Tanio, okazja, świadczenie polecam!

Trybunał Konstytucyjny uznał, że świadczenia pielęgnacyjne należą się opiekunom nie tylko chorych dzieci, ale też dorosłych. Niestety, szlachetny wyrok otworzył pole do wielkich nadużyć.

06.06.2022

Czyta się kilka minut

Demonstracja poparcia dla rodziców dzieci z niepełnosprawnością, Gdańsk, wrzesień 2018 r. / MICHAŁ FLUDRA / NURPHOTO / GETTY IMAGES
Demonstracja poparcia dla rodziców dzieci z niepełnosprawnością, Gdańsk, wrzesień 2018 r. / MICHAŁ FLUDRA / NURPHOTO / GETTY IMAGES

Uwaga! Specjalny zasiłek dla opiekuna osoby niepełnosprawnej. Możesz uzyskać co miesiąc 2119 zł, zamiast 610 zł – brzmi ogłoszenie fundacji zajmującej się pomocą w uzyskiwaniu świadczeń socjalnych. Przez telefon jej pracownik tłumaczy, jak – za słoną opłatą – zaprzyjaźniona z fundacją kancelaria prawna pomoże mi otrzymać pieniądze. Musimy tylko odpowiednio nagiąć fakty.

Ogłoszenie, przy pomocy którego Robert B., pracownik Fundacji Pomoc Opiekunom, reklamuje swoje usługi, do złudzenia przypomina bilbord z promocjami w supermarkecie. Na jaskrawo żółtym tle duże – czarne i białe – litery. Uwagę przykuwa pogrubioną czcionką wypisana kwota: 2119 zł (zamiast „zwykłych” 620 zł). Poniżej dopisek: „Dla opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych. Jeżeli znasz takie osoby, przekaż im” (tu podany jest numer telefonu ­Roberta B.).

Fundacja Pomoc Opiekunom została zarejestrowana w 2020 r. w Poznaniu. Mieści się w Koninie, ale działa na terenie całego kraju. Dawid Antkowiak, zastępca prezesa FPO, w rozmowie wyjaśnia mi, że działalność fundacji ogranicza się do informowania opiekunów osób niepełnosprawnych o przysługujących im świadczeniach. Po chwili dodaje, że jeśli dana osoba jest zainteresowana, zostaje przekierowana do „zaprzyjaźnionej kancelarii prawnej”. Pytam, czy chodzi o konkretną kancelarię prawną z Konina, gdyż z anonimowych rozmów przeprowadzonych z urzędnikami wiem, że to stamtąd kierowane są liczne wnioski do: miejskich ośrodków pomocy społecznej (pierwsza instancja), samorządowych kolegiów odwoławczych (druga) i sądów (trzecia). Zastępca prezesa przyznaje, że „między innymi”.

FURTKA | Pracownicy FPO działają przede wszystkim w małych miasteczkach i na wsiach. Ogłoszenia rozwieszają w pobliżu kościołów, remiz strażackich, sklepów. Klientów szukają wśród niewykształconych, biednych i nieświadomych swoich praw ludzi. Podany w ogłoszeniu telefon wpisuję w internetową wyszukiwarkę. Dowiaduję się, że należy do Roberta B., który jest „diamentowym ambasadorem” FPO. Zresztą wszyscy współpracownicy fundacji są jej ambasadorami: złotymi, srebrnymi, grafitowymi, diamentowymi. Strona FPO jest jednak skromna i uboga w treść. W zakładce „o nas” wymieniono przyświecające jej cele. To m.in.: „Rozwój edukacji i przedsiębiorczości wśród dzieci i młodzieży; wspieranie działań na rzecz wypoczynku dzieci, młodzieży oraz dorosłych, popularyzacja turystyki, krajoznawstwa i sportu”. Fundacja zajmuje się różnymi formami działalności charytatywnej: w okresie świątecznym angażuje się w Szlachetną Paczkę, zbiera datki dla kilkorga stałych podopiecznych, prowadzi zbiórkę finansową na rzecz Ukrainy pod hasłem „Bo razem możemy więcej”. Jest też aplikacja FPO na telefon komórkowy i przekierowanie na stronę wspomnianej już kancelarii z Konina.

FPO jest obecna także w mediach społecznościowych, m.in. na Facebooku: „Urzędnicy nie informują w temacie świadczenia pielęgnacyjnego lub robią to bardzo niechętnie. Cały proces uzyskania świadczenia jest naszpikowany formalnościami i kruczkami, jednak sprawy naszych podopiecznych kończą się w 99 proc. sukcesem i są objęte gwarancją uzyskania świadczenia. Warto wspomnieć, że nie potrzebujesz ­ŻADNEGO WKŁADU FINANSOWEGO”.

