Gruzja: Coraz dalej od Zachodu

Saakaszwili rozpoczął w więzieniu w Rustawi protestacyjną głodówkę. Grupa jego zwolenników domaga się uwolnienia byłego prezydenta.
w cyklu STRONA ŚWIATA

05.10.2021

Czyta się kilka minut

Protesty w obronie byłego prezydenta Gruzji w Tbilisi, 4 października 2021 r. Fot. VANO SHLAMOV/AFP/East News /
Protesty w obronie byłego prezydenta Gruzji w Tbilisi, 4 października 2021 r. Fot. VANO SHLAMOV/AFP/East News /

Wygrana w sobotnich wyborach samorządowych była najmniej przekonywująca ze wszystkich dotychczasowych zwycięstw „marzycieli”, ale kto wie, czy nie najważniejsza. Stawką elekcji były bowiem nie tylko posady radnych i burmistrzów, ale przedterminowe wybory krajowe, w których porażka – bardzo możliwa – oznaczałaby pożegnanie z władzą w Tbilisi.

Paragraf 43

Wybory parlamentarne, sprzed roku, zakończyły się polityczną awanturą i opadnięciem Gruzji w jeszcze głębszy polityczny kryzys. „Marzyciele” wygrali je, zdobywając prawie połowę głosów, ale gruzińska opozycja oskarżyła ich o wyborcze oszustwa, odmówiła uznania wyniku elekcji i uczestniczenia w pracach nowego parlamentu. Bojkot zaowocował szybko – jak to w Gruzji – ulicznymi demonstracjami, a te przeradzały się w coraz częstsze starcia z policją.

„Marzyciele” ani myśleli ustępować czy choćby szukać z opozycją zgody. Pod koniec zimy do więzienia trafił Nika Melia, przywódca najsilniejszej opozycyjnej partii, Zjednoczonego Ruchu Narodowego, a nie zgadzając się z agresywną polityką własnej partii, lubiany i szanowany przez Gruzinów premier Giorgi Gacharia (rządził od września 2019 r. do lutego) podał się do dymisji, rozstał z „marzycielami” i założył własną partię Dla Gruzji.

Kryzys, który groził politycznym paraliżem i ulicznymi rozruchami, udało się zażegnać wiosną, dzięki mediacji, jakiej podjęli się przedstawiciele Unii Europejskiej, do której, podobnie jak do NATO, Gruzja usiłuje dołączyć, odkąd w 1991 r. odzyskała niepodległość. Pod przywództwem Eduarda Szewardnadzego (1992-2003) czyniła to niezdarnie i ostrożnie, żeby nie rozgniewać Rosji. Kiedy prezydentem kraju, wskutek „rewolucji róż”, został młody i zadufany w sobie Micheil Saakaszwili, rzuciła się na Zachód nie oglądając na nic. Poskutkowało to najazdem zbrojnym Rosji latem 2008 r. i rozczarowaniem Gruzinów do Saakaszwilego, który w 2013 r., wraz z końcem drugiej i ostatniej prezydenckiej kadencji, złożył urząd, a rok wcześniej jego partia, Zjednoczony Ruch Narodowy, przegrała z kretesem wybory i straciła władzę. Odtąd Gruzją rządzą „marzyciele” i ich założyciel, wciąż niekoronowany przywódca Bidzina Iwaniszwili, najbogatszy z Gruzinów, który liczonego w miliardach dolarów majątku dorobił się w Rosji na prywatyzacji majątku Związku Radzieckiego. Pod jego rządami Gruzja wróciła do ostrożności w polityce zagranicznej, zapewniając, że niezmiennie jej kierunkiem pozostaje Zachód.

Po zeszłorocznych wyborach, żeby pogodzić Gruzinów i wybawić Gruzję z politycznej awantury, pośrednicy z Unii Europejskiej przekonali „marzycieli” i opozycję do ugody. Wiosną opozycja zgodziła się zająć miejsca w parlamencie, a „marzyciele” obiecali, że jeśli w zapowiedzianych na październik wyborach samorządowych nie zdobędą co najmniej 43 proc. głosów, zgodzą się w przyszłym roku na przyspieszone, ponowne wybory do parlamentu.

