Wieczni stażyści

„Staż” to brzmi dumnie. Z tego założenia wychodzi wiele polskich firm i organizacji. Oferują staże, a w rzeczywistości szukają wolontariuszy.

09.11.2015

Czyta się kilka minut

Targi pracy dla studentów, Warszawa, marzec 2014 r.  / Fot. Tomasz Adamowicz / FORUM
Targi pracy dla studentów, Warszawa, marzec 2014 r. / Fot. Tomasz Adamowicz / FORUM

Wymagane: bardzo dobra znajomość języka angielskiego, umiejętność pracy w grupie i pod presją czasu, komunikatywność, umiejętność redagowania korespondencji biurowej, podstawowa znajomość pakietu MS Office. Preferowane są osoby mające możliwość pracy w pełnym wymiarze godzin (optymalnie co najmniej 30 godzin tygodniowo)” – tak brzmi ogłoszenie opublikowane przez jedną z działających w Polsce agend ONZ. Nie, nie chodzi o pracę. Chodzi o staż. Półroczny. I bezpłatny.


Jednym z obszarów działalności Inicjatywy Sekretarza Generalnego ONZ Global Compact – autora oferty – jest przeciwdziałanie dyskryminacji w sferze zatrudnienia. Szefowa Komunikacji w tej instytucji, Monika Miłowska, nie odpowiada wprost na pytanie, czy półroczny bezpłatny staż wpisuje się w tę misję. Zapewnia, że stażyści (w ciągu roku jest ich zwykle sześcioro) mają możliwość wzbogacenia wiedzy zdobytej na studiach o umiejętności praktyczne. Nie parzą kawy, tylko uczestniczą w działaniach organizacji. Zazwyczaj pracują w wymiarze pół etatu, a 30 proc. z nich otrzymuje propozycję pracy.


My tu nie mamy pieniędzy


„Wymagania: dyspozycyjność przez okres minimum 2 miesięcy przez minimum 20 godzin w tygodniu, zdolności organizacyjne potwierdzone co najmniej 3-miesięcznym doświadczeniem (...) w środowisku organizacji pozarządowych, sprawna obsługa programów Word i Excel, znajomość tematyki z zakresu praw człowieka i edukacji obywatelskiej i pasja do działania na rzecz zmiany społecznej, zaawansowana znajomość języka angielskiego w mowie i piśmie” – to już fragment zaproszenia na bezpłatny staż do Humanity in Action, organizacji stawiającej na aktywne społeczeństwo obywatelskie. „Pomagamy młodym ludziom rozwijać wiedzę i umiejętności potrzebne do działania na rzecz praw człowieka. Inspirujemy ich do podejmowania efektywnych i twórczych działań na rzecz osób/grup dotkniętych dyskryminacją” – czytamy na stronie internetowej.


– Często pracujemy z osobami, których doświadczenia zawodowe są minimalne i dlatego nasz zespół wkłada dodatkową pracę we wdrożenie takiego współpracownika. Jest to swego rodzaju program edukacyjny, skrojony na miarę pod kątem danej osoby – odpowiada prezes zarządu i dyrektor fundacji Monika Mazur-Rafał. – Jesteśmy fundacją non-profit, utrzymującą się wyłącznie z grantów na projekty. Jeśli zna pan środowisko polskich NGO, to zdaje pan sobie sprawę, że utrzymanie takiej organizacji i realizowanie misji jest nie lada wyzwaniem.


Tyle że w sytuacji bezpłatnego stażysty to niewiele zmienia. On musi z czegoś żyć niezależnie od tego, czy jego pracodawca chwali się wysoką nadwyżką finansową, czy zdobyciem prestiżowej nagrody za działalność społeczną. Paradoksalnie tym ostatnim wolno mniej, właśnie dlatego, że szczycą się swoją misją.


– Przez „staż” rozumie się różne rzeczy. Uregulowane prawem są staże osób bezrobotnych kierowanych z urzędu pracy (stażysta dostaje wynagrodzenie), praktyki studenckie (bez wynagrodzenia), praktyki absolwenckie (z wynagrodzeniem lub bez) – wylicza Renata Niecikowska ze Stowarzyszenia Klon/Jawor i portalu ngo.pl. – Z prawa nie wynika więc jasno, że stażyście automatycznie przysługuje wynagrodzenie. Staż może też być autorskim programem organizacji – statusu prawnego stażysty nie określają wtedy żadne przepisy. Jeśli ktoś zdobywa nowe umiejętności, dostaje za swoją pracę porządną dawkę wiedzy, to wychodzi z zyskiem, choć nie finansowym. Gdyby było jednak tak, że pod nazwą „staż” ukrywa się praca, a nie nauka, to oczywiście jest to łamanie prawa.