A teraz wyjaśnijmy, o co chodzi w tej historii. „Zasiłek dla opiekuna osoby niepełnosprawnej”, w którego „zdobyciu” pośredniczą współpracujące z fundacją kancelarie, jeszcze kilka lat temu pobierały przede wszystkim matki niepełnosprawnych dzieci. Świadczenie wypłacano niekiedy ojcom, w wyjątkowych okolicznościach opiekunom prawnym. Należało spełnić dwa warunki. Pierwszy: niepełnosprawność dziecka musiała zostać orzeczona przed uzyskaniem przez nie pełnoletności (jeśli się uczyło, granica przesuwała się do 25. roku życia). Drugi: osoba pobierająca świadczenie była zobligowana zrezygnować z pracy i przed specjalną komisją wykazać zerowy dochód. Zupełnie inne prawo regulowało (i wciąż reguluje) przyznawanie świadczeń dla opiekunów dorosłych osób niepełnosprawnych. Tej grupie przysługuje „specjalny zasiłek opiekuńczy”. O wiele niższy, bo w wysokości ledwie 620 zł. Pobierają go najczęściej dzieci troszczące się o schorowanych rodziców.

Kancelarie prawne nie mogłyby dziś pełnić funkcji „pełnomocników” w pozyskiwaniu świadczeń, gdyby w 2014 r. Trybunał Konstytucyjny nie uznał prawa regulującego ich wypłatę za niekonstytucyjne. Stało się tak po złożeniu skargi grupy posłów, którzy podnieśli argument podanej w prawie granicy wieku, do którego należało uzyskać orzeczenie o niepełnosprawności. Barierę owych 18 (w wyjątkowych przypadkach 25 lat) uznano za niesprawiedliwą. I dyskryminującą. Na wózek inwalidzki (w wyniku choroby lub wypadku) – może trafić także dorosły, który – podobnie jak chore dziecko – będzie wymagał całodobowego wsparcia.

UTONĄĆ W GĄSZCZU | Trybunał, i słusznie, pochylił się nad losem osób sprawujących opiekę nad dorosłymi. Niestety, po ogłoszeniu wyroku nie opracowano i nie przyjęto odpowiednich przepisów wykonawczych. Jarosław Jagura, prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, zajmujący się m.in. problemem świadczeń socjalnych, uważa, że przez ten fakt kwestia przyznawania świadczeń pozostaje nieuregulowana. Problem ten ­podnosi także Rzecznik Praw Obywatelskich i organizacje pozarządowe ­ wspierające osoby z niepełnosprawnością. Z powodu luki prawnej miejskie ośrodki pomocy społecznej często nie przyznają świadczeń, a odwołania rozstrzygają samorządowe kolegia odwoławcze bądź sądy. To idealna sytuacja dla pośredników i pełnomocników, którzy niewykształconym ludziom wmawiają, że pogubią się w „gąszczu przepisów”, a bez odpowiedniej „instrukcji” nie poradzą sobie także podczas wywiadu środowiskowego.


WERONIKA LASEK, autorka bloga „Cała naprzód”: Wiktoria waży wraz z wózkiem 40 kg. Kiedy ją pcham, jestem spocona jak mysz, a Wiki, jak to dzieciak, śmieje się ze mnie. Sport pozwala mi nie zwariować.


 

Rzeczywistość wygląda inaczej. Wysiłek włożony przez pełnomocników w wypełnienie wniosku i poprowadzenie sprawy jest niewielki, ale podparty świetnym marketingiem. Z anonimowych rozmów z urzędnikami MOPS-ów i kolegiów odwoławczych wiem, że wnioski (składane przez kancelarie prawne wręcz hurtowo) pisane są według jednego wzoru. Dosłownie przy pomocy: „kopiuj, wklej”. Każdy zawiera te same sformułowania i argumentację.

Tymczasem gotowy (odwołujący się do konkretnych paragrafów i zawierający część opisową) wniosek można ściągnąć z internetu za darmo. Formularz pojawi się po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła: „wzór odwołania do samorządowego kolegium odwoławczego dla opiekunów osób niepełnosprawnych”. Wystarczy uzupełnić kilka rubryczek i podpisać się. Wiele fundacji i organizacji pozarządowych świadczy nieodpłatną pomoc w wypełnieniu tego wniosku i skompletowaniu odpowiednich dokumentów. Nie pobierają też honorarium za reprezentowanie swoich klientów w sądzie. Tak postępują choćby prawnicy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Niestety, z darmowych porad prawnych ludzie korzystają tylko w dużych miastach. Mieszkańcy małych miejscowości i wsi najczęściej nie są nawet świadomi takich możliwości. Kiedy widzą pod kościołem ogłoszenie, w którym ktoś obiecuje im pomoc, dzwonią pod wskazany numer.

