Trzask kraty

Są takie chwile, że felietonista ma pustkę w głowie.

11.01.2021

Czyta się kilka minut

Wszystko zostało powiedziane i napisane. Świat przypomina puste wiadro. Nic z niego nie zaczerpniesz. Kultura, cywilizacja, społeczeństwo, polityka – leżą suche jak wiór i nadają się co najwyżej na podpałkę w piecu. Żadnych ożywczych soków, żadnych odurzających destylatów, o podniecających truciznach nawet nie wspominając. To są czarne dni w życiu felietonisty. Jedynie Krzysztof Varga potrafi wybrnąć z takiego impasu, ponieważ dla niego wszechświatowa rzeczywistość jest wielkim tekstem błagającym o kontrtekst, jest narracją skamlącą o komentarz. No ale Varga jest jeden.

A ja siedzę i patrzę na świat jak cielę na malowane wrota i nic nie przychodzi mi do głowy. Napisz o tym, o tamtym, o tamtej. Napisz o sobie. O sobie już nie mogę, odpowiadam. O innych kompletnie mi się nie chce. O Kościele napisz, o biskupach, o rządzie. Takie rzeczy chcą ludzie teraz czytać. Pisałem, ale nie jestem pewien, czy nakład „Tygodnika Powszechnego” od tego właśnie jakoś specjalnie się podniósł. To nie pisz dla „Tygodnika”, pisz dla siebie. Dobra, dobra: szuflady i otchłanie komputerów przeróżnych redakcji pełne są tych wszystkich pisań „dla siebie”. To o przyrodzie, o naturze napisz. Jak nie miałeś pomysłu, to zawsze natura wyciągała pomocną dłoń. Bardzo naturę szanuję, ale chwilowo nie mogę na nią patrzeć, ponieważ od miesięcy niczego nie oglądam. Trudno ci dogodzić. Wiem. To napisz do cholery o tym, o czym wszyscy piszą.

Dobrze, kiwnąłem głową na znak rezygnacji. Pragnienie oryginalności często wiedzie na manowce milczenia. Albo ludzie po prostu przestają cię czytać, bo się nudzą.

Ok. Ta cała epidemia przypomina jednak więzienie. Wiem, o czym mówię, bo kiedyś siedziałem. Ta sama wędrówka od ściany do ściany i to samo poczucie, że ile byś kroków nie zrobił, to i tak się nie ruszysz z miejsca. Drepczesz i wspominasz. Rozpamiętujesz, jak kiedyś było fajnie na wolności. Jakie jedzenie, słońce, dziewczyny, obłoki i że nie trzeba było codziennie wstawać o szóstej i zakładać tych samych ubrań. Albo wyobrażasz sobie, jak będzie, gdy to wszystko minie, skończy się wyrok i wyjdziesz. Znowu do tych obłoków i dziewczyn. Jednym słowem, absolutna nicość teraźniejszości. Teraźniejszość jako „nieżycie”. Albo życie, które trzeba jak najprędzej przeżyć i zapomnieć. Prawda, że dziwne uczucie, gdy pragniemy, żeby życie biegło szybciej?

Tylko, że w więzieniu było lepiej. Po pierwsze, regulamin się tak często nie zmieniał. To znaczy, nie zmieniał się nigdy. Acha, tylko raz, w stanie wojennym, poprosili nas o podpisanie kwitu, że nie będziemy mieli pretensji, jeśli nas zastrzelą bez ostrzeżenia, gdy zrobimy coś nie po ich myśli. Najstarsi więźniowie czegoś takiego nie pamiętali i bardzo nas to zaciekawiło. Potem chyba to odwołali, ale już bez podpisywania. Zdezorientowanych pragnę uspokoić, że nie byłem więźniem politycznym, tylko zwyczajnym. Tak więc teraz jest jednak gorzej, bo regulaminy zmieniają się jak światła na skrzyżowaniu i na dodatek nikt nikogo nie prosi o podpis. No i ten utęskniony czas przyszły jest czasem bliżej nieokreślonym. A tam, w więzieniu, działy się różne niesprawiedliwości, ale koniec wyroku jednak był honorowany.

Skończyłem niedawno 60 lat i mogę z czystym sumieniem wspominać. Tak przynajmniej mi się wydaje. Że mogę snuć coś w rodzaju memuarów starego pierdoły. To jednak nieco pomaga na współczesność, na czas teraźniejszy. Wspomnienia niewoli pomagają znosić ciężar innego zniewolenia. Dziwne i ciekawe czasy nadeszły. Świat stał się czymś w rodzaju celi. Jej rozmiar się nie zmienił, wszystko jest niby takie, jak było, ale bardzo chcemy ją opuścić. Ale nawet jeżeli to się stanie, poczucie wolności, którego niegdyś doświadczaliśmy patrząc, powiedzmy, na horyzont albo mapę, już nigdy nie powróci. Już zawsze będziemy podświadomie nasłuchiwać dźwięku kraty zatrzaskiwanej za naszymi plecami.

Albo i nie, bo jako gatunek, czy też ludzkość, mamy pamięć jak owca, która po piętnastu sekundach zapomina o tym, co ją spotkało, i zaczyna życie od nowa. W jakimś sensie jest to dla nas pocieszające. Czego i Państwu noworocznie życzę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2021