Trzecia faza

Od tego, jak rozumiemy tamte wydarzenia, zależy przyszłość Kościoła. Sobór Watykański II zapoczątkował nową epokę w dziejach chrześcijaństwa.

20.12.2011

Czyta się kilka minut

Ochrypłe wrzaski tych, którzy skłóceni występują przeciw sobie; niezrozumiała gadanina, bezładny zgiełk krzyczących bez ustanku wypełnił już cały Kościół, zniekształcając - przez nadgorliwość lub uchybienia - prawdziwą naukę wiary" - tak sytuację po Soborze Nicejskim w 325 r. opisywał św. Bazyli Wielki. Przyrównał ją do bitwy morskiej w ciemnościach sztormu. Słowa te zacytował Benedykt XVI w grudniu 2005 r., gdy w przemówieniu do Kurii Rzymskiej podjął temat Soboru Watykańskiego II (1962-1965), w 40. rocznicę jego zakończenia.

Wypowiedź Bazylego - powiedział Papież - odzwierciedla coś z dramatycznie niespokojnej sytuacji w Kościele po Vaticanum II. Owe "wrzaski", "krzyki" i "gadaninę" dobrze było słychać np. w 2000 r., gdy Kongregacja Nauki Wiary wydała deklarację "Dominus Iesus", ostro skrytykowaną przez wielu teologów i część hierarchów. Podobnie w 2007 r., po uwolnieniu przez Papieża Mszy trydenckiej, i dwa lata później - kiedy zdjął ekskomunikę z biskupów lefebrystów. We wszystkich tych przypadkach głosom radości towarzyszyły oskarżenia o zdradę, a przynajmniej o osłabianie znaczenia Soboru. W Watykanie mówiło się wręcz o buncie biskupów przeciwko Papieżowi.

W Boże Narodzenie mija 50. rocznica zwołania przez Jana XXIII Soboru Watykańskiego II. Od tego, jak rozumie się przyniesiony przez tamto wydarzenie przełom, zależą kroki i działania Kościoła przyszłości. Sobór rozpoczął reformę, a nie ją zakończył.

Czas optymizmu

Sobór Watykański II był najważniejszym wydarzeniem w Kościele XX w. - co do tego raczej nie ma wątpliwości. Gorące debaty dotyczą natomiast jego interpretacji. Odnosi się to szczególnie do pytania o novum w stosunku do Kościoła przedsoborowego, a więc pytania o rozmiary dokonanego wtedy przełomu.

Zdaniem Benedykta XVI, zasadnicze problemy z Vaticanum II wiążą się z konfliktem dwóch "szkół" w interpretacji jego nauczania. Papież mówi o "hermeneutykach", czyli sztukach interpretacji. Z jednej strony mamy "hermeneutykę braku ciągłości i zerwania", z drugiej zaś "hermeneutykę reformy, odnowy w ciągłości". Pierwsza widzi wielką przepaść między Kościołem przedsoborowym a Kościołem posoborowym. Sobór miałby rozpocząć radykalnie inny etap w dziejach Kościoła, zrywając z (tą czy inną) doktryną z przeszłości czy też ogłaszając jakąś nową.

Z kolei "hermeneutyka odnowy w ciągłości", jedynie właściwa, widzi fundamentalną kontynuację między Kościołem przedsoborowym i Kościołem posoborowym. Sobór nie jest żadną przepaścią, nie zerwał z przeszłością, ale twórczo rozwinął to, co (w taki czy inny sposób) już było w Kościele obecne.

Jednak spory co do interpretacji Vaticanum II nie wiążą się tylko z konfliktem dwóch hermeneutyk, ale także są wynikiem "natury" jego dokumentów - niejednoznacznych i otwartych na różne wykładnie. Można - za kard. Avery Dullesem - wskazać przynajmniej trzy zasadnicze tego przyczyny.

Po pierwsze, ojcowie soborowi, idąc za wskazaniami Jana XXIII, któremu zależało na soborze pozytywnym i bez potępień, nie rozważali ewentualnych negatywnych konsekwencji swoich rozstrzygnięć. W konsekwencji soborowe dokumenty są w znacznym stopniu ireniczne, pokojowe - nierzadko brakuje im ostrości i jednoznaczności.

