Wielki krok ludzkości

Nie pamiętam już, kiedy udomowiono konia, ale uważam, że wtedy właśnie ludzkość popełniła błąd.

18.08.2014

Czyta się kilka minut

Piszę „ludzkość”, ale oczywiście myślę „polskość”, jako żem Polak i mam obowiązki polskie, zwłaszcza po tzw. długim weekendzie w stadninie gdzieś w Lechistanie. Nie było łatwo, zwłaszcza że już na dzień dobry okazało się, że galopujący jazłowiecki hype mnie kompletnie nie rusza. Samo rżenie w najbardziej niespodzianym momencie przyprawia o palpitację, człowiek czuje się jak bohater filmu Mela Brooksa „Młody Frankenstein”, a później jest tylko gorzej. Tętent niebotycznie podnosi tętno szwoleżerskiej nacji, zupełnie niesłusznie, jak mniemam. My, Polacy, całkowicie niepotrzebnie postawiliśmy na konia, zamiast na jakieś inne zwierzę. Konie są głupie, manipulatorskie, kute na cztery nogi, złośliwe, tchórzliwe, opresyjne, kunktatorskie, sadystyczne, seksistowskie, lookistowskie, ageistowskie, homofobiczne, autoerotyczne, nieużyte, mizogyniczne, przereklamowane. Konie tworzą nieprzeniknione kliki, konie to sekciarze.

Konie są hipokrytami, rżą, popierdują i mają za złe. Konie patrzą spode łba i deprecjonują potencjalnego jeźdźca. Konie żywią się białą śmiercią, a potem bezwstydnie podnoszą ogon i wtedy wiadomo, co się dzieje – i nie chcą po sobie posprzątać, dewianci! Ogier czy wałach, jedna swołocz, klacz czy źrebię – wszyscy oni siebie warci, czarcia sitwa. Owszem, można wsiąść na konia, tylko po co, kiedy potem i tak wszystko boli. Z końmi wiążą się muchy, komary i gzy. Gremialnymi stadami zresztą. Każdy koń to potencjalny przestępca. Koń goni za lisem, kompletnie nie ma poczucia humoru, znajduje się na bakier z savoir-vivre’em, nie wie, co to cisza nocna, nie potrafi po cichu przejść do łazienki, końskie uzębienie to temat na horror, podobnie jak jego kita.

Na żadnym koniu nie można polegać jak na Zawiszy, na koniu można tylko z honorem lec. I może właśnie o to chodziło naszym pradziadom, ale wszak czasy się zmieniły – i to na lepsze. Nigdy więcej wojny, Somosierry, Kircholmu i innych Bzur, nie musimy nacierać pod Mokrą, wszyscy ludzie są braćmi, nawet siostry (i Żyrinowski też), w związku z tym w świecie, gdzie na każdym rogu znajduje się Carrefour, nasz czołobitny stosunek do konia traci rację bytu. Nie musimy szarżować, nie musimy salwować się ucieczką na oklep. Po co nam te straszliwe zwierzęta? Chciałbym, aby łabędzi śpiew konia przebrzmiał. Dlaczego właśnie konie? Dlaczego one? Konie to pacany. Konie to osły. Konie kopią.

To piszę ja – obiektywny piechur. Wellington miał klacz Kopenhagę, Piłsudski miał Kasztankę, Aleksander Macedoński Bucefała – a ja mam filipikę. I propozycję zmiany cywilizacyjnej: skoro nie jesteśmy w stanie całkowicie się spieszyć, postawmy na muła. Tak, przynajmniej muł pancerny stanowiłby krok we właściwym kierunku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reżyser teatralny, dramaturg, felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor Narodowego Teatru Starego w Krakowie. Laureat kilkunastu nagród za twórczość teatralną.

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2014