Trzy pytania

Spotkania Jana Pawła II z twórcami weszły niemal do kanonu papieskich podróży. Ważne stały się jego wypowiedzi na temat sztuki sakralnej i religijnej. Z dzisiejszej perspektywy najważniejszym dokumentem pozostaje List do artystów, skierowany w Niedzielę Wielkanocną 1999 r. do tych, którzy z pasją i poświęceniem poszukują nowych »epifanii« piękna, aby podarować je światu w twórczości artystycznej.

25.04.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Adresaci odczytali orędzie jako wyraz troski autora o kondycję sztuki dzisiaj, a także jako akt woli rozmowy z nimi. Papież podkreśla rolę i rangę sztuki, mówi: “Nikt nie potrafi zrozumieć lepiej niż wy, artyści, [...] czym był ów pathos, z jakim Bóg u świtu stworzenia przyglądał się dziełu swoich rąk". Dalej zaś wyznacza artystom zadania: “Bóg powołał [...] człowieka do istnienia, powierzając mu zadanie bycia twórcą. W »twórczości artystycznej« człowiek bardziej niż w jakikolwiek inny sposób objawia się jako »obraz Boży« i wypełnia to zadanie [...] także sprawując twórczą władzę nad [...] światem".

Owa “twórcza władza" nad światem to tyle, co władza nad własnym życiem, z którego człowiek ma uczynić “arcydzieło sztuki". A jednak powołanie artysty nie jest tożsame z powołaniem każdego człowieka. Artysta ma specjalne umiejętności i możliwość ich wykorzystania.

Czy Kościół (nadal) potrzebuje sztuki?

“Kościół potrzebuje sztuki", mówi Papież, gdyż jest ona “uprzywilejowaną formą wyrażania wiary", bo - dodaje Tadeusz Boruta - potrafi “unaocznić sakramentalny wymiar życia człowieka". Potrzeba ta wynika z przekonania, że “każda autentyczna inspiracja artystyczna wykracza [...] poza to, co postrzegają zmysły, i przenikając rzeczywistość, stara się wyjaśniać jej ukrytą tajemnicę". Kościół potrzebuje sztuki, bo “musi [...] sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewidzialna, Boża stawała się postrzegalna, a nawet [...] pociągająca. Musi zatem wyrażać w zrozumiałych formułach to, co samo w sobie jest niewyrażalne".

Kościół jednak potrzebuje sztuki “zrozumiałej", nie zaś, przypomina Papież, sztuki, która byłaby nie tylko Objawieniem prawd wiary, ale też “objawieniem osobowości artysty". Oczywiste jest też, że Kościół eksponuje twórczość wyrosłą z ducha ewangelii. Bóg jednak oczekuje od człowieka nie tylko, jak pisze ks. Remigiusz Popowski SDB, “utrzymania z Nim relacji poznania, czci, miłości, posłuszeństwa, kultu", ale “nawet szanuje wolność świadomego wejścia przez człowieka w relację wrogości". Człowiek “dosięga Boga" w różny sposób - także w bluźnierstwie.

Idealistyczna wizja Jana Pawła II nie uwzględnia jednak ani wątpliwości, ani buntu artysty wobec Boga. Kościół oczekuje sztuki “autentycznej", ale zakłada, że to źródłowe doznanie będzie pozytywnym doznaniem religijnym. Ale jak zmierzyć stopień “autentyczności"? Co możemy powiedzieć o intencjach artysty? Czy nie powinno nas interesować samo dzieło? Bardziej niż sam artysta, niż jego motywacja, proces dochodzenia do dzieła? Papieskie orędzie omija te problemy.

Czy sztuka potrzebuje Kościoła?

Czesław Miłosz pisze, że papieskie orędzie jest “wydarzeniem niespodziewanym, zachwycającym, cudownym", ale dodaje, że trzeba zapytać, na ile “ima się skóry" współczesnego człowieka. “List..." - akcentuje Poeta - mówi o Bogu, a nie wspomina o diable, który dzisiaj nieomal zunifikował kulturę. Teraz sztuka stała się jego sojuszniczką: “Książę Tego Świata zwycięża, bo ma sojusznika w [...] tym ciemnym jądrze, które tkwi we wnętrzu każdego człowieka, także artysty".

