Trzy spowiedzi konfidenta

Autoportret donosiciela Służby Bezpieczeństwa: lapidarny, bez znieczulenia wchodzący w psychologię człowieka. Tym są dwa filmy dokumentalne Grzegorza Linkowskiego, które telewizja publiczna pokaże w "czasie misyjnym", czyli krótko przed północą.

19.02.2008

Czyta się kilka minut

Spowiedź pierwszą, tę rozumianą jako wyznanie swojej winy wobec Pana Boga w zaciszu konfesjonału, Adam Wierzbicki odbył dopiero po roku 1989. Czy wcześniej przez 22 lata w ogóle się nie spowiadał z tego, że współpracował, czy też, idąc do spowiedzi, po prostu milczał o tej części swego życia, bo uznawał ją za coś moralnie obojętnego, za - jak to sam dziś nazywa - coś normalnego, część codzienności, tak jak alkoholik picie? Tego nie wiemy i niech tak zostanie, bo to w końcu sprawa między Adamem Wierzbickim a Panem Bogiem.

W każdym razie świadomość winy przyszła po 1989 r. Dopiero wtedy. Adam Wierzbicki poczuł, niemal fizycznie, jak spowiednik zastyga, gdy słyszy, że ma przed sobą kogoś, kto chce wyznać, iż był donosicielem Służby Bezpieczeństwa PRL.

Wtedy rozgrzeszenie dostał, od Stwórcy. Ale Pan Bóg to jedno, a samoświadomość oraz inni ludzie, wobec których zawinił - to drugie. Wierzbicki otrzymał więc rozgrzeszenie w konfesjonale, lecz nie wybaczył sam sobie. Jeszcze nie. I zrozumiał, że są jeszcze ludzie, których krzywdził - zrozumiał poniewczasie, bo przez 22 lata współpracy z SB nie miał tego poczucia.

Spowiedź drugą, rozumianą jako - nazwijmy to trochę banalnie - konfrontacją z lustrem, Wierzbicki odbył kilkanaście lat później. Lustrem była kamera, a jej zapisem film dokumentalny (wyemitowany po raz pierwszy przez telewizję publiczną w kwietniu 2007 r.). Na końcu filmu tłumaczył, dlaczego w ogóle opowiedział swoją historię przed kamerą: w nadziei, że taki monolog pomoże mu poradzić sobie z przeszłością. Bo na razie nie widzi żadnego rozwiązania, jak się z tym uporać.

Kim był? Najpierw studentem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (między rokiem 1959 a 1968), potem działaczem Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Społecznego w Lublinie (jednej z organizacji katolickich dopuszczonych w PRL), a także dziennikarzem katolickiej prasy. Oraz - tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Zenon". Kimś, kto - jak dziś mówi - wybrał zło.

Wtedy, w 1967 r., napisał na kartce papieru zdanie: "Ja, Adam Wierzbicki, zgadzam się dobrowolnie na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa". Całkiem dobrowolne to nie było: zgodził się na współpracę, gdyż zagrożono mu procesem i więzieniem (za posiadanie książek wydanych na Zachodzie i pożyczenie maszyny do pisania kolegom z KUL, którzy przygotowywali na niej materiał o Katyniu). Powiedziano mu, że jeśli zgodzi się współpracować, nie pójdzie do więzienia, a koledzy dostaną niższe kary. Ale, zaznacza, presja nie była duża, zgodził się szybko. "Podpisałem dlatego, że byłem słabym człowiekiem". Gdy rok później pojawiła się możliwość zerwania współpracy, nie skorzystał z niej.

A potem? Potem przez 22 lata donosił o wszystkim, co mogło interesować SB. Głównie o KUL-u, o kolegach i przyjaciołach, o Kościele. Będąc dziennikarzem, mógł wszędzie wejść z magnetofonem, na różne seminaria, spotkania, dyskusje. Mógł nagrywać nawet kazania. Dziś współpracę z SB porównuje do choroby alkoholowej, gdzie człowiek nie tylko się wciąga, coraz głębiej, ale zaprzecza temu, co robi, buduje własny świat, aby być w porządku wobec siebie.

Taki świat sobie zbudował - i nie miał poczucia winy. Ze "swoim" esbekiem, tak zwanym oficerem prowadzącym, zaprzyjaźnił się tak, że nawet bywał u niego w domu. Dwaj koledzy: jeszcze dziś, mówiąc o nim, używa zdrobnienia jego imienia. Kontakt z SB szybko zaczął traktować - tak mówi - jako coś normalnego, codzienność. Po prostu, taka kolejna praca.

Dziś powie: "Amputacja sumienia". I jeszcze: "Stworzyłem mistyfikację wobec samego siebie", dodając, że nie szuka wymówek, usprawiedliwień czy jakichś racjonalizacji. Gdy wielu ludzi oskarżanych o współpracę z SB zarzeka się, że nikogo nie skrzywdzili albo mówili tylko rzeczy mało istotne, prowadzili z SB dialog polityczny czy religijny - on mówi: nie, nie mogę powiedzieć, że nikogo nie skrzywdziłem. Przeciwnie: przyznaje, że był cynikiem, lubił hazard, grę. Tyle że nie próbuje nikomu wmówić, iż próbował "ograć" SB. Bo on nie tylko nie miał świadomości popełnionego zła, on również nie miał wątpliwości. To wszystko przyszło po 1989 r. Podobnie jak poczucie, że zło, które czynił, wymaga naprawienia nie tylko w relacji z Bogiem, ale także z drugim człowiekiem oraz z samym sobą.

Spowiedź trzecia odbywa się latem 2007 r. i jest reakcją na wyemitowany wiosną film. Naprzeciw siebie siedzi dwóch starych ludzi. Wierzbicki oraz jego dawny kolega z KUL Norbert Wojciechowski, przez wiele lat rzecznik prasowy uczelni. A także bohater donosów TW "Zenona". Wojciechowski przyjechał do Wierzbickiego, zdecydował się na tę podróż, z jednego miasta do drugiego, bo Wierzbicki jest już - można się domyśleć - zbyt chory, aby podróżować, ma nawet kłopoty z chodzeniem.

Siedzą więc długo. Milczą. Nie ma prostych słów, nie ma łatwego rozgrzeszenia, padania sobie w ramiona. Wierzbicki słyszy: to twój krzyż, dźwigaj ten krzyż.

Co czuje on, co czuje jego dawny kolega - tego można się już tylko domyślać.

"Historia pewnego sumienia", "Historia pewnego sumienia. Spotkanie" reż.: Grzegorz Linkowski, TVP 2, środa, 6 II, 23.05, 23.25

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2008