Usiłujemy zrozumieć

Teresa Śmiechowska, historyk sztuki: Podjęcie w sztuce problemu Holokaustu jest trudne. Jak przedstawić unicestwienie? Łatwo popaść w banał czy kicz.

12.04.2013

Czyta się kilka minut

Henryk Beck, tusz na papierze, Warszawa 1944 r.  /
Henryk Beck, tusz na papierze, Warszawa 1944 r. /

PIOTR KOSIEWSKI: Wiele uwagi poświęca się sztuce powstającej w ostatnich dwóch dekadach, która podejmuje temat Zagłady. Ale jest też twórczość, która była świadectwem Holokaustu lub reakcją tych, którzy go doświadczyli.
TERESA ŚMIECHOWSKA: Bardzo ważne jest dla mnie wspomnienie Izaaka Celnikiera. „Zostaliśmy odprowadzeni na cmentarz, w pobliże stacji kolejowej” – opowiadał. – „Z wagonu widzieliśmy bandę pijanych Polaków, którzy rzucając w naszym kierunku kamieniami wykrzykiwali: »Żydy ukrzyżowali Pana Jezusa!«. Z jednej strony dziesiątki zwłok mieszkańców getta, a z drugiej manifestowanie nienawiści – to ostatnie wspomnienie z getta w Białymstoku odebrało mi zdolność mówienia, zamilkłem na wiele dni”. I jeszcze jeden fragment: „Po przybyciu do Auschwitz było przerażająco. Pamiętam, że wszędzie widzieliśmy trupy i osoby konające. Oddałem to w grafice »Przyjazd do Birkenau«”.

Można było sądzić, że artyści, którzy przeżyli wojnę, nie będą już tworzyć. Zamilkną.

Tak, ale słowa Celnikiera dobrze opisują sytuację, w której się znaleźli. Najpierw milczenie. Jednak zobaczone przez nich obrazy były tak straszne, że nie można było ich w sobie zatrzymać. Trzeba było coś z tym zrobić. Konieczne stało się „wyrzucenie z siebie” tych strasznych wspomnień, obrazów. Celnikier tworzy np. grafiki, w których przedstawia stosy trupów. Jonasz Stern, który niejako otrzymał drugie życie wydobywając się spod stosu trupów, w powstałych zaraz po wojnie linorytach przestawia grozę lwowskiego getta.
Są artyści, którzy dosłownie próbują oddać horror, ale inni odchodzą od tej dosłowności. Ten sam Stern zaczyna tworzyć malarstwo materii. Umieszcza w swych obrazach kawałki materii: kości, włosów. Wkleja zdjęcia. Sięga po symbolikę żydowską, po tałes, który wplata w materię dzieła. Czasami trudno też jednoznacznie powiedzieć: to dzieło odnoszące się do Zagłady. Tak jest w przypadku innego ocalonego, wybitnego kolorysty Artura Nachta-Samborskiego. Wreszcie mamy przypadek Aliny Szapocznikow, która przeżyła obóz. Jej spojrzenie jest bardzo indywidualne. Przygląda się własnemu ciału, erotyce, na sobie obserwuje postępy choroby. Ale jej „Ekshumowany” z 1957 r. to rzeźba bezpośrednio dotykająca materii Zagłady. Pokazała korpus wydobyty z ziemi, który wygląda, jakby został zalany lawą.

Zaraz po wojnie powstaje cała grupa prac. Natan Rappaport wykonuje reliefy dla Pomnika Bohaterów Getta. Potem zapada cisza. Marek Oberländer przygotowuje wystawę w 10. rocznicę Powstania w Getcie, ale nie doszło do jej otwarcia, a powstałe prace na całe lata trafiły do muzealnego magazynu.

Miało to bezpośredni związek z ówczesną polityką. Znaczenie miała też postawa: chcemy zacząć żyć od nowa, wyjść z horroru. I nagle przychodzi rok 1955. Wystawa w Arsenale, na której są m.in. „Napiętnowani” Oberländera.

Zmiana jest związana z końcem stalinizmu, z „odwilżą”. Wtedy też zaczyna się upamiętnianie Zagłady. Zostaje ogłoszony konkurs na pomnik oświęcimski, powstaje pomnik w Treblince. Ale w sztuce ten temat powoli schodzi na margines. Przy czym mówimy o pracach, które powstały po Zagładzie. Ale zachowała się grupa prac tworzonych w jej trakcie.

