Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Język polski nie ma odpowiednika, ale zdolność psucia każdego święta nie jest nam obca. Jednym z celów obchodów 30. rocznicy powstania Solidarności było przypomnienie światu, jaką rolę w przemianach na mapie świata odegrała Polska: że tu się rozpoczęło obalanie komunizmu, że to Solidarność jest najważniejsza, a nie żadne zburzenie muru berlińskiego.
Nie wiem, czy świat się tym przejął. Dla niego od historii bardziej interesująca jest współczesność. A ta jest daleka od hasła "solidarność". Nawet świętowanie rocznicy przekucia w czyn tej pięknej idei okazało się okazją do awantur. Mnóstwo miejsca w relacjach zajęło to, kto był, kogo nie było, kto na kogo się obraził, kogo wygwizdano i przeciwko komu oklaskiwano kogo innego. Wtedy, przed 30 laty, Jan Paweł II wierzył, że w jego Polsce powstała nowa propozycja dla zwaśnionego świata, i ze wzruszeniem tłumaczył nam i światu, który jego podróż do Polski pilnie śledził, jaka jest moc solidarności. W wielu krajach ludzie łamali sobie języki na tym trudnym słowie, a "Waleza" był jedną z najpopularniejszych postaci globu. I pomyśleć, że to się wydarzyło u nas, że to 9 milionów obywateli totalitarnego państwa potrafiło się solidarnie zorganizować.
Co z tego w nas zostało? Czemu nie potrafimy (jak po bitwie pod Grunwaldem) wygrywać tamtego zwycięstwa? Kiedy pan prezydent zapewnia, że potrafimy, trudno uwierzyć, bo tuż obok brzmi tren żałobny spadkobiercy tamtej "S" - że już wszystko zostało zmarnowane.
Na szczęście poza ekranami telewizorów, poza szpaltami gazet toczy się życie zwykłych ludzi, którzy dzisiaj się po prostu cieszą, że okropna epoka PRL-u odeszła w przeszłość, że jesteśmy wolni. Człowiek szybko przywyka do normalności. Dzisiejszy trzydziestolatek nie jest w stanie sobie wyobrazić horrendalnych nienormalności tamtych czasów. To też jest zwycięstwo Solidarności. To, a także solidarna pomoc ofiarom powodzi, wolontariusze w różnych dziedzinach życia społecznego, wolne wybory, wyborcze batalie i spory, wolność (także głupich) wypowiedzi - to też jest zwycięstwo.
Przestańmy być "guastafestami".