Po drugie, ojcom soborowym, z inspiracji Pawła VI, następcy Jana XXIII, zależało na tym, aby - pomimo szybko ujawnionych podczas obrad różnic poglądów, nawet znacznych - zachować jedność i wyrazić zgodę całego światowego episkopatu. Z konieczności zatem dochodziło do harmonizowania nawet bardzo różnych punktów widzenia, co w niektórych przypadkach owocowało rozmyślną niejednoznacznością.

Po trzecie, obrady Soboru przypadły na szczególny czas w historii Zachodu: czas politycznego, społecznego i gospodarczego optymizmu. Panowało przekonanie, że ludzkość jest na najlepszej drodze do przezwyciężenia swoich "odwiecznych" problemów: ubóstwa, chorób, głodu i wojen. Kościół na Soborze włączył się w ten nurt historycznego optymizmu, co odcisnęło się na jego nauczaniu, nadając mu niejaką jednostronność.

Wydarzenie, które przerosło zamiary

Dziś można mówić przynajmniej o czterech stanowiskach w interpretacji Soboru, w perspektywie pytania o jego novum: tradycjonalistycznym, progresistycznym, konserwatywnym i umiarkowanym. Dwa pierwsze posługują się "hermeneutyką zerwania", choć oczywiście skrajnie odmiennie oceniają przełom dokonany na Soborze. Trzeciemu stanowisku bliska jest "hermeneutyka odnowy w ciągłości", ale w okrojonym sensie: jako "hermeneutyka (zasadniczo) wyłącznie ciągłości" - sobór nie był więc żadnym przełomem. Z kolei w stanowisku czwartym, przyjmowanym najszerzej, także przez ostatnich papieży, odkrywamy "hermeneutykę odnowy w ciągłości": Vaticanum II było przełomem, ale słabym - jedynie w odniesieniu do sposobów wyrażenia doktryny przy zachowaniu jej istoty.

"Hermeneutyka odnowy w ciągłości" ujawnia w dokumentach soborowych pewien rodzaj braku ciągłości przy zachowaniu fundamentalnej ciągłości. Ów brak ciągłości i jednocześnie jej trwanie urzeczywistniają się na zasadniczo różnych poziomach. Brak ciągłości dotyczy poziomu spraw z istoty historycznie zmiennych, ciągłość zaś zachodzi na poziomie zasad. Czasami dokonane na Soborze zmiany w wyrażaniu wiary były tak głębokie, że - jak pisał Jan Paweł II w 1988 r. - "domagają się dalszych, nowych dociekań, które jasno ukażą nieprzerwaną ciągłość istniejącą pomiędzy Soborem i Tradycją, zwłaszcza w odniesieniu do tych punktów, które, być może ze względu na swą nowość, nie zostały jeszcze dobrze zrozumiane w niektórych częściach Kościoła".

Generalnie jednak spojrzenie na Sobór w świetle konfliktu dwóch hermeneutyk wydaje mi się zbyt wąskie. Akcentuje się tu przede wszystkim treść dokumentów, czyli spisane "słowa" - verba. Tymczasem dla jego interpretacji równie ważne jest to, co wyrażają soborowe "czyny, działania i rzeczy" - facta et opera - czyli to, co na nim się wydarzyło. Nie tylko bowiem verba Soboru, ale także jego facta et opera mają istotny sens teologiczny.

Co istotne, o taką hermeneutykę verba et facta na innym poziomie "dopominali się" ojcowie soborowi w Konstytucji o Objawieniu Bożym: "Ta ekonomia Objawienia realizuje się przez czyny i słowa (gestis verbisque) wewnętrznie ze sobą połączone, tak że czyny (opera) dokonane przez Boga w dziejach zbawienia ujawniają i potwierdzają doktrynę i sprawy wyrażone w słowach (doctrinam et res verbis), słowa (verba) zaś obwieszczają czyny (opera) i rozświetlają zawartą w nich tajemnicę". Analogicznie można i trzeba patrzeć na Sobór Watykański II, co postulują tacy teologowie, jak Karl Rahner, Johann B. Metz, John W. O’Malley czy autorzy najważniejszego opracowania historii ostatniego Soboru - pięciu tomów "Storia del Concilio Vaticano II".