DZIERŻAWA NA PAPIERZE | Telefonuję do Roberta B., „diamentowego ambasadora” FPO. Przedstawiam się jako mieszkanka Limanowej. Rozmowę zaczynam od postawionego wprost pytania: „Co mam zrobić, by skorzystać ze świadczenia?”. Po czym opowiadam „o sobie”: wraz z mężem prowadzę gospodarstwo rolne i wychowuję dzieci. Mieszka z nami moja mama posiadająca orzeczenie o niepełnosprawności, ale nie jest przykuta do łóżka. By się nią zaopiekować, pół roku temu zrezygnowałam z pracy. Nie byłam zatrudniona w oparciu o umowę etatową. Świadczyłam usługi na umowę-zlecenie. Dodaję (co ważne), że mam brata rolnika.

Na początku rozmowy przedstawiciel fundacji prosi, bym przygotowała oświadczenie o niepełnosprawności mamy. Po kilku minutach usłyszę, że możemy umówić się u mnie w domu. Robert B. pierwszy wolny termin ma za trzy dni. Tłumaczy mi, że podczas spotkania udzielę przedstawicielowi konińskiej kancelarii prawnej pisemnego pełnomocnictwa „i już o nic nie muszę się martwić”. Kancelaria dopełni w moim imieniu wszystkich formalności. Jeśli jednak MOPS lub kolegium odwoławcze wydadzą decyzje odmowne, sprawa trafi do sądu, który może wyrokiem nakazać przyznanie świadczenia. Cały proces potrwa ok. sześciu-siedmiu miesięcy.

„Diamentowy ambasador” cieszy się, że dzwonię z Limanowej, bo „to jego teren”. Prowadził tu już sporo spraw, w Rabie Wyżnej, Rabce, Nowym Targu.

Zanim się spotkamy, chce zadać mi kilka pytań. Na ich podstawie zweryfikuje, czy „mama się kwalifikuje”. Na początku drąży, kto wydał oświadczenie o niepełnosprawności: Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie? ZUS? Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego?

– KRUS – mówię, a w odpowiedzi słyszę, że KRUS nie posługuje się standardowymi drukami. W oświadczeniu muszę więc znaleźć zapis o stopniu niepełnosprawności mamy: lekki, średni czy znaczny.

– Czy obecnie brat pobiera coś na mamę?

– Nie.

– Czy pracuje w gospodarstwie?

– Tak.

– To teraz pani mówię. Jeśli będziemy dalej szli tym tropem, to musi to gospodarstwo na dokumencie jakimś wydzierżawić. Musi być zapis, że dzierżawi to komuś. Bo oni [sąd – przyp. red.] nam wskażą, że w tym wypadku pobiera dopłaty, a dopłaty są dochodem.

– Ale to ja się będę starać, bo mama ze mną mieszka.

– A pani obecne dochody?

Powtarzam, że pół roku temu, albo siedem miesięcy – dobrze nie pamiętam – rzuciłam pracę na umowę-zlecenie. Pracownik przyznaje, że „to dobrze”. – Mamy zapis przyczynowo-skutkowy – dodaje. – Bo sąd nam też wskazuje, że ktoś tam nie pracował, a teraz stara się o świadczenie, to nie ma przyczyny i skutku.

6300 IDZIE DO NAS | Dalsza rozmowa dotyczy szczegółów spotkania z przedstawicielem fundacji i reprezentowania mnie w sądzie.

– Aha. To państwo to wszystko za mnie robicie! – cieszę się.

– Tak. Dokładnie.

– Ojej, a ile to kosztuje?

– Pani pyta o wynagrodzenie dla naszej kancelarii. Proszę panią! Otrzymuje pani decyzję o przyznaniu. Od następnego miesiąca świadczenie zostaje przyznane, a my wnioskujemy o wyrównanie za okres procedowania sprawy. Czyli załóżmy za te sześć czy siedem miesięcy. I tak, trzy pierwsze miesiące z tego wyrównania są prowizją dla kancelarii. Załóżmy, że sprawa trwa sześć miesięcy, to 6300 zł idzie dla nas jako wyrównanie. A pani wyrównanie to jest osiem tysięcy z groszem. Tak to wygląda, oprócz tego, że dostaje pani świadczenie, będzie jeszcze wyrównanie.

