Triumwirat dla Europy?

Im bliżej do 1 maja, kiedy Unia Europejska z “Piętnastki" stanie się “Dwudziestką Piątką", tym większa nerwowość zdaje się panować w zachodnich stolicach. Jedne kraje uszczelniają swój rynek pracy, inne obawiają się imigrantów. Coraz większa nerwowość towarzyszy też dyskusji wokół pytania fundamentalnego: czy po 1 maja Unia będzie sprawnie funkcjonować jako organizm polityczny i gospodarczy? I kto będzie mieć ile do powiedzenia?.

W takiej atmosferze niepewności, nieufności i podejrzeń nie dziwi, że spotkanie przywódców trzech państw, których gospodarki wypracowują ponad połowę unijnego Produktu Krajowego Brutto, wywołuje emocje. Zwłaszcza że po tym “szczycie w wąskim gronie" w minioną środę w Berlinie trio Chirac, Schröder i Blair sformułowało postulaty gospodarcze i socjalne pod adresem nowej Unii. Cel: do roku 2010 Unia ma stać się najbardziej dynamicznym regionem świata. Dlatego trio domaga się powołania nowego stanowiska: wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej w roli “superkomisarza". Miałby on duże uprawnienia: koordynując pracę wszystkich komisarzy od spraw gospodarczych i socjalnych, czuwałby nad zapewnieniem na obszarze “Dwudziestki Piątki" szybkiego rozwoju oraz nad strukturalnymi reformami.

Nad tymi postulatami można dyskutować. Jednak zamiast dyskusji, w tych krajach Unii, których politycy chętnie widzieliby się przy berlińskim stole obrad, ale ich nie zaproszono, rozpętało się małe piekło. Jeszcze przed spotkaniem w Berlinie premier Włoch wyraził nie tylko swoje obawy stwierdzeniem, że przy pomocy takich spotkań trio największych chce zainstalować w Unii swój “dyrektoriat".

Dopraszając Blaira, Chirac i Schröder “wyciągnęli konsekwencje z dotychczasowego fiaska swej polityki europejskiej" - ocenia NEUE ZÜRCHER ZEITUNG. - “Powstaje jednak pytanie, czy to przywódcze trio jest w stanie sprostać temu, do czego aspiruje". Szwajcarski komentator przypomina, że w ubiegłym roku Chiracowi i Schröderowi nie tylko nie udało się przeciągnąć na swoją stronę w konflikcie z USA innych Europejczyków, ale nie mogąc zrealizować u siebie reform gospodarczych, wspólnie złamali warunki, które miały obowiązywać w strefie euro. Z drugiej jednak strony można zrozumieć, że w obliczu spodziewanych po 1 maja trudności z funkcjonowaniem Unii grupa kilku krajów próbuje stworzyć wspólną inicjatywę i pociągnąć za sobą innych. Byleby tylko same dały najpierw dobry przykład.

“Bez Francji i Niemiec nie ma Europy - pisze włoska LA REPUBBLICA. - Ale także wbrew woli Londynu Europa nigdzie nie zajdzie. Tego uczy wszystkich gorzka lekcja iracka. Tony Blair zapłacił wysoką cenę za to, że tak jednostronnie związał się z USA. Z kolei Chirac i Schröder musieli uznać, że kwestia relacji transatlantyckich nadal może podzielić i sparaliżować Europę. Z tych prostych prawd narodziła się idea spotkania w Berlinie".

“Trójkąt francusko-niemiecko-brytyjski stwarza więcej szans niż zagrożeń" - ocenia wiedeński STANDARD. - “Londyn reprezentuje eurosceptyczne państwa z unijnej Północy oraz tych, którzy kładą nacisk na gospodarczą liberalizację. Francję z krajami unijnego Południa łączy szereg spraw, nie tylko w polityce rolnej. Niemcy były kiedyś adwokatem tych, którzy postulowali silniejszą integrację i są gorącym zwolennikiem unijnej konstytucji. Jeśli więc te trzy kraje ustalą wspólne stanowisko, to musi ono siłą rzeczy uwzględniać zróżnicowane interesy wielu stron i przez to może być atrakcyjne dla innych państw. Może, ale nie musi. Bo nikogo nie można zmusić do tego, aby podporządkował się stanowisku tej trójki".

“Nigdy jeszcze Wielka Brytania nie wydawała się być tak blisko serca Europy, jak podczas spotkania w Berlinie" - pisze londyński DAILY TELEGRAPH. - “Blair stał się obiektem awansów Francji i Niemiec, które pojęły, że same nie są w stanie pozostać siłą napędową Unii, która wkrótce będzie liczyć 25 członków". Chirac i Schröder przemyśleli także swą sytuację z ubiegłego roku, kiedy oporem wobec interwencji w Iraku oddalili się nie tylko od USA, ale także od znacznej części Europy. Dziś obaj przywódcy mają nadzieję, że Londyn nie tylko da im impuls do nowych działań na rzecz “pogłębienia" integracji, ale posłuży też jako pomost ku Stanom Zjednoczonym.

Jakkolwiek oceniać berlińskie spotkanie, trio największych krajów Unii musi ustrzec się pokusy bycia “dyrektorium", narzucającym swą wolę pozostałym. “Dotąd Unia funkcjonowała w oparciu o pewną równowagę między jej członkami" - puentuje hiszpański EL PAIS. - “I choć już dziś wielkie kraje mają więcej głosów w Radzie Unii, to prócz tego istnieje Komisja Europejska. Ten układ zostałby zniszczony, gdyby to sojusz kilku najsilniejszych miał określać decyzje, podczas gdy powiększona ponad miarę Komisja byłaby niezdolna do działania".

WP

[za www.dradio.de oraz tłum. własne]

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2004