Więcej niż słowa

Gdy patrzymy na Vaticanum II jako wydarzenie, łatwo dostrzec jego nowość i wyjątkowość w odniesieniu do wszystkich wcześniejszych soborów już na poziomie organizacyjnym. Żaden inny sobór nie miał tak wielu czynnych uczestników: ponad 2500, z absolutną większością biskupów, do których doszło jeszcze blisko 100 przełożonych zakonnych. W Vaticanum I (XIX w.) uczestniczyło ok. 750 hierarchów. Sobór Trydencki (XVI w.) otwierało zaledwie 29 biskupów i 5 wyższych przełożonych zakonnych. Liczba ojców soborowych w najliczniejszych sesjach Trydentu z trudem przekraczała 200.

Do tego na Vaticanum II po raz pierwszy w historii Kościoła biskupi europejscy nie stanowili większości. Sobory Trydencki i Watykański I miały charakter czysto europejski. Vaticanum II było pierwszym soborem, w którym uczestniczyli rdzenni biskupi także z kontynentów misyjnych, Azjaci i Afrykańczycy. Hierarchowie tego soboru pochodzili z 116 różnych krajów. W Vaticanum I - dla porównania - 40 proc. biskupów stanowili Włosi. Trydent był prawie wyłącznie romański.

Nigdy wcześniej w dziejach soborów nie wykonano tak ogromnej pracy przygotowawczej. Konsultacja biskupów, przełożonych zakonnych, uczelni i wydziałów katolickich objęła Kościół całego świata. Odpowiedzi (tzw. vota) zamknęły się w 13 tomach, łącznie 7 tys. stron. Opracowanie tego materiału zajęło 6 tomów, dodatkowe 4 tys. stron. Kolejne 35 tomów to akta obrad soborowych. Łącznie zatem dokumentacja Vaticanum II liczy 54 tomy. Największy pod tym względem wcześniejszy sobór - Trydent - "wyprodukował" 17 tomów materiałów. "Vaticanum II wydało 16 dokumentów końcowych. Liczba ich stron jest prawie dwa razy większa niż dekretów Trydentu, a dokumenty obu tych soborów razem liczą tyle stron, ile dekrety wszystkich razem 19 pozostałych soborów" - podsumowywał John W. O’Malley.

Z kolei Klaus Schatz zauważał, że pogardzana na Soborze Watykańskim I zasada moralnej jedności przestrzegana była podczas Vaticanum II: "Wprawdzie oficjalnie obowiązywała większość dwóch trzecich jako wystarczająca do przyjęcia dekretów, ale faktycznie nawet modi małej mniejszości tak długo brane były przez komisje [redagujące ostateczną wersję dokumentu] pod uwagę, aż osiągnięto jednomyślną zgodę".

Kolejną nowością Soboru Watykańskiego II był fakt, że uczestniczyli w nim obserwatorzy niekatoliccy - ponad 100 - wybitni przedstawiciele Kościołów innych tradycji. Oczywiście, nie mieli oni prawa głosu, ale nie można przecenić ich roli konsultacyjnej i eksperckiej, szczególnie ekumenicznej.

Świat zamiast Europy

Interpretacja, która postrzega Sobór Watykański II jako historyczne wydarzenie, usprawiedliwia fundamentalną tezę: "Drugi Sobór Watykański jest - w formie rudymentarnej, lecz wciąż dążącej do uzyskania pełnej tożsamości - pierwszą oficjalną próbą samorealizacji Kościoła jako Kościoła światowego, Kościoła świata" (Karl Rahner). Oznacza to, że w historii chrześcijaństwa Sobór ten może równać się - pod względem znaczenia - tylko z jednym wydarzeniem w historii chrześcijaństwa, którym był pierwotny gigantyczny proces zakorzeniania się Kościoła z kultury judaistycznej w kulturze hellenistycznej, a następnie europejskiej.