– Ojej, to dużo pieniędzy. Proszę pana, a jak biorę to świadczenie, to ja już nic sobie nie mogę dorobić? – chcę się upewnić.

– Nie może pani. Bo to zastępuje stosunek pracy na rzecz osoby niepełnosprawnej. Tak to jest ustawowo podjęte.

– Bo wie pan, mama to sobie czasem i herbaty zrobi, ale opieki wymaga.

– To ja będę musiał panią przygotować do tego wywiadu środowiskowego. Bo w tym wywiadzie oni będą panią podpytywali, czy może pani na przykład zostawić mamę na godzinkę i podjąć pracę. Właśnie umowę-zlecenie.

– To ja mam im mówić, że nie mogę?

– Tak, wykażemy, że matka potrzebuje ciągłej, stałej, długotrwałej opieki. Całodziennej, całodobowej opieki.

– Nawet jak ona sama do toalety pójdzie, to mam tego nie mówić?

– No, nie. Musi pani w tych czynnościach wszystkich pomagać. Ale to już w dalszej części pani powiem.

MATKA BĘDZIE LEŻĄCA | Lektura strony FPO pozwala wysnuć wniosek, że zajmuje się ona działalnością charytatywną. Nie znajdziemy informacji na temat kilkutysięcznego honorarium, które (po uzyskaniu świadczenia) należy uiścić współpracującej z fundacją kancelarii.

Pytam Dawida Antkowiaka, zastępcę prezesa FPO, czy kancelarie prawne dzielą się z fundacją dochodem. Antkowiak zaprzecza. Zwracam też uwagę, że honorarium w wysokości ponad 6 tys. zł to bardzo duże pieniądze, zwłaszcza że wiele fundacji świadczy swoje usługi nieodpłatnie, bo sprawy zasiłków najczęściej są proste. Zastępca prezesa mówi, że to już subiektywna ocena. Dla jednych 6 tys. to dużo, dla innych mało. A fundacja działa lege ­artis. Udziela informacji i chętnym poleca kancelarię prawną. Nikogo nie zmusza przecież do udzielania kancelarii pełnomocnictwa i płacenia za usługi w sądzie.


Czytaj także: Rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych mogą liczyć głównie na siebie.


 

Świadczenie dla opiekunów osób niepełnosprawnych podlegało przez lata rewaloryzacji. W 2016 r. wynosiło jedynie 1300 zł, obecnie to kwota 2119 zł. Biorąc pod uwagę, że minimalna pensja krajowa jest o niecałe 250 zł wyższa, nie ma się co dziwić, że MOPS-y i kolegia odwoławcze zostały zasypane wnioskami. W efekcie np. w Krakowie liczba decyzji o przyznaniu świadczeń wzrosła w ciągu ostatnich trzech lat czterokrotnie (z 270 do 1049). Urzędnicy przyznają, że analiza dokumentów to delikatna i złożona kwestia. Dla wielu opiekunów dorosłych osób pielęgnacja i rehabilitacja podopiecznego rzeczywiście staje się całym życiem. A kwota przysługującego im „specjalnego zasiłku pielęgnacyjnego” w wysokości 620 zł nie wystarcza praktycznie na nic.

Ale są też inne sytuacje. Przyjmijmy, że córka opiekuje się chorującą matką. Chce zrezygnować z pracy i wystąpić o świadczenie (w taką rolę wcieliłam się w rozmowie z pracownikiem fundacji). Tyle że system na to łatwo nie pozwoli, jeśli kobieta ma rodzeństwo. Prawo stanowi, że obowiązek alimentacyjny (czyli także opieka nad schorowanym ojcem lub matką) rozkłada się równomiernie pomiędzy dzieci. Każde z nich powinno – jeśli wymaga tego sytuacja – troszczyć się i łożyć na utrzymanie rodzica. Kupować leki, zapewniać opiekę zdrowotną i rehabilitację.

Urzędnicy MOPS-ów i samorządowych kolegiów przyznają, że wśród występujących o świadczenia coraz częściej zdarzają się osoby nieuczciwe (wiele z nich jest też do tej nieuczciwości namawianych przez sprytnych pośredników). Ich podopieczni posiadają co prawda orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym, ale są w stanie bez trudu przez kilka godzin dziennie pozostać w domu bez opieki. Nie jest również tajemnicą, że w tym czasie wielu opiekunów zamiast siedzieć przy chorym rodzicu, podejmuje pracę na czarno. Zjawisko narasta, bo „śledczy z MOPS-u” nie mają na to twardych dowodów, nie mają też możliwości policji.

