Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Z czego bierze się religijne zdziecinnienie polskich katolików?
Choćby z tego, że w Polsce nie ma katechezy dorosłych: znaczna część katolików kończy katechezę na poziomie szkoły podstawowej. W efekcie, choć są już dorośli, “sięgają po wzorce czy sformułowania znane z dzieciństwa".
Co gorsza, także katecheza dzieci jest infantylna - “nawet jak na dzieci". Przykładem choćby popularne karteczki służące do kontroli obecności na Mszy czy też karteczki z wypisanymi grzechami przed pierwszą spowiedzią. “Problem polega na błędnej koncepcji formacji religijnej dzieci, wedle której ktoś liczy dziecku grzechy, radzi, żeby je sobie zapisało na kartce, co więcej - wpaja lęk, że jeśli któregoś zapomni, to spowiedź może być nieważna". Dziecięca katecheza w Polsce opiera się nierzadko na budzeniu lęku. I owszem, w jednym sensie jest to skuteczne - “kościół w czasie nabożeństwa jest zapełniony dziećmi". Lecz metoda taka wzmacnia równocześnie “niedojrzałe schematy przeżywania własnej religijności", co negatywnie odbija się też w wieku dojrzałym. “Wychowanie dzieci winno opierać się na zasadzie wolności, wychowania do wolności. Nawet jeśli ubędzie nam nieco dzieci na nabożeństwie majowym, ostatecznie korzyści i tak będą zbawienne. W wychowaniu na dłuższą metę trzeba odwoływać się do wolności, również dziecka, bo potem owocuje to dojrzalszym chrześcijaństwem".
Z kolei sakrament bierzmowania, wedle tradycji mający być właśnie sakramentem chrześcijańskiej dojrzałości, w praktyce staje się często, paradoksalnie, momentem rozstania z Kościołem. W wielu przypadkach bowiem edukacja religijna dzieci kończy się na bierzmowaniu: “Spora część rodziców zdaje sobie sprawę, że bez tego sakramentu ich pociechy mogą mieć problemy w parafiach z sakramentem małżeństwa, więc »pchają« je po religijnej drodze uzyskania »glejtu« bierzmowania, a potem już dają sobie spokój".
Z punktu widzenia dojrzałości wiary bierzmowanie młodzieży w wieku 14-15 lat “ewidentnie się nie sprawdza", ba, “często ociera o groteskę czy farsę". Oczywiście, zdarzają się młodzi, którzy przyjmują bierzmowanie dojrzale - ale to wyjątki. Propozycje rozwiązania tego problemu idą w dwóch kierunkach. “Jedni starają się nawiązywać do tradycji wschodniej, starożytnej, w której małym dzieciom »jednocześnie« udziela się trzech sakramentów inicjacji chrześcijańskiej, w porządku: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia. To Eucharystia jest przecież szczytem wtajemniczenia, tymczasem u nas w kościelnej praktyce (bo nie w teologii!) okazuje się, że raczej bierzmowanie". By przyjąć to rozwiązanie trzeba jednak zrezygnować z retoryki o bierzmowaniu “jako sakramencie dojrzałości chrześcijańskiej". Inni sugerują, że “sakrament bierzmowania nie musi być dla wszystkich", a zwłaszcza, że nie musi być wymagany do przyjęcia sakramentu małżeństwa. Zakładają, że “chrześcijanin - osiągając wiek dorosły i wystarczającą dojrzałość wiary - mógłby sam prosić Kościół o bierzmowanie".
I wreszcie: religijna niedojrzałość bywa też cechą kleru. Więcej: jest ona groźniejsza niż infantylizm świeckich, bo duchowni są “na świeczniku" w Kościele - “ich wyraźniej widać i to oni przede wszystkim decydują o kształcie wspólnoty". Niedojrzałość proboszcza musi wywrzeć niszczący wpływ na parafię i duchowość świeckich. Niedojrzałe jest też poczucie, że kapłan - zwłaszcza, kiedy zasiada w konfesjonale - musi być wszechwiedzącym ekspertem od wszelkich problemów moralnych. A przecież, jeśli ktoś sądzi, że wiara zna odpowiedzi na wszystkie pytania i zawiłości życia, to jego dojrzałość szwankuje.
KB