromcy, przejąwszy rządy w Tbilisi, wytoczyli mu procesy o nadużycia władzy i prawomocnie skazali łącznie na dziewięć lat więzienia – trzy za pochopne zdaniem sędziów ułaskawienie zabójców pewnego przedsiębiorcy, zamordowanego w Tbilisi, i sześć za konszachty z ludźmi, którzy w 2005 roku pobili opozycyjnego posła. Przeciwko Saakaszwilemu toczą się jeszcze trzy inne procesy.

Były prezydent nie czekał, aż jego następcy, przywódcy „Gruzińskiego marzenia” – partii wymyślonej, założonej i opłacanej przez najbogatszego Gruzina, Bidzinę Iwaniszwilego – odprawią nad nim sąd. Złożywszy prezydenturę natychmiast wyjechał z Gruzji, najpierw do Holandii i USA, a potem na Ukrainę, gdzie zaproponowano mu rządową posadę i paszport. Obie oferty przyjął, przez co sam pozbawił się gruzińskiego obywatelstwa, a „marzyciele”, rządzący do dziś w Tbilisi, rozesłali za nim listy gończe.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Mimo grożącego mu więzienia, Saakaszwili, liczący sobie już 53 lata, postanowił wrócić do Gruzji przed wyznaczonymi na 2 października wyborami samorządowymi. Wierzył, że rozgłos, jaki wywoła jego pojawienie się w kraju, zwiększy szanse jego partii, Zjednoczonego Ruchu Narodowego, w wyborach. A zwłaszcza wierzył, że skandal, jaki wywołałoby jego aresztowanie, stanie się iskrą, która rozpali nową, uliczną rewolucję i pozwoli mu wrócić na dobre do ojczyzny, a może nawet – kto wie? – wyniesie go znowu na same szczyty władzy.

Inny początek rewolucji

Rachuby Gruzina wzięły jednak – przynajmniej na razie – w łeb. Jego powrót do Gruzji nie przysporzył głosów „narodowcom”, którzy przegrali zarówno pierwszą (2 października), jak i drugą (30 października) rundę wyborów. Zwyciężyli jedynie w niewielkim mieście Calendżicha na zachodzie Gruzji i tylko tam będą mieli burmistrza. Wszędzie indziej, w tym w pięciu największych miastach kraju (w Tbilisi, Kutaisi, Rustawi, Poti i Batumi) burmistrzami będą „marzyciele”.

Saakaszwili został aresztowany jeszcze przed dniem wyborów i osadzony w więzieniu w Rustawi. „Narodowcy”, którzy już po pierwszej turze uznali wybory za sfałszowane, liczyli, że w pierwszy powyborczy wieczór Gruzini wyjdą na ulice w protestacyjnych pochodach, zacznie się rewolucja. Na wiec w Tbilisi przyszło kilka, ale nie sto tysięcy, których spodziewali się Saakaszwili i jego towarzysze.

„Narodowcy” nie złożyli jednak broni. Ponownie ogłosili, że nie uznają wyniku wyborów, a sprawiedliwości będą dochodzić na ulicach. Zażądali powtórzenia wyborów samorządowych, a dodatkowo ustąpienia rządu i przedterminowych wyborów do parlamentu krajowego (ostatnie odbyły się przed rokiem, a kolejne wypadają planowo w 2024 roku). Żądają też uwolnienia Saakaszwilego, a przynajmniej umożliwienia mu pobytu w zwykłym, cywilnym szpitalu, gdzie lekarze mogliby zadbać o jego zdrowie i życie, które zdaniem jego prawników jest zagrożone.

Łyżeczka miodu

Osadzony w więzieniu w Rustawi Saakaszwili od pierwszego dnia października prowadzi bowiem protestacyjną głodówkę. Jego prawnicy i lekarze twierdzą, że wychudł (stracił dwadzieścia kilogramów) i osłabł tak bardzo, że stojąc, chwieje się na nogach i drży. Po miesiącu głodówki zaczął mieć kłopoty z pamięcią i koncentracją, a także z mową, słuchem i wzrokiem. Poza zmianami neurologicznymi, Nikoloz Kipszidze, osobisty lekarza Saakaszwilego, stwierdził też gorszą pracę nerek, skoki ciśnienia i pulsu. Doktor Nikoloz i prawnicy Saakaszwilego ostrzegli, że jego stan zdrowia pogarsza się z każdym dniem i jest bliski krytycznego. Zażądali pilnego zwołania konsylium lekarskiego i przeniesienia Saakaszwilego z więzienia do cywilnego szpitala. Tym bardziej że były prezydent nie rozmawia z więziennymi lekarzami, nie słucha ich diagnoz i zaleceń, nie poddaje się ich badaniom i nie przyjmuje przepisywanych przez nich leków. W poniedziałek pięciu lekarzy ze zwołanego konsylium jednogłośnie zaleciło, by Saakaszwilego przenieść z więzienia do szpitala.

Więzienne władze i ministerstwo sprawiedliwości nie podzielają niepokoju lekarzy i prawników Saakaszwilego i uważają, że ze zdrowiem więźnia nie jest wcale najgorzej. W sobotę, przed zapowiedzianym przez opozycję wiecem przed więzieniem w Rustawi, ministerstwo sprawiedliwości opublikowało nagrania, jak Saakaszwili w więzieniu je i pije. Minister Rati Bregadze powiedział, że były prezydent zjada owsianki, ziemniaki puree, kaszki i dziecinne obiadki ze słoiczków, a popija je sokami, również przeznaczonymi dla dzieci. Przyjmuje też przepisane przez więziennych lekarzy lekarstwa. Oznajmił też, że w więzieniu Saakaszwili otrzymał bankową kartę płatniczą i posługując się nią, kupił i zamówił do celi zapasy żywności i soków. Już w październiku premier Irakli Garibaszwili oświadczył, że Saakaszwili zamówił do więzienia siedem słoików miodu. „Jak ktoś się już decyduje podjąć głodówkę, to nie powinien objadać się kilogramami miodu” – szydził Garibaszwili.

