Turowicz na nasz czas

Nawet dla tych, którzy znali Jerzego Turowicza, jego „Rok” (stulecie urodzin i związane z nim publikacje) pozwalają Naczelnego „Tygodnika” odkryć na nowo.

03.12.2012

Czyta się kilka minut

 /
/

Jakiś tekst, jakieś zarzuty, jakiś kontrowersyjny tekst przez niego dopuszczony do druku – wszystko to zwykle było interpretowane w oderwaniu od całości myśli Jerzego. On tymczasem należał do ludzi, którzy mają klarowną wizję swojej misji i dobrze przemyślaną hierarchię wartości. Taki ktoś nawet jeśli w jakiejś skomplikowanej, konkretnej sytuacji popełni błąd, to „zejście ze szlaku” nie znaczy, że błąka się po bezdrożach. Żadna sytuacja, żaden problem czy dylemat nie są przezeń rozwiązywane bez odniesienia do całości. W tym leży sekret jego siły i skuteczności. Przygotowywany do publikacji w przyszłym roku obszerny wybór pism Turowicza pokazuje, jak konsekwentnie był on wierny swojej wizji, jak świadomie potrafił utrzymać wybrany kierunek życiowej (bo nie tylko intelektualnej) drogi. Dla niego była to droga wiary.

Traktował ją poważnie. W latach 1930-34 jako student politechniki lwowskiej należał do Akademickiej Sodalicji Mariańskiej oraz Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej „Odrodzenie” (był prezesem lwowskiego „Odrodzenia”); interesował się filozofią tomistyczną, katolicką nauką społeczną i personalizmem Jacques’a Maritaina; jako zwolennik uniwersalizmu chrześcijańskiego ostro polemizował z nacjonalizmem. W 1932 r. na łamach „Vox Universitatis” pisał o „Odrodzeniu”, ale przecież pośrednio i o sobie: „celem jej [organizacji] odnowienie całego życia polskiego w duchu Chrystusowym – Instaurare Omnia in Christo. Dąży do tego przez wychowywanie pełnych katolików, wychowanie przez kształcenie intelektu, urabianie katolickiego światopoglądu, pogłębienie życia nadprzyrodzonego i przez konsekwentne pójście do czynu katolickiego, do pracy społecznej. »Odrodzenie« walczy o zwycięstwo koncepcji katolicyzmu społecznego, o oparcie życia na prawie Bożym, na zasadach sprawiedliwości i miłości”. Był zaangażowany w spór toczący się przed wojną między katolicyzmem, który dziś byśmy określili jako otwarty, a nurtem tradycjonalistycznym. Znamienne, co wtedy myślał o tym sporze. Po pierwsze, uważał, że nie chodzi o dwa typy religijności, lecz „różne postawy światopoglądowe, dzielące katolików polskich na dwa, jeśli tak można powiedzieć, obozy, nieraz dość silnie się zwalczające”. Sam fakt sporu oceniał pozytywnie („zmusza do obustronnego precyzowania zajętych stanowisk, do ciągłej samokontroli, zwiększa poczucie odpowiedzialności”). Ubolewał zaś nad polskim sposobem prowadzenia debat, zwłaszcza nad tym, że „za mało jest uczciwości w walce, za mało dobrej woli i chęci zrozumienia stanowiska przeciwnika” („O dwu katolicyzmach”, „Gazeta Kościelna” nr 14, 3 kwietnia 1938). W 1945 r. Turowicz, który w latach okupacji wykonał olbrzymią pracę samokształceniową, współzakładał „Tygodnik Powszechny”. I, jak przed wojną, działał na rzecz katolicyzmu pogłębionego. Punktem wyjścia programowego artykułu „Sprawa katolicyzmu” (nr 11/45) jest diagnoza: „ogromna większość to nieświadoma, bierna masa katolików z imienia; na niej cienka warstwa aktywu, w którym znów należy rozróżnić dwa pokłady: dolny, grubszy – to ten odłam, powiedzmy, na pół świadomych katolików, wierzących, praktykujących, pełnych nieraz zapału i gorliwości, ale niedostatecznie rozumiejących istotę katolicyzmu i wskutek tego nastawionych przede wszystkim na aktywizm, organizowanie, osiągnięcia zewnętrzne i marzących o rychłym, ilościowym, politycznym triumfie Kościoła; wreszcie na szczycie najgórniejszy, ale i najcieńszy pokład – warstwa katolików świadomych, dynamicznych i konsekwentnych, nastawionych głównie na pogłębienie, budowę kultury i osiągnięcia wewnętrzne, jakościowe, i wiedzących dobrze, że rezultaty zewnętrzne i ilościowe, również nie pozbawione znaczenia, przyjdą same jako konieczna konsekwencja pracy w głąb”.

W dość strasznym dla Kościoła roku 1945 Jerzy proponował program pracy organicznej: „pogłębienie religijności, upowszechnienie głębokiego, personalistycznego światopoglądu, stworzenie prawdziwego humanizmu katolickiego, nie importowanego z zewnątrz, ale opartego na naszej tradycji kulturalnej, wreszcie zrozumienie olbrzymiej roli, którą prawda o Kościele jako organizmie mistycznym może odegrać w koniecznym dziś uspołecznieniu życia zbiorowego, oto najważniejsze zadania – konkluduje – katolicyzmu w Polsce”. Nic dziwnego, że dla ludzi „nastawionych przede wszystkim na aktywizm, organizowanie, osiągnięcia zewnętrzne i marzących o rychłym, ilościowym, politycznym triumfie Kościoła” taki program był nie do przyjęcia. I że nadal mają z nim problem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2012