Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Stachnik Franz, kapral, 40. Pułk Piechoty, 14. kompania, zam. Galicja, powiat Ropczyce; ranny”. Ten lakoniczny zapis znajdziemy na liście strat armii austro-węgierskiej, opublikowanej 2 stycznia 1915 r. W tej chwili 27-letni Franciszek Stachnik ze wsi Paszczyna, zmobilizowany w sierpniu 1914 r., przebywał już w szpitalu w Czechach. Ale o tym, że żyje, jego bliscy mogli dowiedzieć się dopiero później. Na razie armia carska okupowała większość Galicji.
Ten chłopski syn z ambicjami (w II RP będzie kierował w Paszczynie Domem Ludowym) prowadził dziennik, od sierpnia do listopada, kopiowym ołówkiem w zeszycie. To obserwacje zwykłego żołnierza, absolutnie oddolne: jesienne marsze, atak i odwrót, emocje, koledzy (40. Pułk tworzyli poborowi-Polacy). Próbka: „Ponieważ w obecnym czasie wojny nikt nie jest pewnym, czy za dni kilka, kilkanaście lub za kilka tygodni nie będzie musiał pożegnać się z życiem, ja nie chciałbym zginąć, nie zostawiając nic, co by mię żyjącym mej rodziny przypominało, więc postanowiłem pisać pamiętnik, który, myślę, że w razie mej śmierci ktoś mej rodzinie odeśle”.
Miał szczęście – rana odniesiona pod Klimontowem sprawiła, że na front nie wrócił. Dziennik pieczołowicie wydał wnuk: są tu także liczne zdjęcia, mapy i teksty ukazujące kontekst zdarzeń, w których – na dole historycznej hierarchii – uczestniczył Stachnik.
„Transporty jeńców rosyjskich widzieć można codziennie na ulicach. (...) Przyprowadzono do Krakowa kilka transportów, jeden z nich liczący ok. 500 jeńców, w tym trzy czwarte Polaków (...). Jeńców częstowała publiczność papierosami i łakociami. (...) 20-letni żołnierz w szarym szynelu rosyjskim mówi: »Wybierałem się już dawno do Krakowa, ale nie miałem dogodnej sposobności... Przynajmniej teraz zobaczyłem wasze miasto«” – donosił 24 listopada 1914 r. galicyjski „Ilustrowany Kurier Codzienny”. W tym momencie armia carska była już pod miastem; zdawało się, że Twierdza Kraków zostanie oblężona, dzieląc los Przemyśla.
Artykuł w „Ikacu” (jak zwano ten dziennik) trafił do antologii „Polski wir I wojny”. To markowy produkt Ośrodka KARTA, kolejna jego publikacja prezentująca panoramę ważnego momentu dziejów, tworzona przez „puzzle”: relacje, prasę, dokumenty. Zamiarem twórców było pokazanie, jak Polacy z trzech zaborów – elity (politycy, literaci, wojskowi itd.) i zwykli ludzie – odbierali wydarzenia lat 1914-18 i jak zmieniła się samoświadomość polskiego społeczeństwa.
A zmiana była kolosalna. Gdy zaczynała się wojna, we wszystkich zaborach dominowała lojalność wobec „naszych” cesarzy, podsycana tak silną niechęcią do Niemców (w zaborze rosyjskim) czy Rosjan (w pruskim i austriackim), że latem 1914 r. można było mówić o powszechnym propaństwowym patriotyzmie. We wszystkich zaborach mobilizacja przebiegła sprawnie; władze rosyjskie były wręcz zdumione – wprawdzie od Powstania Styczniowego, ostatniego masowego zrywu, minęło pół wieku, ledwie kilka lat wcześniej, w 1905 r., kozacy masakrowali demonstrantów w Warszawie.
Nie tylko polscy politycy z parlamentów trzech monarchii, ale też masy społeczne przyszłość „sprawy polskiej” widziały w zwycięstwie Mikołaja, Wilhelma lub Franza Josepha – w postaci większej autonomii (tylko w Galicji sądzono, że podwójna monarchia może stać się potrójną, jako Austro-Polsko-Węgry; polską część miałyby tworzyć Galicja z odwojowanym zaborem rosyjskim). Wiele musiało się zdarzyć, nim powszechne stało się przekonanie, że Polska niepodległa jest realna – i nim Piłsudski mógł napisać, w rozkazie noworocznym na 1 stycznia 1919 r.: „Polska nowa, Polska wolna zrodziła się z upadku najpotężniejszych mocarstw”.
Jakiś czas temu ubolewaliśmy na tych łamach, że – inaczej niż na Zachodzie, gdzie stulecie 14/18 jest w centrum uwagi – w Polsce niewiele się dzieje. Wypada nieco skorygować ten osąd. Wprawdzie rocznicę potraktowano po macoszemu, także przez państwo – choć zginęło wtedy 10 razy więcej Polaków niż Amerykanów – ale przynajmniej jest trochę książek. Odnotujmy też tłumaczenia: pracę Theo Aronsona (opowiada o 14/18 z perspektywy dynastii Europy, dla których był to konflikt „w rodzinie”, zresztą o fatalnych skutkach dla monarchii), wspomnienia Blaise’a Cendrarsa (Szwajcar, młodziutki pisarz, zaciągnął się do Legii Cudzoziemskiej i rok walczył na froncie zachodnim – póki nie stracił ręki), a także kryminał Pierre’a Lemaitre’a, we Francji bestseller („TP” pisał o nim w nr. 16/2014).
Jeśli ktoś zaś sądzi, że „lekcje” I wojny trącą już banałem (w duchu: „ludzkość nic się nie nauczyła”), ten powinien sięgnąć po pracę Piotra Zaremby. Jego opowieść o USA i ich prezydencie to lektura nie tylko dla pasjonatów (szczegółowość, z jaką Zaremba rekonstruuje kulisy polityki sto lat temu!), lecz także dla polityków i publicystów zajmujących się działaniami Rosji i reakcjami Zachodu. Bo opus Zaremby to opowieść o tym, ile wysiłku wymaga zmobilizowanie kraju demokratycznego do udziału w konflikcie (także „tylko” politycznie i gospodarczo), jeśli nie został on zaatakowany (błąd Japonii z 1941 r.).
Śledzenie zabiegów prezydenta USA Wilsona, by jego kraj poparł odległą Ententę – choćby politycznie i gospodarczo – może być pewną pociechą dla tych z nas, którzy sądzą, że Zachód powinnien mocniej wesprzeć Ukrainę. Nie, nie idąc na wojnę z Rosją – lecz „tylko” politycznie, gospodarczo lub/i uzbrojeniem, by Ukraińcy mieli czym się bronić. Najwyraźniej trzeba tu wiele cierpliwej stałości – i sztuki przekonywania.
"U progu Wielkiej Wojny. Dziennik F. Stachnika", Wyd. Szkolne Omega 2014
"Polski wir I Wojny", opr. A. Dębska, KARTA 2014
P. Zaremba, "Demokracja w stanie wojny", Neriton 2014
T. Aronson, "Zwaśnieni monarchowie", Wyd. Literackie 2014
B. Cendrars, "Odcięta ręka i inne wojenne opowieści", Noir Sur Blanc 2014
P. Lemaitre, "Do zobaczenia w zaświatach", Albatros 2014