Upadła męskość

Mówienie o pijanej kobiecie, że można ją wykorzystać, to wyraz ekstremalnej pogardy. Skąd wyniesionej?

29.09.2014

Czyta się kilka minut

 / Zdjęcie Rafała Ziemkiewicza: Andrzej Lange / SE / EAST NEWS // Grażyna Makara, montaż „TP”
/ Zdjęcie Rafała Ziemkiewicza: Andrzej Lange / SE / EAST NEWS // Grażyna Makara, montaż „TP”

BEATA CHOMĄTOWSKA: „Kto nigdy nie wykorzystał nietrzeźwej, niech pierwszy rzuci kamieniem” – to publicysta Rafał Ziemkiewicz, komentujący sprawę wyrzuconego z zakonu dominikanów duchownego, który napastował seksualnie pijaną kobietę. Skąd się biorą takie wypowiedzi?


EWA WOYDYŁŁO-OSIATYŃSKA: Najczęściej są niekontrolowanym przejawem wewnętrznych przekonań. Istnieją ludzie, których zapatrywania nie mieszczą się w kanonie dobrych stosunków międzyludzkich – i tu właśnie mamy tego przykład.


A może chodzi o chęć zwrócenia na siebie uwagi? W myśl zasady: palnę coś kontrowersyjnego i znów będę w centrum zainteresowania.


Gdyby chciał zwrócić na siebie uwagę, dowodziłby z kamienną miną we wtorek, że jest środa, a nie wygłaszał sądów obrażających kobiety. Zresztą ten publicysta nie cierpi na brak popularności.
Podejrzewam, że on rzeczywiście powiedział, co myśli, a ponieważ na dodatek czuje się częścią środowiska, które uważa podobnie, nie miał oporów z wyrażaniem swoich opinii publicznie. To nie jest sytuacja ks. Lemańskiego, który wygłaszał poglądy na tyle odosobnione, że szybko go uciszono.
Dam inny przykład. Współpracuję z Polonią i niedawno, po serii wykładów w jednym z zachodnioeuropejskich miast, podszedł do mnie ksiądz, świetny organizator, który stara się integrować polonijne środowiska, i chcąc mnie uhonorować, wręczył w prezencie kubek z nadrukiem. „Pani doktor – mówi – w dowód wdzięczności. Na tym kubku jest tak, jak powinno być”. Przyglądam się: mężczyzna na pierwszym planie, kobieta na drugim. I on to mówi z przekonaniem i w dobrej wierze mnie, świadomej feministce, wychowanej również przez świadomą feministkę, absolwentce żeńskiej szkoły o feministycznym klimacie... Feminizm to nic innego jak przekonanie o równości kobiety i mężczyzny, a nie o czyjejkolwiek dominacji.
Obawiam się więc, że redaktor Ziemkiewicz nie jest w swych poglądach odosobniony.
Ci, którzy tak myślą, opierają swój światopogląd na nierówności. Boją się słowa gender, edukacji seksualnej, tłumaczenia dzieciom w szkole, że mają prawo powiedzieć „nie” nawet własnemu wujowi, który chce je obcałować. Nie rozumieją, że nie chodzi o zamach na rodzinę, lecz o przygotowanie człowieka do decydowania o sobie i wyznaczania granic, których innym nie wolno przekraczać. No ale w tej formacji nikt nie chce, by ludzie decydowali sami o sobie. Lepiej żeby słuchali wszystkowiedzących.


Rzecz nie dotyczy tylko środowisk konserwatywnych, bo podobne hasła padają z prawa i lewa. Janusz Palikot o Wandzie Nowickiej: „być może chce zostać zgwałcona”. Nieżyjący już Andrzej Lepper: „jak można zgwałcić prostytutkę?”. Janusz Korwin-Mikke: „gdyby pan się znał na kobietach, toby pan wiedział, że zawsze się je troszeczkę gwałci”. Burmistrz warszawskiego Ursynowa Piotr Guział wykpiwający kobietę, która padła ofiarą gwałciciela w Lesie Kabackim, bo „jak ona biegła po ciemku?”. Przypominają się też Kuba Wojewódzki i Michał Figurski wraz z ich niewybrednymi radiowymi żartami o Ukrainkach...


