Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nagle wśród przechodzących przed maską pojazdu ludzi pojawiają się zombie. Jeden, drugi, trzeci, dziesiąty, coraz więcej. Po chwili nie ma już ludzi na pasach, są zmieniający strony ulicy nieumarli.
Koszmar.
Dzieci z tyłu samochodu wpadają w panikę. Ojciec rodziny też czuje się niepewnie, usiłuje delikatnie odjechać, przepchnąć się przez tłum zombie. Zombie tymczasem mają zielone światło, są troszkę poirytowani, że samochód na nich najeżdża. Otaczają pojazd, stukają w karoserię, dają wyraz swemu niezadowoleniu, pokrzykują. Presja narasta. Wewnątrz pojazdu popłoch (i nie dziwota). Kierowca mocniej naciska na gaz, próbując wyrwać się z tłumu nieumarłych, i potrąca Bogu ducha winną starszą kobietę, akurat nie-zombie.
Tymczasem zombie są zombie (akurat odbywa się ogólnokrajowy zjazd fanów filmów grozy), ale są również obywatelami, więc oburza ich fakt potrącenia staruszki na pasach. Ruszają w pogoń za sprawcą. W samochodzie cała rodzina wywiera presję na kierowcę, żeby wyrwać się z tego koszmaru i znaleźć z dala od pogoni nieumarłych. Nie jest to łatwe, uliczka się zwęża, a zombie są wszędzie. Wreszcie pojazd gdzieś utyka, pasażerowie rozpaczliwie blokują zamki, patrzą na wykrzywione oburzeniem twarze uczestników konwentu zombie, wewnętrznie śmiertelnie przerażeni tym, co ma się za chwilę zdarzyć... Człowiek nie zna dnia ani godziny.
Na szczęście wkrótce nadciągnęła policja o ludzkich twarzach, dała mandat, a staruszce nic wielkiego się nie stało. Inna sprawa, jak cały incydent odbije się w przyszłości na psychice dzieci.
To wszystko wydarzyło się naprawdę. Nie u nas, tylko gdzieś w San Diego – ale i tak trzeba uważać na pasach.
PS. Rodzina w samochodzie była niesłysząca.