Prawnicy Saakaszwilego przyznali, że więzienny lekarz polecił byłemu prezydentowi pić soki naturalne, ale odkąd rozpoczął głodówkę, żadnych posiłków nie spożywał. Miód kupił, ale tylko po to, by jedną łyżeczką słodzić sobie wodę. Ale żeby nie dawać władzom pretekstu do prowokacji i kpin, od sobotniego poranka nie będzie więcej pić soków i przyjmować jakichkolwiek witamin, minerałów ani kroplówek.

Więzienna karetka

Władze posłuchały lekarzy i we wtorek przewiozły Saakaszwilego z więzienia w Rustawi do szpitala. Ale nie szpitala cywilnego, lecz więziennego w Gldiani, pod Tbilisi, gdzie wyroki odsiadują pospolici kryminaliści (większość innych gruzińskich polityków, skazanych za nadużycia władzy czy korupcję, odsiaduje wyroki w stołecznym więzieniu w Isani) i herszci przestępczego świata, którym jako prezydent wydał wojnę na śmierć i życie. W przychylnych rządowi telewizyjnych stacjach pokazano zdjęcia, jak Saakaszwili o własnych siłach i przez nikogo nie przymuszany schodzi po schodach i wsiada do szpitalnej karetki.

Dopiero w Gldiani zorientował się, że został oszukany i z jednego więzienia przewieziono go do innego. Próbował stawiać opór, szarpał się z lekarzami i pielęgniarzami, ale więzienna eskorta w końcu siłą wyciągnęła go z karetki i zawlekła do szpitalnej sali. Ze szpitala ogłosił w internecie, że z więziennymi lekarzami rozmawiać nie będzie, a głodówkę prowadzić będzie choćby do śmierci. Premier Garibaszwli jeszcze w październiku oświadczył, że były prezydent ma prawo popełnić samobójstwo.

Ulica rozstrzygnie

Od przegranej, drugiej rundy wyborów gruzińska opozycja prowadzi protestacyjne akcje. Nazajutrz po wyborach antyrządowy wiec urządzono w Tbilisi, 2 listopada – w Batumi, trzeciego – w Zugdidi, piątego – w Kutaisi, szóstego – w Rustawi, przed więzieniem, w którym przetrzymywany był Saakaszwili. Przybyły 3 tysiące ludzi i był to najliczniejszy z dotychczasowych opozycyjnych wieców.

8 listopada zwolennicy opozycji znów zebrali się w Tbilisi, na placu Wolności, a przywódca „narodowców” Nika Melia powtórzył żądania: powtórne wybory samorządowe, przeniesienie Saakaszwilego do szpitala i wypuszczenie go na wolność.

Przywódcy gruzińskiej opozycji twierdzą, że zwlekając z przeniesieniem Saakaszwilego z celi do szpitala władze skazują go na powolną śmierć. Na znak solidarności z byłym prezydentem głodówkę podjęło kilkanaście osób, w tym znany dziennikarz jednej ze stacji telewizyjnych, przychylnych opozycji, oraz przywódczyni jednej z pomniejszych opozycyjnych partii, posłanka Elene Chosztaria.

„Ulice już nie opustoszeją” – zapowiedział na wiecu w Tbilisi Nika Melia, a miejscowi badacze gruzińskiej polityki dochodzą do wniosku, że chyba tylko w czasach wojny domowej z początku lat 90., zaraz po odzyskaniu niepodległości, Gruzja była podzielona tak głęboko jak dziś. Wrogie obozy „marzycieli” (nieco liczniejszy, który w ostatnich wyborach pokonał rywali stosunkiem głosów 45:30) i „narodowców” nie rozmawiają ze sobą, a jedynie obrzucają się najgorszymi oskarżeniami i wyzwiskami. Zachód, do którego zmierzała Gruzja pod rządami „narodowców” uznając zasługi Saakaszwilego jako prezydenta, uważa go za raptusa i nieprzewidywalnego populistę. „Marzyciele” zaś, zabiegając o poparcie konserwatywnego, oddanego prawosławnej cerkwi społeczeństwa, coraz częściej występują przeciwko zachodnim wartościom i Zachodowi, zrównując go ze współczesną Sodomą i Gomorą.

Od jesiennych wyborów sprzed roku Gruzja pozostaje w politycznym paraliżu. „Narodowcy” nie pogodzili się z porażką i długo bojkotowali nowy parlament. Po październikowych wyborach samorządowych znów grożą bojkotem. „Ludzie tracą powoli wiarę, że w Gruzji uda się kiedyś znów przeprowadzić normalne, wolne i uczciwe wybory, których wyniku nikt nie będzie podważał i dzięki którym uda się coś zmienić” – wyznał dziennikarzowi internetowej gazety „Węzeł kaukaski” Mamuka Żgneti z Instytutu Wartości Europejskich Gruzji. A inny z badaczy, Paata Zakareiszwili ostrzega, że Gruzja została podzielona na dwa, prawie równe sobie siłą obozy, które ani myślą się pogodzić, a w walce o pierwszeństwo zamiast wyborczych kart gotowe są użyć broni.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej