Trzy tezy przedwyborcze

1. Wybory to poważna sprawa. To od nich zależy, kto będzie rządził Polską. Zależy od tych, którzy na wybory pójdą, i od tych, którzy nie pójdą. Dlaczego także od tych, którzy nie pójdą? Bo decyzję - bez przeciwwagi - pozostawią zdeterminowanym.

25.09.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Głosując należy strzec się obaw, że głos będzie zmarnowany, jeśli oddamy go na kandydatów, co do których jesteśmy przekonani, ale w sondażach mieli niskie notowania. Na pewno nie wygrają, jeśli wszyscy ich zwolennicy będą głosowali na kogoś innego, a jednocześnie oddanie głosu na człowieka godnego jest świadectwem prawdy i działaniem zgodnym z sumieniem. Nawet jeśli w wyborach trudno liczyć na kompletne niespodzianki. Ale i niespodzianki się zdarzają.

Nie należy bezkrytycznie przyjmować często powtarzanego poglądu, że wszyscy - politycy, kandydaci na polityków, posłowie, senatorowie, członkowie rozmaitych partii - to zgraja cyników, którym zależy na dorwaniu się do władzy, pieniędzy i układów. Tak, pewna nieufność jest uzasadniona. Codzienna obserwacja potwierdza to, co napisał Wiktor Osiatyński w książce “Rzeczpospolita obywateli" o swego rodzaju naturalnej preselekcji ludzi do władzy: “Od samego początku władzę uzyskiwali ludzie nie dla swych przymiotów moralnych czy umysłowych, lecz przede wszystkim dlatego, że lepiej od innych bili się albo mieli mniej skrupułów w zdobywaniu i utrzymywaniu władzy. Dziedziczona władza nie wymagała żadnych przymiotów (...). Ale i dziś do władzy garnie się w większości pewien określony gatunek ludzi. Przeważnie są to mężczyźni - i to często niezbyt dojrzali. Mają oni nadmierną potrzebę znaczenia, co inaczej bywa nazywane przerostem ego. Tacy, którzy już na podwórku bawili się w wojnę, a w harcerskich podchodach stali na czele swoich drużyn - i nigdy z tej zabawy nie wyrośli. (...) Dla ludzi, których władza pociąga - niezależnie od tego, czy akurat są przy władzy, czy w opozycji, na urzędach czy w podziemiu, w pałacach czy w więzieniach - często już od wczesnej młodości świat ogranicza się przede wszystkim do wymiarów politycznych. Polityka przysłania im inne wymiary życia".

Te predyspozycje nie muszą koniecznie prowadzić do cynizmu czy niecnych poczynań. Ale czasem prowadzą. Wiemy, bo niektórym nie uszło to na sucho. Ale gdyby byli tylko tacy, nie dokonałoby się w Polsce tak wiele dobrego. A się dokonało i dokonuje - piszemy o tym na następnych stronach tego numeru “TP". Kłopot w tym, że najlepsi niekoniecznie są najgłośniejsi i najbardziej znani, znalezienie ich wymaga od wyborcy wysiłku i skupienia uwagi, o co trudno w zgiełku wyborczych kampanii.

Warto wreszcie przypomnieć o konieczności realizmu. Wymarzona lista kandydatów istnieje tylko w wyobraźni, w rzeczywistości jest ta, która jest, innej nie ma. Posłami, senatorami, prezydentem zostaną ludzie wybrani z tych list, a nie z wirtualnych. Nieobecni, z wymarzonym parlamentem i gabinetem cieni, nie będą mieli racji, jak zawsze jej nie mają nieobecni.

Kampanie wyborcze starają się utrafić w oczekiwania wyborców. Kandydaci nie tyle patrzą w przyszłość, by wytyczać narodowi drogę, co dają się popychać narodowi, który będą mieli prowadzić. Co gorsza, po wygranych wyborach przejmują te same trudności, które mieli poprzednicy i niewiele pozostaje z obietnic. Zapowiedź ukontentowania każdego musi się skończyć rozczarowaniem.

2. Wybory dotyczą kierowania państwem. Wybieramy więc ludzi, którzy mają wypełniać zbiorowo (parlament, a pośrednio rząd) i indywidualnie (prezydent) określone zadania, zadania państwa. Państwo zaś ma zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo zewnętrzne oraz spokój i bezpieczeństwo wewnętrzne. Temu m.in. służy prawo i organizacja odpowiednich służb - np. służby cywilnej, o której mówi Maria Gintowt-Jankowicz. Państwo służy także do rozstrzygania sporów między obywatelami, do ustanawiania powszechnie obowiązujących reguł postępowania oraz ich egzekwowania. W zasadzie nie powinno konkurować z przedsięwzięciami podejmowanymi przez obywateli, działać wtedy, gdy jest to konieczne dla umocnienia prywatnego rynku wymiany dóbr i usług. W gospodarce rynkowej (o tym, jak wygląda jej polski kształt opowiada Janusz Jankowiak) państwo powinno zajmować się takimi usługami, którymi nie jest zainteresowany rynek, np. troszczyć się o ochronę środowiska. Władze publiczne, w tym także władze samorządowe, powinny organizować (bądź zachęcać innych do tego) usługi komunalne i socjalne.

Od dawna uznaje się, przynajmniej w Europie, że państwo ma powinności wobec ludzi, którzy mają słabszą pozycję na rynku. Gdy jest to konieczne, państwo ma się troszczyć o potrzeby ludzi chorych, słabych i ubogich. Jednym słowem: ma się zajmować takimi potrzebami i usługami, które są ignorowane przez rynek, a które służą dobru społeczeństwa.

3. Społeczeństwo to nie to samo co państwo. Społeczeństwo to łącząca ludzi trwała więź instytucji, organizacji, ideałów i postaw, które powodują, że mają oni poczucie codziennej, a nie odświętnej wspólnoty: wspólnych interesów, wspólnych potrzeb, wspólnych środków działania. Społeczeństwo opiera się bowiem na współpracy. Lud może stanąć do boju. Naród może bronić niepodległości. Ale tylko społeczeństwo może obronić i później utrzymać wolność.

“Ludzie władzy - zauważa Osiatyński - często chcą zatrzeć te różnice (...). W państwach autorytarnych władze chcą nawet zlikwidować społeczeństwo, zakazując stowarzyszeń i manifestacji, likwidując niekontrolowaną przez państwo sferę publiczną oraz kontrolując przepływ informacji. Najboleśniejsze ciosy są wymierzone w zaufanie międzyludzkie, czyli najbardziej wrażliwy element, na którym opiera sie więź społeczna".

Skłonność do zacierania różnicy między państwem i społeczeństwem charakteryzuje nie tylko “ludzi władzy". Rezygnacja z obywatelskiej partycypacji w życiu społecznym państwa jest pokusą. W Polsce nieufność do współziomków, niski stopień zaangażowania w dobrowolne stowarzyszenia, także zresztą w stowarzyszenia kościelne, pozostawanie 2/3 Polaków poza sferą obywatelskiego zaangażowania i podobne postawy plasują nas - o czym pisze Tadeusz Szawiel - wśród krajów rozwiniętych na samym końcu.

Doceniając wagę wyborów władz państwa chcemy przy tej okazji ukazać w ostrym świetle problemy rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, którego w Polsce właściwie nie było; stąd w tym numerze tekst Kuby Wygnańskiego i nowy dodatek “Rzecz obywatelska".

Od wybranych władz - jakkolwiek byłyby skomponowane - oczekujemy ponadpartyjnej zgody co do spraw należących do obowiązków państwa, jak choćby bezpieczeństwa zewnętrznego, a więc spraw polityki międzynarodowej (z członkostwem Polski w NATO i Unii Europejskiej). Jednak demokratyczne państwo zawsze będzie miało tendencje do ulegania większej i silniejszej części społeczeństwa kosztem grup mniejszych i słabszych. Równowagę zapewni właśnie społeczeństwo obywatelskie. “Kowalscy zmieniają rządy - za Piotrem Frączakiem zacytuję Stefana Bratkowskiego - ale rządy nie zmieniają Kowalskich. Kowalscy mogą się zmieniać tylko sami". Dlatego w tym numerze woleliśmy zamiast relacjonowania wyborczych bitew zająć się tym wszystkim, co naprawdę dotyczy Kowalskich.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2005