Odwrót od Zachodu

W lipcu, obawiając się najwyraźniej utraty władzy (Gruzini znużyli się już nieco i rozczarowali rządami „marzycieli”, a dodatkowo przeciwko rządzącym obracają się wszelkie trudności wynikające z trwającej drugi rok epidemii Covid), „marzyciele” wycofali się z ugody, z której podpisaniem zwlekali także „narodowcy”.

Lato, które w Gruzji bywa zwykle czasem politycznej kanikuły, upłynęło pod znakiem politycznych burz. W lipcu w gruzińskiej stolicy, Tbilisi, doszło do pogromu organizatorów i uczestników Parady Równości, którą pod przywództwem prawosławnych kapłanów zerwały bojówki gruzińskich nacjonalistów (pobitych zostało też pół setki dziennikarzy, a jeden wskutek odniesionych obrażeń umarł). Zachód, zarówno Unia Europejska, jak USA, zgodnie i surowo potępiły pogromy, jak i niezrozumiałą dla zachodnich stolic wyrozumiałość gruzińskich władz wobec homofobii. Zachód nasilił też krytykę rządzących „marzycieli”, wytykając im m.in., że zachwalane przez nich reformy ustroju sądów oznaczają w rzeczywistości pogwałcenie niezależności sądownictwa.

W odpowiedzi, ostatniego dnia sierpnia premier Irakli Garibaszwili (faktyczny przywódca kraju, bogacz Bidzina Iwaniszwili, poza krótkimi epizodami, gdy sam sprawował obowiązki premiera, woli rządzić „z tylnego fotela”, podejmując wszystkie najważniejsze decyzje i nie ponosząc za nie żadnej odpowiedzialności) ogłosił, że jego rząd rezygnuje z drugiej transzy kredytu Unii Europejskiej (75 mln euro), przyznanego na walkę ze skutkami epidemii. Garibaszwili tłumaczył, że nie chce jeszcze bardziej zadłużać gruzińskiego państwa, ale poskarżył się też, że jego zdaniem europejska pomoc zanadto bywa obwarowywana warunkami politycznymi. Decyzję premiera skrytykowała nawet prezydent Salome Zurabiszwili, którą „marzyciele” wspierali jako kandydatkę niezależną w prezydenckiej elekcji w 2018 r., a gruzińska opozycja zaczęła bić w dzwony, że pod rządami „marzycieli” Gruzja zmienia kurs i nie zmierza już w zachodnim kierunku.


TYLKO NA STRONIE „TYGODNIKA”: jeden z najwybitniejszych europejskich reporterów dwa razy w tygodniu pisze o punktach zapalnych świata


 

Iwaniszwili i jego „marzyciele” od początku swojego politycznego istnienia starali się przede wszystkim wczuć w nastroje gruzińskiego społeczeństwa, w większości konserwatywnego i nieufnego wobec nowinek z Zachodu. Dbają też o wszechwładną gruzińską Cerkiew i nie skąpią jej ani przywilejów, ani pieniędzy. Odkąd zaś Gruzja za panowania Saakaszwilego ruszyła na Zachód, Cerkiew (także w Armenii), podobnie jak Kreml, obrzydzała Gruzinom Unię Europejską, twierdząc, że wstąpienie do niej oznacza zgodę na zrównanie tradycyjnej rodziny ze związkami homoseksualnymi. Oziębiając stosunki z Zachodem, „marzyciele” odwoływali się do świętego obowiązku obrony gruzińskiej suwerenności, tradycji i chrześcijańskich korzeni. Narastające zaś w Brukseli i Waszyngtonie rozczarowanie i niechęć do gruzińskich władz „marzyciele” tłumaczyli intrygami Saakaszwilego, mającego wciąż wpływy na Zachodzie.

We wrześniu doszło do kolejnego ochłodzenia między Gruzją i Zachodem, gdy w Tbilisi wybuchł skandal wywołany ujawnieniem, że gruzińska tajna policja podsłuchiwała ambasadorów najważniejszych sojuszników, państw Unii Europejskiej, USA, Izraela, a także działaczy opozycji, dostojników Cerkwi i dziennikarzy. Premier Garibaszwili wszystkiemu zaprzeczył, ale Bruksela ostrzegła gruzińskiego ambasadora, że przyjaciele tak nie postępują, a pani ambasador USA w Tbilisi dała do zrozumienia, że Waszyngton zastanawia się nad wprowadzeniem sankcji wobec dygnitarzy z rządu „marzycieli”.