Z teologicznego punktu widzenia można mówić o trzech wielkich (choć czasowo nierównych) epokach w dziejach Kościoła. Pierwsza to krótki okres chrześcijaństwa żydowskiego. Druga to trwająca dziewiętnaście stuleci historia Kościoła w świecie kultury hellenistycznej i europejskiej. Trzecia to czas, kiedy życie i działalność Kościoła autentycznie otworzyły się na inne kultury światowe, tak że można mówić, iż Kościół zaczyna rzeczywiście obejmować cały świat. U początku pierwszej epoki stoi Jezus z Nazaretu, drugiej - Paweł z Tarsu, a trzeciej - właśnie Sobór Watykański II.

Istotę trzeciej fazy klarownie przedstawił Johann B. Metz: "Po stosunkowo krótkim okresie judeo-chrześcijańskim, który dał podwaliny jego [Kościoła] tożsamości historycznej i teologicznej, [Kościół] poddany został przez okres blisko dwóch tysięcy lat wpływowi względnie jednorodnego kulturowo obszaru Europy Zachodniej. Jednakże obecnie Kościół katolicki przeżywa przełom najgłębszy (...) od czasów Kościoła pierwotnego. Kościół mniej lub bardziej zjednoczony, o kulturze monocentrycznej, a więc kulturze właściwej Europie (i Ameryce Północnej), jest w trakcie przekształcania się w Kościół powszechny o różnorodnych korzeniach kulturowych i, w tym sensie, o kulturze policentrycznej. Ostatni Sobór Watykański może być rozumiany jako konkretne przełożenie tej ewolucji na sferę instytucji".

Tym, co miało decydujące znaczenie dla soborowego ujawnienia się Kościoła światowego, była pierwsza w dziejach obecność w soborowym zgromadzeniu rdzennych biskupów tzw. Trzeciego Świata. Rahner pisał: "Vaticanum II było po raz pierwszy zgromadzeniem światowego Episkopatu, nie jako tylko papieskiego organu doradczego, ale jako zebranej wraz z papieżem i pod jego kierownictwem ostatecznej nauczającej i decydującej instancji Kościoła. Był to pierwszy światowy sobór Episkopatu świata, działający w sposób niezależny. Rola biskupów Trzeciego Świata na tym soborze może się jeszcze wydawać stosunkowo skromna. (...) Nie zmienia to jednak faktu, że na soborze objawił się i stał się aktywny Kościół, który przestał być Kościołem Zachodu, z jego amerykańskimi sferami wpływu i z jego eksportem do Afryki i Azji".

Nowość Soboru

Dokonany zaczątkowo na Soborze Watykańskim II "skok" od Kościoła zachodniego ku Kościołowi światowemu z różnym natężeniem prześwituje przez soborowe opera et facta, ale także verba. Oto kilka przykładów.

Konstytucja o Liturgii Świętej otworzyła Kościół na języki narodowe. Łacina była językiem liturgicznym zachodniego kręgu kulturowego, obca ludom innych kontynentów, z własnymi świętymi językami, równie - jak łacina - godnymi nazywać tajemnice wiary i wzywać Boga. Jako język dziś martwy - mimo prób jej restauracji w liturgii - nie może być liturgicznym językiem Kościoła światowego, w którym Kościoły lokalne czy regionalne istnieją w ramach niezależności w swoich środowiskach kulturowych.

Chociaż Konstytucja o Objawieniu prezentuje koncepcję Objawienia, którą trudno uznać za dostępną ludziom żyjącym w kulturze azjatyckiej czy afrykańskiej, to już soborowy Dekret o religiach niechrześcijańskich po raz pierwszy w dziejach nauczania Kościoła pozytywnie ocenia wielkie religie świata.

W świetle soborowego spojrzenia na inne religie, historyczno-doktrynalnym skokiem wydaje się nauczanie o judaizmie i relacji chrześcijaństwa do niego. Podobnie należy oceniać soborową doktrynę o wolności religijnej.