Są to pokrzykiwania ginącego świata, opartego na dogmacie nierówności; świata, który zdaje sobie sprawę, że jego czas przemija. Wystarczy się nieco wychylić za horyzont: czemu Dania, Szwecja czy Belgia przodują w rankingu krajów, z których ludzie nie chcą emigrować? Bo tam się dobrze żyje ludziom z ludźmi.
Oczywiście ma na to wpływ także masa dobrych rozwiązań prospołecznych, ale w żadnym z tych krajów znany publicysta nie sugerowałby bezkarnie, że zapewne każdy mężczyzna zgwałcił kiedyś pijaną kobietę. Oburzyłyby się nie tylko kobiety, jak pani i ja – inni mężczyźni przestaliby podawać rękę takiemu gościowi.


Dania, Szwecja – owszem. Ale nie byłabym pewna, że szowinistyczne zachowanie wobec kobiet to nasza specjalność. Wystarczy przywołać żarty względem byłej premier Australii. Podczas jednego z przedwyborczych przyjęć jej polityczni rywale serwowali „smażoną przepiórkę Julii Gillard”. W menu zaznaczono, że ptak ma „małe piersi i ogromne uda”.


Tak, bezczelne zachowanie względem kobiet nie jest specjalnością homo polonicus, lecz wiąże się z silną obecnością w kulturze pierwiastka maczo, który przypisuje sobie prawo do przedmiotowego traktowania kobiet, zwykle też z seksualnym podtekstem. Jeśli kobieta sama nie wywalczy sobie podmiotowości, to nadal wielu będzie mówić, nawet w jej obecności, w trzeciej osobie: „ona to czy tamto...”, zamiast zwrócić się bezpośrednio do niej.
To przejawia się na rozmaitych poziomach, nie tylko w polityce, ale również w życiu domowym. Ten skądinąd miły ksiądz, który pokazał mi na kubeczku, jak według niego powinien wyglądać świat, będzie tak uważał do momentu, aż zobaczy na własne oczy mężczyzn noszących w chustach dzieci czy spieszących się po pracy do domu. W jego porządku mężczyźnie wypada spieszyć się po pracy na piwo, a nie do domu, żeby nie powiedzieli, że jest pantoflarzem.


Kobiety, o których mówi się w trzeciej osobie, choć są obok, traktuje się podobnie jak ludzi dotkniętych niepełnosprawnością. Myślę o popychaniu wózka inwalidzkiego bez pytania, czy siedzący na nim życzy sobie pomocy, albo o zwracaniu się do opiekuna osoby niewidomej zamiast bezpośrednio do niej.


W ten sposób odbiera się podmiotowość: kobietom, osobom z niepełnosprawnością, dzieciom. To wynika z faktu, że ktoś sam czuje się lepszy i uważa, że ten inny nie ma równych praw. Często wymyka mu się to, jak Ziemkiewiczowi, poprzez język. Nawet młodzi, którzy nie czują już tak mocno podszeptów tradycji, używają często dyskryminującego języka.


Co się za nim kryje?


Buta, arogancja i pycha. Pogarda jest wyrazem pychy, a pycha jest grzechem. Pokora polega na tym, że niezależnie od własnych przekonań szanuję ludzi, którzy wierzą w coś innego.
Panu Ziemkiewiczowi można jeszcze postawić zarzut „niewyparzonej gęby”. Niech sobie myśli, co chce, niech gwałci w wyobraźni pijane kobiety, ale publiczne gadanie o tym jest uobecnianiem tych niskich przekonań w społeczeństwie. Mówienie o pijanej kobiecie, którą można wykorzystać, to wyraz ekstremalnej pogardy. Jedyne dobro, jakie z tego płynie, to utrata zaufania do publicysty, z którego sączy się jad pychy, pogardy, machismo. Ten latynoski termin doskonale pasuje do pana Ziemkiewicza, ponieważ oznacza poczucie seksualnej wyższości mężczyzny nad kobietą.


A może w tle są kompleksy?


Jest na pewno lęk, nie zawsze uświadomiony, że ta z pozoru słabsza, pogardzana istota mogłaby mnie pokonać. Zdetronizować. Freud pewnie rozwinąłby tu wywód o lęku przed kastracją, ja nie zamierzam się w to zagłębiać.
Mogę jedynie powiedzieć, że osoby, które wyrosły z podobnymi przekonaniami i ośmielają się głosić je publicznie, skądś je wyniosły. Zajmując się wiele lat terapią wiem, że z rodzinnych tradycji można wyprowadzić niemal każdy wątek ludzkiego postępowania. Tożsamość człowieka, jego cała biografia buduje się ze wspomnień, z nabywanych przez życie doświadczeń. Możliwe, że pan Ziemkiewicz ma w sobie dużo złej pamięci, tych pijanych kobiet, które mógł zdobyć, bo może na trzeźwo nie chciały z nim być.


