Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kto szuka przebojów Niny w rodzaju "My Baby Just Cares For My" albo "Love Me Or Leave Me", ma do wyboru ze dwadzieścia składanek, różniących się raptem jednym czy dwoma utworami. A ta płyta jest wyjątkowa właśnie dlatego, że nie podpiera się największymi hitami. Nie musi, bo nawet rzadkich i niepublikowanych nagrań Niny (z okresu współpracy wokalistki z wytwórnią RCA) słucha się z zapartym tchem.
Podwójny album został wydany w gustownym digipacku, który po rozłożeniu mile przypomina okładkę dwupłytowego winylowego longplaya. 25 utworów potwierdza, że Nina Simone nie była śpiewaczką jazzową, bluesową, soulową, folkową ani rockową - tylko wszystkim tym naraz. Mamy tu i oryginalne wersje znanych standardów (jak "What Have They Done To My Song Ma?" z repertuaru Melani Safki, jazzowe "Man With The Horn", "Suzanne" Leonarda Cohena czy spopularyzowane przez The Byrds "Turn! Turn! Turn!" Pete’a
Seegera), i dowody zaangażowania czarnoskórej wokalistki w walkę o rasowe równouprawnienie (rzadka, studyjna wersja "To Be Young Gifted And Black") i ujmujące liryzmem ballady (chorałowe "Music For Lovers" czy impresjonistycznie rozmarzone "I’ll Look Around"). Nina prezentuje się nie tylko jako wspaniała śpiewaczka (ekstatyczne "22nd Century" brzmi jak hymn na cześć muzyki mającej za nic wszelkie granice), ale i nietuzinkowa pianistka (ukazując romantyczne zacięcie we wstępie do "In Love In Vine" albo niedbałą wirtuozerię jazzowych pasaży w "Jelly Roll").
Okropna była z niej awanturnica, przez całą karierę kapryśna, egocentryczna, skłócona z kim się dało. W "I Got No - I Got Life" szczerze przyznaje: "Nie mam domu, nie mam pieniędzy, nie mam kosmetyków, nie mam przyjaciół, nie mam szkoły, nie mam faceta, nie mam Boga - mam swoje życie". Ale jest wyjątkowa, bo kiedy śpiewa, to jej życie udziela się innym. Mocno i przejmująco.