Czyż analogicznie nie należy traktować nauczania o ekumenizmie? Jakościowym skokiem wydaje się słynna decyzja ojców soborowych, by w wykładzie o relacji Kościoła rzymskokatolickiego do (wzorcowego) Kościoła Chrystusa - czyli takiego, jakiego pragnął Zbawiciel - zastąpić łacińskie słówko est ("jest") przez subsistit ("trwa"). Przed Soborem Kościół rzymskokatolicki utożsamiano z Kościołem Chrystusa (est), a poreformacyjnym gałęziom chrześcijaństwa wręcz odmawiano miana Kościołów! Cała soborowa debata zdaje się prowadzić do wniosku, że zamiana słów miała oznaczać, iż Kościół Chrystusa trwa i w Kościele rzymskokatolickim, i w innych Kościołach, choć w nich mniej doskonale. W ostatnich latach - dodajmy - Kongregacja Nauki Wiary konsekwentnie utrzymuje, że subsistit równa się est.

Tradycjonalistyczno-konserwatywne stronnictwo biskupów na Soborze Watykańskim II od początku ostro krytykowało końcową wersję jego nauczania o kolegialności biskupów. Nie było i nie ma czegoś takiego jak kolegialność - głosiło to stronnictwo, a dziś głoszą to tradycjonaliści. Tymczasem Sobór "poprawił" jednostronną doktrynę Soboru Watykańskiego I o absolutnym jedynowładztwie papieża w Kościele. Vaticanum II do biskupa Rzymu dołączyło światowy episkopat: Kościołem kieruje kolegium biskupów, "z" i "pod" papieżem.

***

Czy zasygnalizowane zmiany, jakie dokonały się na Soborze Watykańskim II, mieszczą się w granicach zakładanych przez "hermeneutykę odnowy w ciągłości", czyli znaczą przełom jedynie "słaby"? Wydaje się, że zmiany te rozsadzają owe granice i je przekraczają. Soborowe novum o kolegialności biskupów, wolności religijnej, ekumenizmie, innych religiach czy judaizmie chyba nie dotyczy tylko sposobów wyrażenia doktryny. Zmiany są bardziej zasadnicze.

Czy zatem racja leży po stronie przedstawionej wcześniej "hermeneutyki zerwania"? Też nie, bo Kościół przed Soborem Watykańskim II, na nim i po nim trwał i trwa przy substancji wiary: przy słowach i życiu Jezusa Chrystusa, przy jego Ewangelii i wierze apostołów, czyli przy wielkiej tradycji. Na tę tradycję składają się centralne prawdy wiary i orzeczenia doktrynalne. Ale istnieje też tradycja w znaczeniu szerszym. To ­- jak pisze Richard Gaillardetz, świecki teolog z USA - "dużo szersza kategoria kościelnego nauczania, prawa i praktyk, które nie są odporne na błąd i które w jakichś sytuacjach trzeba odstawić".

Alternatywa: "hermeneutyka odnowy w ciągłości" albo "hermeneutyka zerwania" - nie wyczerpuje wszystkich możliwości w "ważeniu" przełomu Soboru Watykańskiego II. A może warto pójść w tym względzie drogą wyznaczoną przez Ormonda Rusha, teologa z Australii, w książce "Still Interpreting Vatican II"? Autor chce uniknąć absolutyzowania, czy to "ciągłości", czy "braku ciągłości". Rozróżnia między "makrozerwaniem", czyli rozbratem z wielką tradycją Kościoła, a "mikrozerwaniem", gdzie ujawnia się autentyczna nowość i brak ciągłości z niektórymi aspektami tradycji w znaczeniu szerszym. Na soborze miałoby dojść do mikro-, a nie makrozerwania.

Cokolwiek mówić o propozycji Rusha, wciąż nie widać rozwiązań, które - wracam do diagnozy Jana Pawła II sprzed ponad 20 lat - przekonująco i "jasno ukażą nieprzerwaną ciągłość istniejącą" między Kościołem przedsoborowym Kościołem posoborowym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2011