Wielki Brat chce naocznych dowodów

Dobiega końca akcja wymiany dowodów osobistych. Tymczasem w planach jest już kolejna ich wersja. Elektroniczne dowody osobiste mają stanowić milowy krok w tworzeniu w Polsce e-administracji i uplasować nasz kraj wśród europejskich liderów informatycznych.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

Pierwsza połowa XXI wieku. Obywatel ma do załatwienia kilka spraw w urzędzie. Nie stoi w kolejce, ponieważ zapomniano o nich, odkąd urzędników i okienka zastąpiono zintegrowanym i bezpiecznym systemem komputerowym pozwalającym na kontakt z administracją bez wychodzenia z domu. Nasz obywatel załatwia sprawy podatkowe w fotelu, popijając kawę. Umowę zawiera bez dziesiątków parafek, siedząc w górskiej chacie. Głosuje w wyborach, popijając piwo i oglądając strony www z programami partii. Wystarczy, że odwiedzi odpowiednią stronę i zaloguje się, używając elektronicznego dowodu osobistego.

Tajemnicza baza

Przeciętnemu Polakowi taka wizja wydaje się być bliższa filmom fantastyczno-naukowym niż europejskiej rzeczywistości. Według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji 31 stycznia 2008 r. nadal ponad 1,3 mln rodaków posługiwało się dowodem osobistym w formie zielonej książeczki, który lada dzień straci ważność. Najbardziej opieszali w wymianie dowodów są mieszkańcy województwa śląskiego, gdzie do końca stycznia nie zrobiło tego niemal 230 tysięcy osób. Jednak mimo opóźnień we wprowadzaniu nowych rozwiązań ("stare" dowody miały stracić ważność z końcem minionego roku, lecz przedłużono ten termin o trzy miesiące) MSWiA ma ambitne plany budowy "nowoczesnej infrastruktury informacyjnej państwa", którego bazą jest program PESEL2.

Jego poprzednik, stworzony w końcu lat 70. ubiegłego wieku system PESEL (Powszechny Elektroniczny System Ewidencji Ludności), wprowadzał centralną identyfikację obywateli połączoną z powszechnym obowiązkiem meldunkowym. Dzięki temu państwo zyskało kontrolę nad obywatelem. Żaden jego krok, żadne ważniejsze życiowe wydarzenie nie mogło pozostać poza wiedzą rejestru. Znajdują się w nim dane takie jak m.in. indywidualnie nadawany numer (zwany właśnie PESEL-em), imię i nazwisko (tak obecne, jak i poprzednie), imiona i nazwiska rodowe rodziców, płeć, obywatelstwo, adres i data zameldowania na pobyt stały, a także data sprzeciwu wobec udostępniania danych osobowych czy data zgonu.

Ciągle nie wiadomo, jakie dane zawierałby nowy system. MSWiA mgliście zarysowuje to jedynie w przekazanym do konsultacji społecznych dokumencie pt. "Przebudowa i integracja rejestrów państwowych". Czytamy tam: "powinny być gromadzone podstawowe cechy klasyfikacyjne i identyfikacyjne o osobie fizycznej występujące w ogólnokrajowych systemach informacyjnych, często wykorzystywane przez jednostki sektora publicznego, np. informacja o tym, czy osoba jest ubezpieczona w systemie ubezpieczenia zdrowotnego lub ubezpieczenia społecznego".

Jak widać, nawet te enigmatyczne dane znacznie wykraczają poza zakres bazy PESEL. Czy więc wiedza, jaką będzie o nas mieć państwo, nie będzie zbyt szeroka? Nawet jeśli nagrodą za jej udostępnienie miałoby być - jak czytamy w cytowanym wcześniej dokumencie - "umożliwienie przedsiębiorcom oraz obywatelom korzystania z usług administracyjnych on-line oferowanych przez administracje różnych szczebli i rodzajów"...

O nieufność łatwo, bo w ramach następcy systemu PESEL każdemu z nas zostanie nadany numer, pod którym kryć się będą dane, przekazywane lub udostępniane do wszystkich systemów informacyjnych sektora publicznego. Ale w jaki to sposób rozliczne informacje o nas miałyby się przełożyć na szybsze udostępnienie nam dobrodziejstw e-administracji? Instytut Sobieskiego - think tank zajmujący się m.in. gospodarką i nowymi technologiami - przygotował raport pt. "Czy PESEL2 jest potrzebny?". Jego autorzy podkreślają, że "w dokumencie MSWiA nie znajdujemy informacji, jakie procesy administracyjne zostaną zmienione, wprowadzone bądź zlikwidowane. Nie wyjaśniono, w jaki sposób PESEL2 ułatwi kontakty obywatela z administracją i usprawni działanie tej ostatniej. Autorzy dokumentu też nie wyjaśniają, w jaki sposób PESEL2 umożliwi przedsiębiorcom oraz obywatelom korzystanie z usług on-line (przez Internet) oferowanych przez administracje różnych szczebli i rodzajów".

Polak z czipem

W październiku 2007 r. ministerstwo przedstawiło założenia do projektu "pl.ID - polska karta ID", którego rezultatem ma być wprowadzenie w Polsce biometrycznych dowodów osobistych. Taki dowód wyglądem nie różni się wiele od obecnie używanych - przypomina kartę kredytową; ale ma dodatkowo wbudowany mikroprocesor z zapisanymi danymi tekstowymi oraz biometrycznymi. Nie jest to zupełna nowość, gdyż od 28 czerwca 2006 r. w Polsce wydawane są biometryczne paszporty (wynika to ze zobowiązań związanych w członkostwem w UE i owocuje specjalnymi wymogami dotyczącymi wykonywania zdjęć do tego dokumentu). Ale w informacji o rozpoczęciu realizacji projektu pl.ID zamieszczonej na stronie internetowej ministerstwa czytamy, że wprowadzenie nowych biometrycznych dowodów "umasowi wykorzystanie podpisu elektronicznego i będzie kołem zamachowym rozwijającym gospodarkę elektroniczną w naszym kraju". Otóż w czipie dowodu osobistego można zapisać też certyfikat umożliwiający posługiwanie się e-podpisem.

Polska ma ambicje, by dążyć do wzorca stworzonego przez Estonię (zob. tekst obok), o czym świadczy ledwie zarysowany projekt pl.ID. Tymczasem dziś nasz kraj plasuje się w połowie światowej skali.

To dobra pozycja wyjściowa, by myśleć o stworzeniu bezpiecznego i przemyślanego podejścia do e-administracji. Nie sposób jednak zapominać o kilku "ale". Po pierwsze, jest nas prawie 40 milionów. Po drugie, wydawanie ogromnych pieniędzy na elektroniczne dowody niedługo po przeprowadzonej z trudem wymianie tych "książeczkowych" na "nowe", może spowodować, że zbuntują się obywatele - przekonani, że państwo co rusz zmienia zdanie i zmusza do płacenia sobie danin. Po trzecie, popularności tym dowodom nie przysporzy fakt, że w Polsce istnieją jedynie trzy ośrodki sprzedające certyfikaty konieczne do złożenia podpisu elektronicznego - po blisko 200 zł. Do tego dochodzi koszt czytnika koniecznego do złożenia podpisu: 300-400 zł.

Zbytni pośpiech przyniesie więcej szkody niż pożytku. Wystarczy przykład programu PESEL2: w grudniu 2007 r. okazało się, że między planami a możliwościami są takie rozbieżności, iż trzeba było stworzyć plan naprawczy. Zmniejszono też nakłady finansowe (ze 126 do 31 mln zł).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008