Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
We współczesnych debatach o Kościele, chociaż na ogół ograniczanych do wymiaru socjologicznego, pobrzmiewa tu i ówdzie odwołanie do działania Ducha Świętego. Wprawdzie w życiu Kościoła obecny jest On od zawsze, ale dopiero w XX wieku o Jego boskich interwencjach zaczęto mówić częściej. Czasem nieco na wyrost, nader optymistycznie, wiele wydarzeń, wypowiedzi i decyzji oceniano jako pochodzące z Ducha. Warto do tych opinii podchodzić z pewną rezerwą, bo przecież Duch Święty nie jest hermeneutycznym wytrychem, którego można bezkarnie używać w teologicznej retoryce. Niemniej, Kościoła nie można zrozumieć bez Ducha Świętego.
Duch Święty wieje kędy chce. Nie można Go sobie zamówić na przystawkę do własnych przepisów na Kościół. Nie udaje się Go zakuć w dyby, nie sposób manipulować Nim czy ubrać w mundur regimentu, karnie maszerującego pod rozkazami jakiegoś generała. Działa najpierw poprzez znaki czasu, nowe sytuacje dawane uczniom Jezusa, szukających sposobów wprowadzania w życie Ewangelii, aby była ona możliwa do zaakceptowania przez ludzi na różnych etapach historii. Nie chodzi o adaptację wiary, ale o stworzenie dla niej odpowiednich ścieżek, po których człowiekowi łatwiej dotrzeć do Chrystusa. Kościół nie może zmieniać istoty depozytu wiary, ale musi szukać nowych metod nauczania, aby słowa Jezusa były przez ludzi przyjmowane jako słowa nadziei i wyzwolenia, a nie jako ciężar. To są działania Ducha Świętego.
"Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem" - mówi Jezus, a słowa te dotyczą całego życia Kościoła, a nie tylko jednostkowego doświadczenia Apostołów. Duch Święty jest nauczycielem przywołującym nauczanie Jezusa i czyni je zrozumiałym w konkretnym czasie i miejscu. Jego dzieło to jednak coś więcej niż tylko przypomnienie słów Jezusa w ich oryginalnym brzmieniu. To, co On czyni, można nazwać twórczą eksploatacją Ewangelii. Wydobywa z niej na światło dzienne coraz to nowe skarby, które mimo niepokojów i mroków, w jakich żyjemy, pozwalają widzieć nowe horyzonty wiary. Tak stało się w początkach życia Kościoła, gdy trzeba było podjąć radykalną decyzję wyjścia z bezpiecznego kokonu i otwarcia się na pogan. Apostołom Ktoś przypomniał, że nie są komiwojażerami chrześcijaństwa albo właścicielami Dobrej Nowiny, lecz jej sługami.
Łatwo sobie wymarzyć Kościół spokojny i stateczny, poruszający się w wydarzeniach świata niczym dostojnie udrapowana dama. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby ta dama miała mocną pozycję w świecie, możliwości wpływu na różne obszary doczesnego porządku naszego życia. Na szczęście Duch Święty zawsze upatrzy sobie kogoś, kto obudzi z takiego leniwego snu, w odpowiedniej chwili otworzy okno i przypomni hierarchię wartości.