„Gruzińskim osiągnięciom w budowie demokratycznego państwa zagraża śmierć, zadana tysiącem drobnych ciosów” – napisał na początku jesieni Thomas de Waal, dawny amerykański dziennikarz, a dziś badacz Kaukazu.

Czas próby

Nie dziwota więc, że sobotnie wybory samorządowe gruzińska opozycja okrzyknęła plebiscytem, który miał rozstrzygnąć, w jakim kierunku zmierzać będzie Gruzja i kto będzie nią rządził. Choć wiosenne porozumienie „43 procent” zostało oficjalnie unieważnione przez „marzycieli”, opozycja upierała się, że jeśli rządzący nie zdobędą większości wymaganej odwołaną ugodą, będą musieli rozpisać przedterminowe wybory do parlamentu.

We wrześniu większość przedwyborczych sondaży wróżyła „marzycielom” wygraną, ale minimalną, na granicy najwyżej 43 proc. Były też takie, które w ogóle przepowiadały zwycięstwo i powrót do władzy „narodowców”.

„Wybiła godzina próby! Rozstrzygają się losy Gruzji!” – już na początku września wezwał były prezydent Micheil Saakaszwili, który zaraz po złożeniu urzędu, obawiając się procesów sądowych, wyjechał z Gruzji. Nie przeliczył się, bo w 2018 r. został skazany zaocznie w dwóch procesach o nadużycie władzy na trzy i sześć lat więzienia. „Wszyscy muszą iść w sobotę na wybory. Każdy musi pójść głosować! Stawką jest ocalenie Gruzji. I ja przyjadę na te wybory żeby ją ratować!” – mówił.

Po wyjeździe z Gruzji Saakaszwili przez jakiś czas mieszkał w Holandii, z której pochodzi jego żona Sandra (są w trakcie rozwodu, a 53-letni Saakaszwili żyje dziś z 30-letnią ukraińską posłanką Jelizawietą Jaśko), potem osiadł na nowojorskim Brooklynie, gdzie występował z odpłatnymi wykładami. W 2014 r. przyjechał na Ukrainę, gdzie studiował i gdzie jego przyjaciel z tamtych lat, Petro Poroszenko został prezydentem. Poroszenko nadał mu ukraińskie obywatelstwo (przez co Saakaszwili stracił gruzińskie), ściągnął z Gruzji wielu jego współpracowników i powierzył im walkę z korupcją, zmorą ukraińskiego państwa. Gruzin był także przez jakiś czas gubernatorem Odessy.

Potem pokłócił się jednak ze starym przyjacielem, a Poroszenko kazał go aresztować, odebrał mu paszport i wygnał z Ukrainy. Wrócił, gdy w walce o reelekcję w 2019 r. pokonał go telewizyjny komik Wołodymyr Zełenski i znów powierzył dowództwo frontu walki z korupcją.

„A więc w sobotę wszyscy marsz na wybory! A w niedzielę zbierzmy się na placu Wolności w Tbilisi. Jeśli zbierze się nas sto tysięcy – nikt nas nie pokona – nawoływał przed wyborami Saakszwili. – Nie zabiegam o żadne urzędy, chodzi mi tylko o Gruzję”.

Powrót Saakaszwilego

„Narodowcy”, których jest nadal honorowym przywódcą, przyznają, że według planu Saakaszwili miał się potajemnie przekraść do Gruzji, w której ścigają go listy gończe, ale ujawnić miał się dopiero po zakończeniu głosowania, w sobotni wieczór.

Saakaszwili nie byłby jednak sobą, gdyby swojemu powrotowi nie przydał teatralnej dramaturgii. Już w piątek rano, na dzień przed wyborami, opublikował w internecie własnoręcznie zrobiony film i wpis. „Dzień dobry, Gruzjo! Po ośmiu latach niewidzenia! – wołał z psotną miną, przechadzając się nadmorskim bulwarem w parku Marii i Lecha Kaczyńskich w czarnomorskim Batumi. – Widzicie! Poświęciłem wszystko – moje życie, wolność, byle tu przyjechać. Od was chcę tylko jednego – idźcie głosować na wybory!”.