Same kłopoty


Głosy krytyki wobec korzystania z bezpłatnej pracy tzw. stażystów słychać od dawna. Jednym z nich była ubiegłoroczna kampania „Nie robię tego za darmo”, organizowana przez Fundację Wspieramy Wielkich Jutra. „Brak wynagrodzenia to czynnik demotywacyjny, który często implikuje brak szacunku dla pracodawcy i pracy oraz przeświadczenie o braku znaczenia podejmowanych działań” – przekonywali autorzy kampanii. W 2013 r. Inclick, serwis pracy zdalnej dla uczniów i studentów, przeprowadził badanie, które wykazało, że według 84 proc. młodych ludzi praca bez wynagrodzenia jest zjawiskiem powszechnym. Przynajmniej raz w życiu w bezpłatnym stażu uczestniczyło 52 proc. pytanych. Co piąty student pracował za darmo więcej niż raz.


Argumenty pracodawców są znane: staż to szansa na rozwój i zdobycie doświadczenia. Z przyjęciem stażysty czy praktykanta i wdrożeniem go w tajniki funkcjonowania firmy wiążą się nakłady czasowe i finansowe. Stażysta nie ma wymaganych kwalifikacji. Zdarza się, że jest leniwy i roszczeniowy. Zapewne nawet to ostatnie zdanie bywa prawdziwe – jednak przepytani na potrzeby kampanii studenci mówili raczej o wynagrodzeniu symbolicznym, które pozwoliłoby odczuć, że ich praca jest w ogóle doceniana.


– Owszem, idąc na staż czy podejmując się wolontariatu, młodzi ludzie wiedzą, na co się piszą. Uważam jednak, że płacąc stażystom, można uniknąć sytuacji, w której pracownik czuje się traktowany niesprawiedliwie – gdy musi wykonywać zadania, które są na niego spychane przez etatowych pracowników – argumentuje Tomek, jeden z uczestników badania w ramach kampanii „Nie robię tego za darmo”. – Ponadto, gdyby stażyści otrzymywali rozsądne wynagrodzenia, to staże stałyby się bardziej popularne, a pracodawcy mogliby wybierać pracowników spośród osób przyzwyczajonych i obeznanych ze środowiskiem pracy. To korzyść dla obu stron – młodzi zabezpieczają się ekonomicznie i nie muszą myśleć podczas stażu o innej pracy, a pracodawcy mają do czynienia z kimś zmotywowanym.


Pod namiotem w Genewie


Wśród branż, w których najczęściej oferuje się bezpłatne staże i praktyki, znalazły się: administracja, promocja i marketing, edukacja oraz media. W ostatnich tygodniach bezpłatne praktyki oferowały m.in.: Play (telefonia), Goodyear (opony), Interia i Onet (media), Addeco (doradztwo), Randstad i Grafton (rekrutacja; druga z firm oferuje także płatne praktyki), Neonet (sprzedaż detaliczna).


Polska nie jest wyjątkiem. Według badań przeprowadzonych w ramach zeszłorocznej kampanii Intern Aware 59 proc. stażystów w UE nie dostaje wynagrodzenia. Niedawno swoją historię opowiedział David Hyde, 22-latek z Nowej Zelandii, który, aby utrzymać się podczas bezpłatnego stażu w szwajcarskiej siedzibie ONZ, rozbił namiot na brzegu Jeziora Genewskiego. Zdaniem Hyde’a kto jak kto, ale Narody Zjednoczone nie powinny korzystać z darmowej siły roboczej. „Staże prześlizgnęły się przez pęknięcia w naszych zasadach moralnych i systemie prawnym” – pisze były już stażysta (przerwał praktyki, kiedy okazało się, jak wielkie zainteresowanie wzbudziła jego demonstracja).


Nawet w amerykańskiej fabryce snów bywa ponuro. W 2011 r. echem odbiła się sprawa dwojga stażystów zatrudnionych przy produkcji filmu „Czarny łabędź” (z Natalie Portman w roli głównej). Pracowali po 50 godzin tygodniowo, a do ich obowiązków należało m.in. przygotowywanie kawy i wynoszenie śmieci. Złożyli pozew, a sąd nakazał wytwórni wypłatę zaległego wynagrodzenia.