Zachowały się rysunki Romana Kramsztyka czy Witolda Lewinsona. Coraz więcej wiemy o artystach, którzy znaleźli się za murami getta. W 2012 r. pokazaliśmy na wystawie w warszawskiej Kordegardzie przejmujący cykl rysunków Rozenfelda, pochodzący z Archiwum Ringelbluma. W Żydowskim Instytucie Historycznym, w którym różnymi drogami znalazły się prace ocalone z Zagłady i który czuje się spadkobiercą ich twórców, jest jeszcze wiele do odkrycia. Tylko wspomnę o jednym niedawnym odkryciu: Henryk Beck, lekarz-ginekolog, który przez całe życie rysował. Podczas wojny ukrywał się we Lwowie, a potem w Warszawie. W czasie Powstania Warszawskiego prowadził szpital polowy w Śródmieściu, a po jego upadku znalazł się w bunkrze. Tam właśnie powstały jego genialne prace tuszem: to taniec śmierci, w którym wiele jest grozy, ale też duża doza erotyzmu.

Jest też pytanie o obecność Holokaustu po drugiej stronie muru. O prace powstałe podczas wojny czy zaraz po jej zakończeniu.

Np. Władysława Strzemińskiego „Moim przyjaciołom Żydom”. Niezwykły cykl kolaży powstał w 1945 r., w których połączył swą unistyczną linię z elementami dokumentu ze zdjęciami kości, trupów. Jest cykl „Kamienie krzyczą” Bronisława Linkego, na który można patrzeć z dziwnym uczuciem. To, co tam widzimy, to realistyczny horror. Można wymienić jeszcze kilka przykładów. Ale też postawić pytanie: dlaczego jest ich tak mało?

Wreszcie mamy do czynienia z kolejną, „trzecią falą” zainteresowania Zagładą.

Można pytać: o co chodzi? To jakaś moda? Uważam, że nie. To pokolenie, które zauważyło pustkę po swoich sąsiadach. I w sposób niezwykle gwałtowny domaga się odpowiedzi na pytanie: skąd ta pustka, co się stało? Mamy całą plejadę artystów od Mirosława Bałki czy Zbigniewa Libery, ale też Wojciecha Wilczyka z jego cyklem fotografii polskich synagog, po niezwykły „Zielnik” Elżbiety Janickiej, która sfotografowała rośliny rosnące dziś na terenie byłego obozu w Treblince czy „Po Jedwabnem” Zofii Lipeckiej. Są też artyści, o których może mniej się mówi, jak żyjący w Göteborgu Maciej Klauzner, który w swych kolażach multiplikuje napis zobaczony na ścianie w obozie w Brzezince: „Wassertrinken Verboten / Zabronione jest picie wody”. Pytałam go, dlaczego to robi. „Pokolenie moich rodziców było przetrącone – odpowiedział – próbuję pokazać to przetrącenie moich najbliższych”. Z kolei urodzony w 1978 r. Kacper Borowczyk w swych obrazach powtórzył zdjęcia dawnych mieszkańców zamieszczone w ramach akcji „Warszawa Singera” na domach przy Próżnej, jedynej ocalałej ulicy warszawskiego getta. Stworzone przez niego portrety przypominają postacie dybuków.
Podjęcie w sztuce problemu Holokaustu jest bardzo trudne. Jak przedstawić śmierć? Unicestwienie? Łatwo popaść w banał czy kicz. A jednak artyści wciąż mierzą się z tym tematem. Szczególnie w Polsce ten temat, jak nigdzie indziej, jest obecny i żywy. Dlaczego? Rabin Byron L. Shervin zauważył, że wiedząc o Holokauście coraz więcej, rozumiemy coraz mniej. Usiłujemy zrozumieć, ponieważ chcemy zrozumienia.

TERESA ŚMIECHOWSKA jest historykiem sztuki. Kieruje Działem Sztuki Muzeum Żydowskiego Instytutu Historycznego. Kurator i koordynator wystaw. Współpracowała z wieloma artystami i instytucjami kultury, m.in. w ramach Roku Polskiego w Izraelu w latach 2008–2009.

WYSTAWY:
„Sztuka polska wobec Holokaustu”, Warszawa, Żydowski Instytut Historyczny, wystawa czynna od 17 kwietnia do listopada 2013 r.
„Archeologia. Sztuka polska wobec Holokaustu”, Warszawa, Galeria Kordegarda, wystawa czynna od 19 do 28 kwietnia 2013 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2013