W podobnie ciemnej tonacji utrzymany jest tekst Janusza Marciniaka pt. “Miłość bez wzajemności". Sztuka potrzebuje Kościoła, ale nie jest prawdą, że Kościół potrzebuje sztuki. W każdym razie księża nie potrzebują artystów. “»List do artystów« - pisze malarz - jest piękny, lecz jednocześnie zbyt odległy od rzeczywistości, w której żyjemy. Nie budzi nadziei, lecz żal". Ów żal wywołuje nie tylko fakt, że Jan Paweł II wymienia jedno tylko nazwisko twórcy XX-wiecznego (Chagalla), ale głównie to, że orędziu do artystów nie towarzyszy list do księży, którzy zrozumieliby, że “[...] sztuka jest sprzymierzeńcem kontemplacji, źródłem bezinteresowności i darem zaufania, wartością w dialogu między ludźmi, kulturami i religiami". “Większość kleru, nie rozumiejąc sztuki, nie widzi dla niej miejsca w wychowywaniu człowieka ku Bogu" - dodaje Boruta. Czy należy się temu dziwić? Sztuka powojenna nie jest doceniana nawet przez historyków sztuki dawnej, m.in. urzędników odpowiedzialnych za konserwację i ochronę zabytków. Powstałe po 1945 r. malowidła w kościelnym wnętrzu można bezkarnie zniszczyć - wystarczy tylko uzyskać zgodę konserwatora.

Sztuka (a na pewno jej część) chciałaby w Kościele zamieszkać, być w zgodzie z istotą tego miejsca, ale też zachować odrębność, której trzonem jest tworzenie, nie zaś odtwarzanie, nie zaspokajanie stereotypowych gustów, ale ich kształtowanie. Jest paradoksem naszych czasów (i chyba polską specjalnością) to, że - jak podkreśla Marciniak - nie tylko “najczęściej przeżywamy sztukę współczesną poza Kościołem", ale poza nim kwitnie twórczość odwołująca się do ikonografii chrześcijańskiej.

Czy wierni potrzebują sztuki?

Odbiorca/uczestnik sztuki, “sakralnej" czy “religijnej", dawnej czy współczesnej nie musi być wierzący. Może doznawać duchowych wzruszeń także poza Kościołem (jako wspólnotą i jako instytucją), np. w galerii lub muzeum. Wierzący zaś nie musi być wrażliwy na sztukę. I najczęściej nie jest.

Co jest powodem rozmijania się interesów Kościoła i wiernych z aspiracjami artystów? W kraju, gdzie znaczna część ludności to katolicy, jest to sytuacja wytłumaczalna przynajmniej na dwa sposoby: po pierwsze, dominuje religijność “ludowa", po drugie, większość społeczeństwa wykazuje zapóźnioną świadomość estetyczną, ufundowaną na XIX-wiecznej sztuce alegorycznej, która w Polsce, z powodów historycznych, przetrwała dłużej niż gdziekolwiek indziej w Europie. Niestety, u nas w niewielkim stopniu zdawano sobie sprawę z bliskiego sąsiedztwa alegorii i stereotypu (a więc z groźby wynaturzenia) oraz ryzyka płynącego z konwencjonalizacji nie tylko literatury i sztuki, ale także ich odbioru.

“Polacy nie lubią sztuk pięknych" - pisał Jacek Sempoliński. Niechęć Polaków do sztuki jest wypadkową ich niechęci do głębszego namysłu, do refleksji, która przekracza myślenie doraźne, i która sięga podstaw bytu, umiejscawiając człowieka w obszarze kultury.

Może gdyby Jan Paweł II skierował trzy listy: obok tego do artystów, także do księży i, osobno, do wszystkich wiernych, wolno byłoby mieć nadzieję na porozumienie? Kościół traci też szansę estetycznego edukowania wiernych, jaką mógłby być każdorazowy pobyt Jana Pawła II w Polsce. Nie mówię o architekturze ołtarzy papieskich, często interesującej, ale głównie o malarstwie: wizerunki błogosławionych i świętych wystawiane podczas uroczystości kanonizacyjnych nawiązują do najgorszych wzorów naszej sztuki “sakralnej", a Kościół, trafiając w upodobanie wiernych do religijnego kiczu, ów gust sankcjonuje.

Ale może każdy ma prawo lubić to, co mu odpowiada? Obok religijności “plebejuszy", naiwnej, emocjonalnej, istnieje przecież ugruntowana teologicznie religijność “intelektualistów". Obie należą do Kościoła. Dlaczego drudzy mają wywyższać się nad pierwszych i narzucać im wizję Boga? Kościół nie jest świątynią ludzi, nie jest też świątynią sztuki, tylko świątynią Boga.

Czy jednak obu “adresów" nie można połączyć? Element współuczestnictwa w Kościele różnych grup społecznych trafnie uchwycili projektanci wnętrza sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Realizując odważny, “postmodernistyczny" projekt ołtarza, z wyczuciem włączyli doń, respektując gust wiernych, tradycyjny obraz wizji siostry Faustyny. Szkoda, że to unikatowy przykład.

MAŁGORZATA KITOWSKA-ŁYSIAK jest historykiem sztuki, pracuje w Katedrze Teorii Sztuki i Historii Doktryn Artystycznych KUL. Opublikowała m.in. “Ślady. Szkice o sztuce polskiej po 1945 roku" (1999).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Parafia w Tygodniku (17/2004)