On sam uważa, że wywołał burzę w szklance wody. W rozmowie z „Super Expressem” mówi o tych, którym wypowiedź się nie spodobała: „Dewoty nieheteronormatywne. Takie niedopchnięte dewoty, stare i młode feministki”.


A ja, proszę pani, z wielkim smutkiem myślę o matkach takich machisto. Jakże musi być im wstyd...
Jeżeli ktoś boi się okazać szacunek kobiecie, która za dużo wypiła, myśli o niej wulgarnie i upodlająco, co to ma wspólnego z prawdziwą męskością? To dowodzi tylko, jak niskie towarzyszą temu motywy. Bo gdyby nie „skorzystał z okazji”, tylko zamówił dla niej taksówkę albo zaprowadził na kozetkę i powiedział: „odpocznij, wyśpij się, a jak wytrzeźwiejesz, najlepiej zgłoś się na terapię”, to potem nie mógłby się pochwalić, że właśnie tej nocy czy po tej imprezie zachował się jak „heteronormatywny samiec”?
Ale ja jednak widzę światełko w tunelu. Cywilizacja – pojęcie pochodzące od łacińskiego słowa „uprzejmość” – jest procesem jednokierunkowym. Może pójść wolniej, może się zacinać, ale się nie cofnie. Już nie wrócimy do jaskini. Będziemy mieć zawsze papier w toaletach i uczyć się obcych języków. Tak samo, wierzę, kiedyś będziemy umieli rozmawiać o ludzkich sprawach bez plugastwa i pogardy – choć nie wiem, czy pan Ziemkiewicz się na to jeszcze załapie.


W dyskusjach, po wypowiedzi Rafała Ziemkiewicza, prym wiodły kobiety. Głosów mężczyzn, którzy potrafili napisać choćby „wstydzę się za pana”, było zdecydowanie mniej. Dlaczego?


Mamy do czynienia z solidarnością kumpli spod tej samej budki z piwem. Pracuję od lat z rodzinami mającymi problem alkoholowy i regułą jest, że gdy alkoholik źle się zachowa, to koledzy litują się nad nim i go usprawiedliwiają.


Co może czuć kobieta, której mąż czy partner wypowiada publicznie podobne kwestie?


Jeśli kobieta traktuje swoje istnienie jako ornament domu, męża, rodziny czy Kościoła, postrzega siebie jako piękną całość stworzoną i utrzymywaną przez to otoczenie, to nawet nie przeczyta naszej rozmowy. Ona nie szuka odpowiedzi na pewne pytania, bo zależy jej, by chronić system, który ulokował ją w obecnej roli.


Może niektóre kobiety boją się, że stanowczo reagując na podobne wypowiedzi, zostaną uznane za babochłopy – jak określa się w konserwatywnym środowisku feministki? Czytaj: brzydkie, niezadbane, agresywne? Niekobiece?


Proszę zauważyć, że pan Ziemkiewicz pogardza kobietami w ogóle. To jest kobieta pijana. Prostytutka, alkoholiczka – odrębny gatunek, wykluczony ze zbiorowości, zepchnięty w ciemną sferę, gdzie obowiązują zupełnie inne reguły. Można zgwałcić, znieważyć.
Już słyszę głosy „porządnych” kobiet, żon takich „dżentelmenów”: „ona sama chciała, to jej wina”. A czy to, że mężczyzna upił się do utraty przytomności, oznacza, że należy go okraść i pobić? I zdaje się, że przykazanie „nie cudzołóż” nie jest zarezerwowane tylko dla trzeźwych.
To, że wciąż pokutuje postrzeganie pijanych kobiet jako kobiet upadłych, oznacza, niestety, porażkę – moją i rzeszy ludzi, którzy od lat zajmują się problematyką alkoholu. Wydawało mi się, że skoro tak długo pracuję, głoszę, piszę, uczę, to udało się już przekonać sporą część społeczeństwa, że osoba pijana to ktoś, komu należy się nie potępienie, a pomoc.
Najwyraźniej nie udało się. Może niewystarczająco głośno o tym mówiliśmy? Silniejsza jest kultura alkoholu i przekonanie, że człowiek upija się, bo chce. Jeśli to mężczyzna, to jeszcze można go usprawiedliwić. Pijana kobieta jest nie do zaakceptowania. Chociaż kobiety i mężczyźni chorują pod wpływem alkoholu tak samo. Teraz coraz więcej kobiet upija się na równi z mężczyznami, choć jest to dla nich znacznie bardziej ryzykowne, bo mają delikatniejszą fizjologię.


Piją, bo chcą dorównać?


Zaczynają szukać w alkoholu rozweselenia, ulgi, odstresowania, podobnie jak mężczyźni. To przecież fenomenalne lekarstwo. Tyle że w naszym kręgu kulturowym kobiecie z jednej strony nie przystoi tracić panowania nad sobą, z drugiej zaś dziewczyny, które biorą udział w towarzyskim nocnym życiu, wiedzą, że nie mogą odmawiać picia, bo zostaną uznane za drętwe.
Szkoda, że wraz z poszerzeniem wolności obyczajowej jednocześnie nie potrafimy rozróżnić, co w tej wolności się kobietom opłaca, co im służy, a co je może zniszczyć. Np. możesz jeździć na nartach, ale rozważ skoki ze spadochronem, jeśli planujesz zostać matką. Podróżuj samotnie, ale zastanów się, zanim wybierzesz się na przejażdżkę rowerem nocą przez odludne przedmieścia. Czyli wybieraj, co ci będzie służyć, co pozwoli ci zachować piękno i dobro: dwie rzeczy, na które kobiety są niesamowicie wrażliwe.


Co możemy zrobić, żeby takie wypowiedzi przestały się pojawiać? Żeby ci, którzy mają ochotę je głosić, ugryźli się w język, świadomi, że skazują się na ostracyzm?


To, co właśnie robimy: rozmawiamy, przeciwstawiamy się, wyrażamy oburzenie. Trzeba głośno negować takie postawy, uznając za niegodne człowieka. Mówić: „Dałeś wyraz swojego prymitywizmu. Twoje słowa świadczą o tobie, nie o pogardzanych przez ciebie kobietach”. Tylko tyle.
Weźmy niedawne mistrzostwa świata w siatkówkę – wszyscy widzieliśmy, jaka była różnica w poziomie komentarzy i stylu kibicowania w porównaniu z piłką nożną. Okazało się, że możemy kulturalnie cieszyć się sportem, przeżywać osiągnięcia naszej reprezentacji. Pan Ziemkiewicz jest wciąż na poziomie zadymiarzy, którzy dewastują stadiony. Na szczęście równolegle rozwija się zupełnie inna formacja kibiców.
Jestem optymistką także dlatego, że widzę, jak zdrowieją pacjenci w dziedzinie, którą się zajmuję – nawet ci najciężej zaburzeni. Wielokrotnie byłam świadkiem, jak w którymś momencie spotykały się w nich moce intelektualne i duchowe – jakby się nagle żarówka zapaliła – i od tej chwili stawali się ludźmi pełnymi godności, którzy sami sobie wybaczyli i wybaczono im. Przed panem Ziemkiewiczem też jest taka szansa.


Ciekawe, czy z niej skorzysta?


Każdy w końcu staje się człowiekiem, tylko niektórzy za życia.

EWA WOYDYŁŁO-OSIATYŃSKA jest doktorem psychologii i terapeutą uzależnień, studiowała również historię sztuki i dziennikarstwo. Przez lata związana z Instytutem Psychiatrii i Neurologii w Warszawie oraz Fundacją im. Stefana Batorego, gdzie koordynuje Regionalny Program Przeciwdziałania Uzależnieniom, działa także w Fundacji ABCXXI „Cała Polska Czyta Dzieciom”. Laureatka przyznawanego przez „Tygodnik Powszechny” Medalu Świętego Jerzego, odznaczona także Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Autorka wielu książek, m.in. „Aby wybaczyć. Poradnik dla rodzin alkoholików”, „Wybieram wolność, czyli rzecz o wyzwalaniu się z uzależnień”, „Zaproszenie do życia”, „Rak duszy”, „Sekrety kobiet”, „MY rodzice dorosłych dzieci” i „Buty szczęścia”. Ostatnio nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się „Dobra pamięć, zła pamięć”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2014