Tylko jeden talerz

Czas przedświąteczny krótszy z każdym dniem. Jeszcze trochę, a nie będzie już presji zakupów, gorączki wybierania prezentów, znikać zacznie nawet zmęczenie przedwigilijne. "Gdy wszystko było w spokojnym milczeniu", mówi Pismo zaczynając opowieść o największym wydarzeniu na świecie, który jeszcze o tym nie wiedział nic.

15.12.2009

Czyta się kilka minut

Jak my pójdziemy do stajenki w tym roku, który od "spokojnego milczenia" daleki jest jak od niczego innego? Skłóceni bez miary, zanurzeni po uszy w pasji oskarżeń, niezapominający ani jednej krzywdy, choćby dawno odpokutowanej, ani jednego oskarżenia, ani jednego słowa nienawiści, kipiący od roszczeń i pretensji, zawsze gotowi do użycia najpiękniejszych zawołań przeciw komuś i w obronie własnej racji. Przecież nie wejdziemy do Narodzonego z tym strasznym zgiełkiem i jeszcze może potrącając się we wrotach, wyprzedzając nawzajem, gdy On śpi, a Matka i Józef też zmęczeni podróżą, a nadto zanurzeni w tajemnicę, która wzeszła. Jak to zrobić tutaj, u nas, w kraju usianym pomnikami Papieża, napęczniałym od naszej dumy bycia "najbardziej religijnym narodem Europy", gdzie wystarczy jednego dnia poczytać gazety, posłuchać telewizji i radia (także tego, w którym Imię Boże rozbrzmiewa niemal co minutę), by zawahać się nad odpowiedzią na pytanie niewierzącego brata: "a ta wasza wiara to na czym właściwie polega?".

Ale przecież chcemy iść. A wrota stajenki pozostają otwarte - i to jest jej cud, który dodaje odwagi. Więc może znaleźlibyśmy coś, co będzie pomocą. Coś, a właściwie kogoś. Kogoś dla każdego z nas. Każdy niech zabierze kogoś dobrego. Kogoś, o kim to właśnie wie: że jest dobry, że był dobry, że kiedyś dobro czynił i my je mu zawdzięczamy. Teraz, kiedyś, nawet bardzo dawno. Wszystko jedno, czy tego człowieka możemy idąc do stajenki wziąć za rękę, czy tylko wspomnieć. I tak będzie obecny. A my będziemy wchodzili bez lęku, bo z mniejszym wstydem.

Niedawno dostałam list od czytelnika z Wysp Brytyjskich, wspominającego, jak ciepło i starannie odpisywał mu kiedyś Jurek Kołątaj, ówczesny sekretarz redakcji. Od razu, czytając to, przypomniałam sobie Jurka i jego troskliwość o wszystkich czytelników, z którymi miał kontakt. A potem stanęli mi w oczach kolejno wszyscy Tygodnikowi przyjaciele, których już nie ma. Chciałabym ich wszystkich przywołać do wigilijnego stołu. Pośpiewać z nimi kolędy. Pójść na pasterkę. Szkoda, że tradycja każe nam kłaść na obrusie tylko jeden wolny talerz. Ale oni się przecież pomieszczą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2009