Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Już sam nagłówek artykułu Stefana Chwina nieco mnie zmroził – „Bezbronny inteligent” jako człowiek niezdolny do działania, który „biernie patrzy na agresję i – tolerancyjny, otwarty i ekumeniczny – nie potrafi nawet kiwnąć palcem”. Dalej pada zdanie: „Kultura liberalna nie potrafiła wytworzyć ideału osobowego, który by uczył, jak żyć w świecie konfliktów”, bo konflikt ma ograniczoną negocjowalność, którą świat wartości ogranicza.
Nie wydaje mi się, by wychowanie do wartości – tolerancji, otwartości i ekumenizmu – prowadziło samo w sobie do bierności i bezradności. By wpajanie zasad pokojowego współżycia, pozytywnego, przyjaznego stosunku do życia i innych czy empatii, było zagrożeniem dla zdolności do obrony własnych wartości i przeciwstawienia się złu. Po prostu metody będą inne, bo inna będzie motywacja. Szkoła nie jest jedynym miejscem, gdzie kształtuje się i konfrontuje ludzkie postawy, za to jest miejscem, gdzie pewne zasady i wiedza powinny być przekazywane.
Wiedza jako nauka, zasady jako wzorzec postępowania mogą tylko ułatwić konfrontację młodego człowieka ze światem przez zdolność krytycznej oceny i samodzielnego myślenia – mechanizmów jakże różnych od konfrontacji i agresji. Zasady często są w konflikcie z instynktami, ale dlatego je mamy. Nie wierzę, że bezradność wynika z tolerancji i empatii, a bezbronność z braku agresji. One wynikają z pasywności. Zgadzam się, że dziś już nie wystarczą wiersze Kamila Baczyńskiego (oraz identyfikowanie się z nimi lub nie), by kształtować pokolenie.
Trzeba realizacji konkretnych wizji wychowania młodzieży, o czym jest mowa w artykule „Fabryka biernych”, gdzie istotnym aspektem będzie właśnie współuczestnictwo oraz współodpowiedzialność, i dopiero za tym idąca dyscyplina, budowa autorytetu i prestiżu nauczycieli, opierając się na ich wykształceniu i zdolności oddziaływania.