Gruzińskie władze zapewniały, że to marne przedstawienie, że Saakszwilego nie ma tak naprawdę w Gruzji. W sobotę jednak przyznały, że tajna policja śledziła każdy jego krok jeszcze w Kijowie, a w piątek aresztowała go w tbiliskim mieszkaniu jednego z jego zwolenników. W przedwyborczy wieczór telewizyjne dzienniki pokazały, jak Saakaszwili, ze skutymi rękami i uśmiechem od ucha do ucha, prowadzony jest przez policjantów do więzienia w Rustawi.

W wyborczą niedzielę premier Garibaszwili oznajmił w telewizji, że Saakaszwili i jego towarzysze zamierzali wszcząć po wyborach rozruchy, w których od kul sprowokowanej policji miało zginąć kilku „narodowców”. Potem zwołaliby wiec przed parlamentem, na alei Rustawelego, głównej ulicy miasta, żeby wymusić dymisję rządu i rozpisanie nowych wyborów. „Odsiedzi za kratkami cały sześcioletni wyrok, na jaki został skazany, do ostatniego dnia” – zapowiedział Garibaszwili. A pani prezydent Salome Zurabiszwili oświadczyła, że nie ułaskawi Saakaszwilego, który wrócił do kraju (choć Zachód mu to gorąco odradzał) jedynie po to, by wywołać nową awanturę.

Po wyborach Saakaszwilemu nie było już do śmiechu. Kiedy ogłoszono zwycięstwo „marzycieli”, nikt nie przyszedł protestować na plac Wolności. Były prezydent w więzieniu w Rustawi ogłosił, że rozpoczyna protestacyjną głodówkę. W poniedziałek pod więzienną bramą zebrała się grupa jego zwolenników, żądając uwolnienia Saakaszwilego.

Przepołowiona Gruzja

Choć „marzyciele” wygrali wybory i zdobyli więcej niż 43 proc. głosów, to ich wynik powinien raczej martwić, niż cieszyć. Zdobyli jedynie 46,7 proc. głosów, mniej niż przed rokiem w wyborach parlamentarnych. „Narodowcy” znów przyszli na metę jako drudzy z wynikiem 30,7 proc. Mimo politycznych emocji, głosować poszła niewiele ponad połowa wyborców.

Jeszcze gorzej poszło „marzycielom” w największych miastach, gdzie opozycja tradycyjnie jest silniejsza niż na wsi, posłusznej wójtom i popom. W żadnym z pięciu największych miast – Tbilisi, Batumi, Rustawi, Poti i Kutaisi, nie udało się wybrać burmistrza już w pierwszej turze. Nie udało się to nawet urzędującemu burmistrzowi Tbilisi, sławnemu piłkarzowi Kachaberowi Kaladze, jednemu z przywódców „marzycieli”. Miał co prawda najpoważniejszych z możliwych rywali – przywódcę „narodowców” Nika Melię i byłego premiera Giorgiego Gacharię. Pokonał obu 45:34:9, ale nie zebrał wymaganej większości ponad połowy głosów.

Przedstawiciele OBWE, którzy przyjechali do Gruzji przyjrzeć się, jak urządza wybory, ocenili, że przeprowadzono je porządnie i że nie doszło podczas nich do zakłócenia pokoju. Przyznali jednak, że elekcja odbyła się w atmosferze napastliwości i głębokiego kryzysu politycznego, Gruzja pozostaje politycznie przepołowiona, a przepaść między obozami „marzycieli” i „narodowców” jest coraz głębsza i coraz szersza. Dawid Usupaszwili, dawny przywódca Partii Republikańskiej i wieloletni przewodniczący parlamentu, a dziś przywódca niewielkiej, centrowej partii Lelo-Próba, powiedział dziennikarzom, że Gruzja stała się zakładniczką „marzycieli” i „narodowców”, którzy rozbudzając w Gruzinach strach i wrogość, podzielili ich na dwa polityczne plemiona, przemienili w zaślepionych wyznawców rywalizujących sekt i dziś walczą między sobą o władzę, ale bacznie pilnują też, by nikt więcej nie wtrącił się do ich rozgrywki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej