Generacja w tarapatach

Są spisani na straty przez „czynniki obiektywne” czy przeciwnie: są pokoleniem możliwości, których nie miało przed nimi żadne inne? Tak czy inaczej, co czwarta osoba szukająca pracy w wieku poniżej 24 lat nie może jej znaleźć.

17.04.2012

Czyta się kilka minut

Rokitno, gmina Lubartów - segregacja śmieci przez ludzi nielegalnie pracujących na wysypisku. / fot. Rafał Michałowski, Agencja Gazeta
Rokitno, gmina Lubartów - segregacja śmieci przez ludzi nielegalnie pracujących na wysypisku. / fot. Rafał Michałowski, Agencja Gazeta

PROLOG

Karolina (24 l.), po studiach, młoda mężatka: – Jesteśmy straconym pokoleniem, nie ma dla nas pracy, a państwo nam nie pomaga. Nie ma jak skrzydeł rozwinąć.

Ilona (23 l.), studentka dwóch kierunków: – Co nam po wykształceniu, skoro ono nic nie daje?

Sylwia (26 l.), dwa fakultety, pracuje od roku: – Spada wartość rodziny na rzecz pogoni za kasą. Jesteśmy straceni.

Krzysztof (25 l.), politolog, od pięciu lat na „umowie śmieciowej”: – Dorastamy w doświadczalnej demokracji „pookrągłostołowej”, ze wszystkimi wadami kapitalizmu zachodniego oraz bagażem myślenia i postępowania odziedziczonym po rodzicach. W PRL było g..., ale po równo. Teraz jest wszystko albo nic. Bez kasy jest się nikim.

Wojciech (23 l.), kończy prestiżowe studia: – Jesteśmy murzynami Europy.

AKT PIERWSZY: PIĘTNO

Co czwarta osoba w wieku 15-24 lat, która szukała pracy pod koniec 2011 r., nie mogła jej znaleźć. Bezrobotnych w tej grupie było o 3 pkt. proc. więcej niż rok wcześniej. Dla porównania: wśród ich rodziców pracy nie miał co czternasty. Średnia pensja wśród najmłodszych pracowników (21-25 lat) to ok. 2,5 tys. zł brutto (w grupie 31-35 lat ok. 4 tys. zł – dane Sedlak&Sedlak), czyli o kredycie na mieszkanie nie ma co marzyć.

Połowa badanych poszła na studia, bo miało im to dać dobry start w dorosłość, karierę i dostatnie życie, ale bezrobocie wśród osób z wyższym wykształceniem jest najwyższe w polskiej historii po 1989 r. Międzynarodowa Organizacja Pracy alarmowała w 2010 r., że o ile nie pojawią się rozwiązania, które pomogą młodym wejść w dorosłość, będziemy mieć „stracone pokolenie”. W Polsce powstał, opisujący ich sytuację, raport „Młodzi 2011”, ale ministerstwo finansów zamroziło środki z Funduszu Pracy m.in. na aktywizację bezrobotnych, na czym najbardziej ucierpieli właśnie oni. W myśl zasady: jesteś młody – dasz sobie radę sam.

A młodzi są coraz bardziej sfrustrowani, co widać było w trakcie protestów przeciwko ACTA. Rośnie też grupa NEET-sów, czyli młodych, którzy nie pracują, nie uczą się ani nie przygotowują do zawodu. W Polsce jest ich 580 tys. i, jak szacuje Eurofound (Europejska Fundacja na rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy), ich roczne utrzymanie kosztuje ponad 5 mld euro (1,5 proc. polskiego PKB). Grupie tej grozi „efekt piętna”: młodzi, którzy na początku doświadczają bezrobocia lub niestabilnych form zatrudnienia, przez całe życie zarabiają mniej, ciężko im o stabilność zawodową, są mniej zaangażowani społecznie, później zakładają rodziny, częściej chorują i krócej żyją.

– „Stracone pokolenie” to za mocne określenie, bo spora grupa jakoś sobie radzi. Ale warto zapytać, jak dużej części się nie uda? Nie ze względu na niskie umiejętności i kwalifikacje, tylko z powodu sytuacji na rynku pracy. Nie zazdroszczę im, bo widzę, że teraz trudniej zacząć – mówi specjalizujący się w politykach publicznych dr Andrzej Zybała z Krajowej Szkoły Administracji Publicznej, i wylicza zmartwienia młodych: struktura gospodarki i pogarszające się perspektywy; mało miejsc pracy; nieprzyjazne, nieelastyczne formy zatrudnienia; nieadekwatne do potrzeb gospodarki kształcenie; trudności w usamodzielnieniu i założeniu rodziny; słabe publiczne służby zatrudnienia; niesprofilowana na pomoc młodym polityka państwa.

– W walce o pracę coraz bardziej liczą się nieformalne czynniki oraz możliwość odbycia wolontariatu czy stażu, a nie każdego stać, by pracować bez wynagrodzenia – dodaje.

– Młodzi dwukrotnie rzadziej otrzymują zatrudnienie i mniej zarabiają, ale nic w tym dziwnego – mówi prof. Krystyna Szafraniec z UMK w Toruniu. – Mamy kryzys i jego ofiarami wszędzie są przede wszystkim młodzi.

Prof. Szafraniec, autorka raportu „Młodzi 2011”, uważa, że za kreowanie obrazu „straconego pokolenia” odpowiedzialne są przede wszystkim media: – Kryzys może ich upośledzić, utrudnić start, ale o niczym nie przesądzi. Szansa zawsze istnieje.

A co w sytuacji, kiedy większość młodych poczuje się stracona? Prof. Szafraniec nie wyklucza buntu i wyjścia na ulicę lub psychofali, czyli przejęcia przez młodych ludzi napięć, które generuje system i gospodarka. – Tam, gdzie są wysokie wskaźniki bezrobocia i poczucie złej perspektywy, rosną również wskaźniki przestępczości, chuligaństwa i patologii, będące w prostej linii efektem kumulujących się frustracji. Częstsze są też nerwice, depresje, zachowania autodestrukcyjne, w tym nałogi, próby samobójcze i samobójstwa.

AKT DRUGI: WYPOWIEDZENIE WOJNY

– Wysokie bezrobocie wśród młodych to przede wszystkim efekt niedopasowania podaży do popytu kompetencji na rynku pracy – twierdzi Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami. – Pracodawca, zatrudniając młodego pracownika, musi ponieść spore nakłady na jego douczanie, bo system edukacji nie jest w stanie tego zrobić. Chociaż rynek pracy nie jest już tak dynamiczny jak w 2008 r., gdy 80 proc. pracodawców poszukiwało pracowników (dziś jest to 20 proc.), trzy czwarte z nich ma trudności ze znalezieniem właściwych osób.

Potwierdza to Halina Frańczak z firmy doradczej Deloitte, współautorka badania „Pierwsze kroki na rynku pracy”: – Znam firmę, która musi mieć własną szkołę rzeźników, bo nie mogła znaleźć ludzi z kwalifikacjami. System szkolnictwa zawodowego został zorganizowany bez związku z potrzebami przyszłych pracowników.

– To największy dramat, jaki można sobie zafundować: z jednej strony mamy olbrzymie bezrobocie, a z drugiej pracodawcy nie mają rąk do pracy – mówi dr Zybała. – Gospodarka nie tworzy aż tylu miejsc pracy dla ludzi z wyższym wykształceniem. To pięknie brzmi, gdy 50 proc. młodzieży studiuje, ale trzymajmy się ziemi. Powinniśmy rozwijać średnie szkolnictwo zawodowe, bo tam jest kopalnia miejsc pracy.

Jak wynika z badania Deloitte, 60 proc. polskich studentów uważa, że system szkolnictwa wyższego źle przygotowuje do pełnienia przyszłych obowiązków zawodowych, a 71 proc. twierdzi, że nie przygotowuje nawet do szukania pracy. – Dlatego studenci, zaraz po rozpoczęciu studiów, starają się zdobyć umiejętności praktyczne, kładąc często większy nacisk na doświadczenia zawodowe niż na samą naukę. Z drugiej strony, młodzieży przekazuje się informację, że tylko studia przygotowują do zawodu, więc studiują – zauważa Frańczak, podkreślając, że presja na posiadanie wyższego wykształcenia przyzwyczaiła rynek do posiadania dyplomu także na stanowiskach, które tego nie wymagają.

Zdaniem prof. Szafraniec problemem jest także zły wybór ścieżki kształcenia, bez rozpoznania własnych możliwości, predyspozycji i tego, co oferuje rynek: – Część nastolatków nawet nie wie, co ich interesuje, i określa siebie tylko w kategorii: ścisłowiec/humanista. Studia wybierane są przypadkowo, ze względu na dostępność lub modę. Refleksja następuje na drugim i trzecim roku. Pojawia się wtedy pytanie: dlaczego uczelnie kształcą akademicko, a nie do zawodu? To dobre pytanie, a odpowiedź jest złożona. Bo nie wiadomo, czy tak być nie powinno; bo nie wiadomo, jakim cudem profesura z akademickiej miałaby się nagle stać profesurą o praktycznych kompetencjach; bo nie wiadomo wreszcie, jakie zawody będą poszukiwane. Zresztą jest więcej niż pewne, że to nie zawody będą poszukiwane, ale ludzie, którzy umieją reagować na nowo powstające społeczne potrzeby i wokół nich budować własne kariery. Nie będzie „gotowych” zawodów (a przynajmniej nie tak dużo) – będą zajęcia i usługi do wykonania. Przeciętny polski nastolatek nie ma pojęcia, że świat zmierza w takim kierunku, i ciągle stawia na klasycznie rozumiane wykształcenie. Co więcej: nie rozumie, jak powstają miejsca pracy, od czego zależy ich przyrost, a co decyduje o ich braku. Nadzwyczaj często jest przekonany o tym, że to kwestia złej lub dobrej woli pracodawców, a jeszcze częściej udolności lub nieudolności rządu, jakby nie wiedział, że wybraliśmy jednak inny ustrój.

Dziś na rynku pracy samoświadomość jest wartością bezcenną. Dyplom stał się tylko jednym z punktów CV, równie ważnym jak doświadczenie i cały zasób „umiejętności miękkich”, takich jak dojrzałość, obowiązkowość, elastyczność, zdolność szybkiego uczenia się oraz adaptacji do nowych sytuacji i kultury organizacyjnej, pracy zespołowej i projektowej, komunikowania się czy rozwiązywania sytuacji stresowych i konfliktowych.

– „Umiejętności miękkich” wymaga się praktycznie w każdym zawodzie, więc powinno się ich uczyć już od szkoły podstawowej. Od wiedzy encyklopedycznej bardziej potrzebne jest kojarzenie faktów, analizowanie informacji, wyławianie ważnych treści z szerszego kontekstu, logiczne pisanie w języku polskim, czego szkoła nastawiona na rozwiązywanie testów nie uczy – ocenia Palikowski. Jego zdaniem sporym problemem jest rozczarowanie młodych wchodzących na rynek pracy, których wyobrażenia o pracy i wymagania w stosunku do pracodawców są oderwane od realiów. Dlatego zachęca młodych do aktywności w trakcie nauki: zdobywania doświadczeń zawodowych i działalności społecznej.

– W Polsce wciąż pokutuje mit, że każda edukacja odmienia życie. Rodzice naiwnie wierzą, że los dziecka będzie lepszy niż ich, gdy będzie się uczyło, nawet w kiepskiej szkole. A to bujda na resorach – zauważa dr Zybała i podkreśla, że edukacja musi być formowana przez państwo według przyjętego założenia, tak by nie rodzić frustracji: – Kennedy powiedział, że jeśli ktoś proponuje wam zły model edukacji, traktujcie to jako wypowiedzenie wojny.

AKT TRZECI: NA RATUNEK

Prof. Szafraniec przekonuje, że wykształcenie, chociaż niczego już nie gwarantuje, jest niezbędne, by zrozumieć złożoność współczesnego świata i móc się w nim poruszać. Młodzi będą się kształcić, będą zabiegać o dyplomy, choć w liczbach bezwzględnych będzie ich coraz mniej, bo idą roczniki demograficznego niżu. – Musimy się nastawić, że trzeba będzie zmienić spojrzenie na karierę i sukces, szukać wartości nie w pozycji społecznej i standardzie życia, lecz w jego jakości i stylu. Dobre czasy, w których można realizować w pełni młodzieńcze aspiracje i dążenia, zdarzają się tylko niektórym pokoleniom. Większość generacji żyje w mało przyjaznych warunkach i w nich również musi się umieć odnaleźć – mówi. – Marzenia ma każde pokolenie i jakąś część tych marzeń zawsze trzeba oddać.

Pozostaje, oczywiście, pytanie: jak dużo trzeba oddać? – Zadziwiająco dużo można ochronić, gdy się zrozumie, że wiele zależy od nas samych, że szanse buduje nie tylko władza, jacyś „oni”, lecz również „my” – mówi autorka raportu „Młodzi 2011”.

– Współczesny rynek pracy jest rynkiem straconych marzeń o stabilności. Młode pokolenia dotyka to bardziej, ale starsze też nie są wolne od tego zmartwienia. Nikt z nas nie ma gwarancji, że nie stanie się za chwilę straconym pokoleniem – zauważa Frańczak. Paradoksalnie, młodszym może się w tych czasach żyć lepiej, bo są bardziej efektywni, mobilni i elastyczni, a tego oczekuje teraz rynek pracy.

Jest jednak haczyk. – Odpowiedzialność za stabilność pracy przechodzi z pracodawcy na pracownika i tu młodzi mogą mieć problem na starcie: w Polsce nie ma dojrzałych rozwiązań wspierających ich w trakcie edukacji i wchodzenia na rynek. Brak pomocy w procesie wchodzenia w dorosłość powoduje stres i w pewnym momencie ludzie wybierają kosztowne społecznie rozwiązania umożliwiające szybsze usamodzielnienie: emigrują – dodaje Frańczak.

Zdaniem przedstawicielki Deloitte, kilka działań można podjąć już dziś: zwiększyć kooperację między szkołami a firmami oraz między uczelniami polskimi i zagranicznymi; finansować staże, także zagraniczne; zastanowić się, gdzie są zasoby, w które warto inwestować; stworzyć system grantów czy akceptowalne przez rynek gwarancje na kredyty oraz ułatwić młodym prowadzenie działalności gospodarczej. – Programy, które mamy dziś, to zaledwie zalążek takich rozwiązań, a ich budżety po prostu śmieszą – mówi.

Potrzebę nowych rozwiązań dostrzegają powoli prywatni przedsiębiorcy, którzy chętniej angażują się w programy kierowane do młodych.

– Realizujemy dwa takie programy: z Orange Polska (przeznaczony dla studentów) i branżą energetyczną (dla uczelni i szkół kształcących w kierunkach technik elektryk i technik elektroenergetyk) – mówi Palikowski, który obserwuje, że przedsiębiorstwa chętniej podejmują takie inicjatywy, bo widzą, że za kilka lat problem z pozyskaniem odpowiednich pracowników będzie ogromny.

– Widzimy ze strony młodych pozytywne dążenie do wypełniania luk kompetencyjnych, które zostawiła edukacja – mówi Michał Lewczuk z Orange Polska, która od lat prowadzi program „Twoja Perspektywa”. – Na podstawie kluczowych, innowacyjnych projektów Orange chcemy przekazywać studentom wiedzę praktyczną, która nie jest rozwijana na studiach. Uczymy pracy zespołowej oraz projektowej. Staramy się również pokazywać, jak zachowywać się na rynku pracy, jak świadomie wybierać pracodawcę, jak prezentować się na rozmowie rekrutacyjnej, jak przedstawić umiejętności, na których pracodawcy szczególnie zależy – wylicza zadania programu, ale także korzyści firmy z jego realizacji: budowanie pozytywnego wizerunku, zaangażowanie pracowników, możliwość pozyskania talentów.

Z raportu „Pierwsze kroki na rynku pracy 2011” wynika, że 81 proc. młodych Polaków zdobywało w trakcie studiów doświadczenie zawodowe, 69 proc. było gotowych przenieść się do innego miasta ze względu na ciekawą ofertę pracy, a 59 proc. – do wyjazdu za granicę. W pierwszej pracy liczył się dla nich przede wszystkim udział w ciekawych, rozwijających projektach; wynagrodzenie nie było nawet na podium.

– Studenci racjonalnie podchodzą do pierwszych doświadczeń zawodowych. Mają też dużą dozę samoświadomości: wiedzą, czego jeszcze nie potrafią, co chcieliby rozwijać, a co już umieją. To osoby pewne swego, ale nie zadufane i kroczące w chmurach – mówi Lewczuk.

– W badaniach widać, że młodzi ludzie na początku kariery są w stanie zaakceptować duże obciążenie (więcej godzin pracy, wysokie wymagania pracodawcy, pracę zdalną), wiedząc, że to inwestycja, którą warto ponieść – mówi Frańczak. I podkreśla: – Młodzi są absolutnie kluczowym zasobem dla gospodarki. Głodni sukcesu, wyedukowani, efektywni, technologicznie przygotowani, stymulują innowacje, szybko akceptują zupełnie inne środowisko.

EPILOG

Monika (26 l.), od roku w korporacji: – Otwarte granice, możliwość podróżowania, prawie nieograniczony dostęp do szkolnictwa wyższego. Z pewnością mamy dużo większe szanse niż pokolenie naszych rodziców.

Piotr (23 l.), po studiach chce założyć własny biznes: – Jesteśmy pokoleniem szansy. Jak każde nowe pokolenie. Szansę mamy jeszcze większą, bo jesteśmy pierwszą generacją, która od zawsze ma do czynienia z informatyką i żyje w czasach dynamicznego rozwoju.

Natalia (25 l.), dwa fakultety, 4 lata praktyk: – Nie straszcie nas, ale też nie łudźcie nierealnymi idyllami. Nie chcemy ryb, bo te złowimy sami. Szukamy wędek. Pomóżcie nam je znaleźć i zacząć dorosłość, bo wasz spór o wiek emerytalny pozostanie teoretyczny. My bez pracy na emeryturę nie zapracujemy w ogóle.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2012