Twarze świata

Prochy Bernice Kolko rozrzucono nad Miastem Meksyk. Kilka dni później okazało się, że zaszła pomyłka - skremowano ciało innej kobiety. Jej losy za życia były nie mniej skomplikowane.

02.11.2011

Czyta się kilka minut

Frida Kahlo w swoim domu w Mieście Meksyk, 1954 r. / fotografię publikujemy dzięki uprzejmości Fundación Zúniga Laborde A.C. /
Frida Kahlo w swoim domu w Mieście Meksyk, 1954 r. / fotografię publikujemy dzięki uprzejmości Fundación Zúniga Laborde A.C. /

Ariel Zú?iga, który prowadzi w Meksyku fundację artystyczną imienia swojego ojca, rzeźbiarza Francisca Zú?igi, a który stał się spadkobiercą dorobku artystycznego fotografki Bernice Kolko (ponad 3000 negatywów i odbitek), mówi, że była jak jego babcia. Wspomina: - Podczas podróży do Polski w 1968 r. wysłałem do niej telegram z jej rodzinnego miasta. Bezskutecznie szukałem tam jakichkolwiek fragmentów jej prywatnej historii, których odnalezienie sprawiłoby jej radość. Nie było możliwym znalezienie czegokolwiek - twarze jej rodziny zostały pogrzebane w popiołach wojny. Dużo później dowiedziałem się, że opuściła Polskę, razem z rodziną, długo przed wybuchem II wojny światowej. Zawsze milczała na temat swojej historii, rodziny i emigracji.

***

Bernice Kolko urodziła się 2 października 1904 r. w Grajewie (dzisiejsze województwo podlaskie). Miała troje rodzeństwa. Wcześnie stracili ojca. Trudna sytuacja finansowo-społeczna żydowskiej rodziny, utrzymywanej jedynie przez matkę, musiała przyczynić się do podjęcia decyzji o emigracji do Stanów Zjednoczonych.

Urodzona w Polsce Bernice Kolko to jedna z najciekawszych fotografek w historii. Fotografowała dzieci z nowojorskiego Harlemu, ze swym rolleiflexem podróżowała po Izraelu, Afryce i Azji. W latach 50. i 60. była kronikarką Meksyku - zarówno życia prostych ludzi, jak malarzy i poetów. Stworzyła pierwszy w historii tego kraju cykl fotograficzny poświęcony wyłącznie kobietom, przyjaźniła się z Fridą Kahlo i Diego Riverą, który uważał ją za wielką artystkę. Jeden z meksykańskich krytyków napisał: "Używa aparatu jak malarz pędzli i kolorów, i potrafi uchwycić przedmioty dnia codziennego lub ludzkie bytowanie tak, jak malarz odwzorowuje krajobraz albo kreuje ciągłość życia. Ale Bernice używa aparatu, żeby powiedzieć wprost to, co chce powiedzieć. Używa go, żeby stworzyć swój własny dialekt, śpiewać własne pieśni".

Rodzina Kolko dotarła do Ellis Island 29 lipca 1920 r. na pływającym pod holenderską banderą transatlantyku "Noordam". Bernice miała wówczas niespełna siedemnaście lat. Osiedlili się w Chicago, gdzie dziewczyna skończyła liceum. Tam w 1926 r. wyszła za mąż, prawdopodobnie za swojego kuzyna. Wkrótce przyszedł na świat ich syn, Eugene. Rozwiedli się i Bernice wyjechała do Nowego Jorku. Zamieszkała na Brooklynie. W 1929 r. otrzymała obywatelstwo amerykańskie.

Ciągnęło ją do Europy i do wiedzy. Wychowywanie dziecka nie było przeszkodą w realizowaniu marzeń. Już na początku lat 30. wyruszyła w podróż po Starym Kontynencie, podczas której odbyła studia na Uniwersytecie Wiedeńskim u słynnego profesora fotografii, Rudolfa Koppitza.

Po ukończeniu kursu wróciła do Nowego Jorku, gdzie prowadziła aktywne życie zawodowe oraz kulturalno-towarzyskie. Interesowały ją w tym czasie prace słynnej fotografki Dorothei Lang, pokazujące druzgocący wpływ kryzysu ekonomicznego na społeczeństwo amerykańskie. Prace Kolko zaczęto pokazywać na zbiorowych wystawach w Nowym Jorku, w RKO Gallery Radio Stadion w Rockefeller Center (1935), Photographic Society of America (1937), na pokazie prac użytkowników aparatów marki Rolleiflex (1938). W 1938 r. wykonała jedne z pierwszych zdjęć wpisujących się w nurt fotografii społecznej. Były to portrety dzieci z nowojorskiego Harlemu, dzielnicy zamieszkałej głównie przez Afroamerykanów. Pierwsza indywidualna wystawa fotografki, "Faces" ("Twarze"), odbyła się pod patronatem Work Progress Administration w Nowym Jorku w 1939 r.

Obracała się w środowisku artystyczno--komunizującym. Przyjaźniła się z Edwardem Westonem i Siergiejem Eisensteinem. Wiele lat później powie: "Największy wpływ ze wszystkich dzieł na mnie oddziałujących miały prace Eisensteina (...) Poprzez swoją technikę, zwraca on uwagę na dramat świata. Fascynuje mnie uchwycony w jego pracach pierwiastek ludzki".

Wybuch II wojny światowej wstrzymał artystyczną aktywność Kolko. W 1942 r. Bernice pracowała w fabryce broni w Los Angeles, a następnie wstąpiła do wojskowego oddziału Women’s Army Corps. Pracowała w ciemni fotograficznej.

Otrzymała status weterana. Przez resztę życia dostawała miesięczną pensję od rządu amerykańskiego. Zamieszkała w kalifornijskiej miejscowości Riverside. Studiowała fotografię reklamową w Art Center School w Los Angeles oraz pracowała u boku swego przyjaciela, wybitnego fotografa, Man Raya. Pod jego wpływem rozpoczął się nowy rozdział twórczej działalności Kolko: zwrot ku fotografii eksperymentalnej, wykorzystującej techniki solaryzacji, wielokrotnej ekspozycji - najważniejsze cechy surrealizmu w fotografii. Nie był to jednak dział fotografii, któremu Kolko miała się poświęcić bez reszty. Świat artystycznych i życiowych fascynacji czekał za południową granicą Stanów Zjednoczonych.

***

Do Meksyku po raz pierwszy pojechała w paź­dzierniku 1951 r., na zaproszenie Diega Rivery. Poznali się w Chicago, kiedy malarz pracował nad muralami dla Rockefellera. Miała 47 lat, za sobą siedem wystaw w Stanach Zjednoczonych: sześć zbiorowych i jedną indywidualną. Celem podróży było sfotografowanie słynnego meksykańskiego rzeźbiarza Francisca Zú?igi. Zapoczątkowało to głęboką, długoletnią przyjaźń między fotografką a rodziną artysty.

- Często bywała w naszym domu. Spędzała z nami wakacje. Dwa razy w tygodniu odwiedzałem ją w jej mieszkaniu, żeby uczyć się fotografii - wspomina Ariel Zú?iga.

Podróżując po Meksyku, fotografowała odwiedzane miasteczka i napotykanych ludzi. Efekty pokazała meksykańskim artystom. Ci zgodnie stwierdzili, że wykazała niezwykłą wrażliwość wobec tubylców, udało się jej uchwycić "ducha Meksyku".

"Używała aparatu jak malarz używa pędzli i kolorów, i uchwyciła przedmioty dnia codziennego lub ludzkie bytowanie tak, jak malarz odwzorowuje krajobraz albo kreuje ciągłość życia. Ale Bernice używała aparatu, żeby powiedzieć wprost to, co chciała powiedzieć. Używała go, żeby stworzyć swój własny dialekt, śpiewać własne pieśni" - napisał w magazynie "Ma?ana", tuż po przyjeździe fotografki do Meksyku, krytyk sztuki Antonio Rodriguez.

Urzeczona krajem i zachęcona ciepłym przyjęciem krytyków, Kolko powróciła do Meksyku w 1952 r. Przebywała w stanie Chiapas, gdzie w ciągu dwóch tygodni nieprzerwanie wykonywała zdjęcia. Patrząc przez obiektyw rolleiflexa, miała jedną wizję - stworzenia cyklu ukazującego życie meksykańskich kobiet, ich pracę, zajęcia, sposób spędzania wolnego czasu. Tak powstał projekt "Kobiety Meksyku" ("Mujeres de México"), którego wykonanie trwało ponad dwa lata. Objął on różne części kraju, zestawiał elementy najstarszych cywilizacji z obliczami współczesności. Odznaczał się nowatorstwem na tle innych tekstów kultury tego czasu. Był to pierwszy cykl fotograficzny poświęcony wyłącznie kobietom, pierwszy projekt artystki. W lipcu 1955 r. doczekał się samodzielnego pokazu w Pałacu Sztuk Pięknych w Meksyku, czyniąc fotografkę pierwszą kobietą wystawiającą swe prace w tym miejscu.

- Jego wyjątkowość polega na tym, że są to zdjęcia kobiet zrobione przez kobietę. Wcześniej kobiety fotografowane były głównie przez mężczyzn. To głębokie i delikatne dzieło, wykonane z osobistym "dotykiem" - opowiada dr Sophia Vackimes, kuratorka wystawy "Bernice Kolko, fotografka w sto lat po jej narodzeniu", zorganizowanej w Domu-Muzeum Diega Rivery i Fridy Kahlo w Mieście Meksyk.

Kolko zwróciła uwagę na problemy meksykańskich kobiet, a poprzez szeroki odbiór dzieła - jej projekt pokazywany był m.in. w Brukseli, Chicago, Los Angeles, Kanadzie - poruszyła kwestię kobiecą na świecie, zaznaczając swój wkład w budowanie międzynarodowej świadomości.

"Nikt do dzisiaj nie uchwycił, z podobną słodyczą, tej delikatnej części, doskonałych i ukochanych przez Meksyk twarzy. To jest, przede wszystkim, najważniejsza cecha tej fotografki, która patrząc okiem wyćwiczonym w innych szerokościach geograficznych, zaoferowała precyzyjny i piękny portret meksykańskich kobiet" - pisał Antonio Rodriguez.

***

Bernice postanowiła zamieszkać w Meksyku. Wynajęła małe mieszkanie przy ulicy Progresso, w spokojnej dzielnicy Escandón. Urządziła w nim swoją pracownię. Renta wojenna nie mogła stanowić jedynego źródła utrzymania. Dlatego w 1956 r. zatrudniła się w meksykańskim Narodowym Instytucie Sztuk Pięknych, gdzie zajmowała się gromadzeniem etnograficznych dokumentów fotograficznych. Co pół roku musiała wyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych, w celu odnowienia wizy meksykańskiej.

Reputacja artystki uplasowała Kolko w centrum elity towarzyskiej. Do grona jej przyjaciół należeli najwybitniejsi ówcześni artyści meksykańscy: David Alfaro Siqueiros, José Chávez Morado, Olga Costa. Znajomość z Diego Riverą oznaczała też poznanie Fridy Kahlo. Przyniosło to owoce na gruncie zawodowym: Kolko stała się jedną z portrecistek wielkiej malarki. Kahlo natomiast napisała wstęp do albumu "Kobiety Meksyku".

O samej fotografce Frida w dzienniku zanotowała 1 stycznia 1953 r.: "Bernice Kolko. Wydaje mi się być wielką artystką. Ukazuje rzeczywistość w sposób godny podziwu (nie jest komunistką). Obywatelka amerykańska - węgierska Żydówka. Mówi, że jest za pokojem, ale...?".

W 1956 r. Kolko wydała album "Dziesięć portretów Fridy Kahlo" - ich niezwykłość polega na tym, że nie są zdominowane przez Kahlo, która była znana ze szczególnej dbałości o swój wizerunek. - Te fotografie są kontrolowane przez fotografkę - stwierdza Vackimes. - Początkowo Frida miała wątpliwości co do przyjazdu Kolko do Meksyku, ale później wprowadziła ją w obręb swojej intymności, pozwoliła fotografować się w otoczeniu rodziny. Przyjaźń Bernice z Fridą i Diegiem musiała być doprawdy zażyła, skoro Kolko została dopuszczona do fotografowania malarki na łożu śmierci.

Fotografowała w tym czasie także innych artystów i przedstawicieli meksykańskiej elity artystycznej. Jednak tym, co naprawdę zachwycało Bernice w Meksyku, były życie i praca prostych ludzi. Jak mówi dr Vackimes: - Gdy się patrzy na tego rodzaju fotografie, widać w nich dystans pomiędzy postaciami na zdjęciach a autorką. Może być kilka tego powodów, ale myślę, że jednym z nich jest tendencja znanych ludzi do pozowania. Więc niektóre ze zdjęć tego rodzaju noszą znamiona "zaaranżowanych", co nie zdarza się przy fotografowaniu przypadkowych ludzi na ulicach.

W 1961 r. pokazała wystawę "Twarze Meksyku" ("Rostros de México"). Wydany pięć lat później album został opatrzony słowami autorki: "Dedykuję tę książkę moim wnukom i dzieciom Meksyku".

- Tę miłość widać w fotografiach, które oddają relacje między fotografem a fotografowanymi, ich reakcje na aparat fotograficzny, współpracę obydwu stron, troskę o to, żeby nie wedrzeć się w niczyją prywatność - mówi na temat cyklu dr Sophia Vackimes.

"Targi i handlarze" ("Mercados y Mercaderes") to kolejny projekt Kolko, dokumentujący atmosferę targowisk w różnych miejscach kraju: Veracruz, Michoacán, Oaxaca, Puebla, Campeche i w Mieście Meksyk, które stanowią centrum życia lokalnych społeczności i zachowują wiele komponentów z epoki przedhiszpańskiej. Prace portretują sprzedawców kwiatów, własnoręcznie wyplatanych koszy, ludzi poszukujących jakichś produktów, wymieniających między sobą towary. Według Vackimes, jest to rodzaj fotografii ulicznej, ale bez szorstkości, właściwej temu rodzajowi fotografii.

***

"Każda egzystencja jest wydarzeniem" - te słowa Johna Deweya stanowią motto wydanych w 1963 r. "Twarzy Izraela" ("Rostros de Izrael") - efektu podróży, odbytej przy okazji pokazywanej w różnych miastach Izraela "Wystawy meksykańskich fotografii Bernice Kolko". Artystka odwiedziła Beer Szewę, Tel Awiw, Hajfę i Jerozolimę, fotografując ich mieszkańców. Album stanowił hołd artystki złożony narodowi swego pochodzenia. Z kart książki spoglądają nowożeńcy, zakupowicze odwiedzający targ, rozszalałe w zabawie dzieci i ich odpoczywający rodzice, gwarzące kobiety, młodzieńcy w wojskowych mundurach i przechodnie obserwujący całą tę codzienność.

W latach 60. Kolko pracowała w wielu krajach świata. Z Meksyku wyjeżdżała do Londynu, Francji, Włoch, Jugosławii, Holandii, do Afryki i Azji. W 1964 r. odbyła podróż do Etiopii. Trzy lata później pokazała w Meksyku "Twarze Etiopii" ("Rostros de Etiopia"). Nigdy nie odwiedziła natomiast Polski.

"Patrzę na moją pracę poprzez swoją własną osobowość" - pisała. Ta prywatna wrażliwość przejawia się w jej fotografiach. W 1966 r. w Meksyku odbyła się wystawa "Świat Indian widziany oczami Bernice Kolko". Rok później w meksykańskim Narodowym Instytucie Sztuk Pięknych zorganizowano wystawę "Twarze Azji" ("Rostros de Asia"), na którą złożyły się 92 fotografie, wykonane przez artystkę pięć lat wcześniej podczas podróży do Indii, Wietnamu, Tokio, Tajpej i Birmy.

Wydany w 1968 r. album "Oblicza Meksykanów" ("Semblantes Mexicanos") uczynił Kolko fotografką o największej liczbie publikacji książkowych w Meksyku tamtego czasu. "Oblicza Meksykanów" zawierają 3 tysiące fotografii, dokumentujących życie przedstawicieli sześciu rdzennych grup etnicznych tworzących społeczeństwo Meksyku.

***

W połowie grudnia 1970 r. słuch o Bernice Kolko zaginął.

- Byłem w tym czasie z rodziną w podróży, myślałem, że Bernice pojechała odwiedzić swoje wnuki, co robiła zwykle nikogo o tym nie uprzedzając - wspomina Ariel Zú?iga.

21 grudnia dozorca budynku, w którym mieszkała Kolko, znalazł ją nieruchomą w łóżku. Jej ciało znajdowało się już w stanie rozkładu. Ustalono, że bezpośrednią przyczyną śmierci był krwotok wewnętrzny, powodujący niewydolność serca. Dwa tygodnie wcześniej Bernice Kolko skończyła 67 lat.

- Była niezależną, zamkniętą w sobie kobietą. Miała wspaniałe poczucie humoru. Zawsze śpiewała podczas pracy. Tańczyła pod byle pretekstem. Jej celem było uświadomienie ludziom, że fotografia jest sztuką. Miała dużą zdolność nawiązywania kontaktów i łatwość podejścia bliżej, bliżej niż wielu innych - mówi na temat swojej "babci" Ariel Zú?iga.

Poświęciwszy się dokumentowaniu życia ludzi różnych szerokości geograficznych, Kolko stała się pionierką fotografii społecznej. Łączyła artyzm z reportażem, sferę niską z wysoką. - Jej prace są głębokie, pełne szacunku dla fotografowanych, szczególnie dla rdzennej ludności Meksyku. Uchwyciła cenny dla meksykańskiej historii czas, kiedy dokonała się transformacja w to, co dzisiaj nazywamy nowoczesnym Meksykiem - puentuje dr Sophia Vackimes.

Korzystałam m.in. z: "Bernice Kolko: fotógrafa = photographer", tekst José Antonio Rodríguez, Meksyk 1996; "Rostros de Israel", Meksyk 1963; "Rostros de México", Meksyk 1966; "Ten photographs of Frida Kahlo. A portfolio by Bernice Kolko", Londyn 1996.

Poza Meksykiem prace Kolko znajdują się w posiadaniu m.in.: The Elmer Belt Library w Los Angeles, The Royal Ontario Museum w Toronto, The Museum of Holland oraz w prywatnych kolekcjach. Do tej pory jej prace nie były pokazywane na wystawach w Polsce.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2011