Pracownik FPO zapowiedział, że „poinstruuje mnie, co mam mówić” podczas wywiadu środowiskowego. „Wykażemy, że matka jest leżąca” – stwierdził. Gdyby o świadczenie dla rodzica występował ostatecznie mój „brat rolnik”, Robert B. też miał radę. Polecił „wydzierżawić ziemię, na papierze”.

Naganiacze nie mówią jednak wszystkiego. Np. tego, że przyznanie świadczenia to nie koniec historii. Co stanie się, jeśli ja albo mój „brat” otrzymamy świadczenie, ale urzędnicy nas potem skontrolują? Jeśli okaże się, że „brat” jednak uprawia pole (albo ja biorę zlecenia), zaś moja mama samodzielnie parzy sobie herbatę i korzysta z toalety, to właśnie jedno z nas – a nie reprezentujący nas prawnik – zostanie pociągnięte do odpowiedzialności. Świadczenie zostanie cofnięte, a przyznane już pieniądze będziemy musieli zwrócić. Kancelaria prawna nic nie straci.

Prof. Mikołaj Małecki, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwraca uwagę, że za podobny czyn grozić może więzienie. – Podawanie nieprawdziwych informacji w celu wyłudzenia świadczenia może stanowić przestępstwo. Kodeks karny precyzuje, że oszustwo zachodzi, jeśli wprowadzamy w błąd inną osobę i doprowadzamy ją tym sposobem do niekorzystnego rozporządzenia mieniem – mówi prof. Małecki. – Gdyby urzędnik znał wszystkie fakty, świadczenie nie zostałoby przyznane albo byłoby przyznane w mniejszej wysokości. Niezależnie od tego, jaką kwotę wyłudziliśmy, kodeks karny przewiduje za taki czyn karę pozbawienia wolności nawet do ośmiu lat.

WRÓCIĆ DO ŚWIATA | Prawnicy świadczący wsparcie osobom z niepełnosprawnością są zgodni, że jedynie stworzenie nowych, spójnych ram prawnych, ujmujących przepisy o przyznawaniu świadczeń pielęgnacyjnych, sprawi, iż pieniądze będą trafiać do osób naprawdę potrzebujących. Na działalność płatnych pełnomocników i pośredników nie będzie już miejsca.

– Środki powinny trafiać bezpośrednio do osoby z niepełnosprawnością, aby to ona decydowała o ich wydatkowaniu. Może będzie chciała poprosić o płatną pomoc kogoś z rodziny, a może zatrudnić osobę, która udzieli jej wsparcia w pielęgnacji i załatwianiu różnych spraw? Takie rozwiązanie dążyłoby do upodmiotowienia osób z niepełnosprawnością – uważa Jarosław Jagura, prawnik HFPC. I zarazem podkreśla, że nawet podwyższona do 2119 zł kwota świadczenia może nie zaspakajać wielu potrzeb ludzi niepełnosprawnych. I narażać ich na życie w ubóstwie.


Czytaj także: Zostaje nam dom pomocy społecznej – mówią zdesperowani opiekunowie osób niesamodzielnych. 


 

Zdaniem prawnika w pierwszej kolejności powinien zostać zniesiony zakaz pracy dla opiekunów. Postulują to od wielu lat kobiety wychowujące dzieci z niepełnosprawnością. Oprócz „bycia matką na zasiłku” i korzystania z ­pomocy państwa chciałyby stać się pełnoprawnymi członkiniami społeczeństwa, powrócić na rynek pracy, nie musieć kombinować, żyć w biedzie. Tak zresztą system opieki nad osobami z niepełnosprawnością funkcjonuje na Zachodzie.

Wiceprezes FPO Dawid ­Antkowiak przyznał w rozmowie ze mną, że w ciągu niespełna dwóch lat z pomocy fundacji skorzystało 5 tysięcy osób. Są też inne – mniejsze – fundacje i firmy ogłaszające się w sieci. Niektóre funkcjonują kilka miesięcy i znikają z rynku. Wiele z nich działa w granicach prawa, bo oficjalnie ich działalność polega na informowaniu. Fakt, pośrednio namawiają do kłamstw przed urzędnikami, ale ostatecznie to sami świadczeniobiorcy ponoszą odpowiedzialność karną. Podobnie jest z kancelariami prawnymi. Kasują wielkie honoraria, ale niczym nie ryzykują. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2022