Kawa do zaparzenia


Brak pomysłu na stażystów zniechęca nie mniej niż brak zapłaty. Pracodawca nie wie, co z nimi zrobić, więc zleca im jałowe zajęcia.


Michał (uczestnik badania w ramach kampanii „Nie robię tego za darmo”): – Moja praca polegała na segregowaniu starych dokumentów, ścieraniu kurzów i parzeniu kawy. Myślę, że gdyby pracodawcy mieli obowiązek płacenia studentom za praktyki, to z jednej strony dawaliby im sensowniejsze zajęcia, a z drugiej – my byśmy się bardziej do nich przykładali.


Tomek: – Uczestniczyłem w kilku bezpłatnych stażach w branży dziennikarskiej. W większości przypadków redakcje wymagają dużego zaangażowania, nie dając w zamian nic, poza możliwością dopisania sobie do CV kolejnego doświadczenia. Często w takich przypadkach nie zwracają uwagi na jakość pracy, lecz na jej ilość. Nie potrafią przekazać żadnej wiedzy, a po skończonym stażu nie oferują możliwości współpracy.


Brak szansy zatrudnienia to kolejny z problemów – potwierdzają autorzy raportu z kampanii „Nie robię tego za darmo”: „Pracodawcy przez kilka miesięcy korzystają z usług stażysty czy praktykanta, ale zamiast wyszkolonemu już w firmie człowiekowi zaproponować stałą pracę, szukają kolejnych stażystów, którzy będą kontynuować pracę za darmo. W rezultacie młodzi ludzie przechodzą od stażu do stażu, nie zarabiając na tym ani grosza”.


– Oferty staży, w trakcie których firmy chcą wyszkolić sobie pracownika, pojawiają się niezwykle rzadko. W większości przypadków takie oferty to zwykłe oszustwa, których celem jest przyciągnięcie naiwnych. Ci, którzy obiecują pracę po zakończonym stażu, a później zatrudniają kolejnego praktykanta, są najgorsi – uważa Tomek.


Raz, a dobrze


Zdarzają się, rzecz jasna, wyjątki. Część firm i organizacji proponuje studentom płatne praktyki. W ostatnich ogłoszeniach znaleźliśmy m.in. oferty TUI (turystyka), PWC i KPMG (doradztwo), UPC i ING (bankowość), Volvo, Samsung, Tesco, a także Danone, Ferrero i Bakalland (branża spożywcza) oraz Greenpeace.


– Już od pierwszych dni w firmie stażyści otrzymują ambitne zadania, za które są odpowiedzialni. Zależy nam, aby mogli wykorzystać wiedzę zdobytą na studiach. Wynagrodzenie jest sprawą oczywistą. Część obecnych pracowników zaczynała karierę zawodową właśnie od stażu – podkreśla Maja Krywolewicz z firmy Bakalland.


A kiedy nie ma wynagrodzenia i trzeba skupić się na tym, co można wynieść ze stażu? Łatwiej o to, gdy praktyki mają sens.


Tomek: – Trafiłem do portalu poświęconego tematyce dzieci i młodzieży. Zasady były jasne: półroczny, bezpłatny staż, bez możliwości zatrudnienia na etat. Ja daję swoją pracę, a redaktorka, z którą współpracowałem – swoją wiedzę. Staż był wymagający, ale po jego zakończeniu wiedziałem, że nie był to stracony czas.


Jakub, były stażysta organizacji Humanity in Action, też wiedział, na co się pisze. – Staż wspominam dobrze choćby ze względu na atmosferę. Do moich obowiązków należały głównie działania biurowe – drukowanie materiałów, przygotowywanie baz danych czy monitoring mediów. Nie było to zbyt pobudzające intelektualnie, ale już na pierwszej rozmowie dano mi do zrozumienia, że potrzebne są osoby właśnie do takich zadań. Czułem satysfakcję, że mogę pomóc w działalności na rzecz praw człowieka. Przełożeni byli fair: starali się pokazać organizację od kuchni. Jednak w dłuższej perspektywie łapanie się samych staży nie przyniesie wiele korzyści. Lepiej ograniczyć się do jednego, a dobrego. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2015