Taniec na linie

Najciekawiej rysuje się tu wielokrotny portret rodzinny w różnych wnętrzach. W zależności od tego, gdzie znajdują się bohaterowie, stają się po trosze kimś innym.

25.10.2021

Czyta się kilka minut

Agata Buzek i Jakub Zając w filmie „Moje wspaniałe życie” / Materiały prasowe Gutek Film
Agata Buzek i Jakub Zając w filmie „Moje wspaniałe życie” / Materiały prasowe Gutek Film

Ze świecą szukać współczesnych polskich filmów, gdzie mogłoby się przejrzeć przeciętne, „małe” życie. Takie, które toczy się w hałaśliwym wielopokoleniowym domu, bez instagramowych filtrów. Brakuje tytułów, gdzie owa zwyczajność byłaby zarazem nadzwyczajna i pod codzienną podszewką skrywała odrobinę niegroźnego szaleństwa, które pozwala przetrwać w rodzinie, w monotonnej pracy, w średniej wielkości polskim mieście… i na dodatek do końca nie zwariować. Takie właśnie jest „Moje wspaniałe życie” Łukasza Grzegorzka, nagrodzone za reżyserię na ostatnim festiwalu w Gdyni.

Tytuł ma oczywiście wydźwięk ironiczny, jako że główna bohaterka, zagrana z ikrą przez Agatę Buzek, prowadzi równolegle dwa żywoty. I choć zrazu świetnie się one dopełniają, trudno w takim szpagacie o autentyczne spełnienie. Oglądamy zatem na ekranie dwie zupełnie różne Joanny.

Pierwsza uczy angielskiego w technikum rolniczym, jest przykładną żoną Witka, nieco sztywniackiego dyrektora tej placówki (Jacek Braciak), poza tym matkuje dwóm mocno niedorosłym synom, pomaga przy wnuku i opiekuje się chorą na alzheimera matką (Małgorzata Zajączkowska).


CZYTAJ WIĘCEJ: RECENZJE FILMOWE ANITY PIOTROWSKIEJ >>>


W drugim wcieleniu, po godzinach, Jo odwiedza odziedziczone po rodzicach mieszkanie w bloku, by tam, pod pretekstem korepetycji, być przez chwilę kimś całkiem innym. Czyli roztańczoną, palącą skręty buntowniczką i kochanką misiowatego Maćka (Adam Woronowicz), nauczyciela i gołębiarza w jednej osobie.

Brzmi naiwnie? Zapewne, ale Grzegorzek, wyspecjalizowany już w portretowaniu lekko pokręconych bohaterów („Kamper”, „Córka trenera”), konsekwentnie unika mentorskiego tonu i pozwala swojej bohaterce po prostu być sobą: próbować, odkrywać, błądzić. A Buzek wydobywa z niej energię, kruchość i przekorny błysk.

„Wystarczy się wysypiać, nie korzystać z używek i mieć łagodny uśmiech” – głosi w filmie podręczna recepta na szczęście, lecz ekranowa Joanna robi wszystko, by z niej nie skorzystać. Zwłaszcza że w snach życie nabiera jeszcze bardziej cudacznych kształtów, a i o uśmiech trudno, kiedy ktoś przejrzał tajemnicę bardzo nielegalnych korepetycji i wysyła jej pogróżki. Jakby tego było mało, na twarzy zapamiętałej hipochondryczki pojawiają się pewnego dnia całkiem realne bąble – czyżby biblijna kara za nieugruntowanie cnót niewieścich?

Film Grzegorzka balansuje pomiędzy żartem a serio, między przeciętnym życiem a istnym domem wariatów. To, co niby znane i swojskie (rodzina, praca, miasteczko), z bliska osacza, a sama Jo jako czterdziestoparoletnia kobieta na krawędzi zyskuje w filmie niejednoznaczny, tragikomiczny rys. Będąc wiarołomną małżonką, na widelcu lokalnej opinii publicznej, staje się podejrzana i jednocześnie chorobliwie podejrzliwa, nie wiadomo bowiem, kto ukrywa się za wspomnianymi anonimami. To dlatego historia o kobiecej desperacji zamienia się w koślawe śledztwo, z udziałem równie safandułowatego syna (Jakub Zając).

Najciekawiej rysuje się w „Moim wspaniałym życiu” wielokrotny portret rodzinny w różnych wnętrzach. W zależności od miejsca, gdzie w danej chwili bohaterowie się znajdują, stają się po trosze kimś innym. Bo w rodzinnych pieleszach zazwyczaj są sobą aż do bólu, powarkują więc na domowników zmęczeni swoimi rolami, codziennym zgiełkiem i przestrzennym deficytem. Dotyczy to szczególnie Jo, której wszyscy na okrągło do czegoś potrzebują i która wreszcie próbuje wsłuchać się we własne potrzeby. A że efekty bywają cokolwiek dziwaczne i odległe od spodziewanych – taki już urok filmu Grzegorzka.

Jego cierpkie i serdeczne zarazem spojrzenie na ludzkie słabości kojarzy się chwilami z kinem naszych południowych sąsiadów. Na potwierdzenie tego zjawia się nagle w kadrze czeski bard Jaromír Nohavica w roli miejscowego barmana i śpiewa stare polskie przeboje w wydaniu karaoke. Z podobną czułością kamera Weroniki Bilskiej filmuje dolnośląską Nysę, rodzinne miasto reżysera. I, oczywiście, można tę kameralność i lokalność poczytać za rodzaj eskapizmu czy nadmiernej kokieterii. Kiedy świat stoi w ogniu, a kraj się rozpada, ktoś kręci film o zakazanym romansie prowincjonalnej nauczycielki w średnim wieku. W pewnym momencie pojawia się znajomy motyw kompromitującego seks­nagrania, lecz w przeciwieństwie do rumuńskiego filmu „Niefortunny numerek lub szalone porno” Radu Jude (też o nauczycielce zresztą) nie stanie się ono przyczynkiem do ogólnonarodowej debaty.

Grzegorzek buduje na ekranie osobny świat i właśnie w tej programowej wsobności jakoś prawdziwy. Jest to również po trosze jego filmowe uniwersum, zaludnione ulubionymi aktorami (Braciak, Buzek, Karolina Bruchnicka w roli wrednej polonistki, tudzież sam reżyser w epizodzie woźnego) i mrugające do nas rekwizytami z poprzednich filmów. Słowem kluczowym wydaje się tutaj „bliskość”. Chociaż bohaterowie Grzegorzka bywają czasem irytujący, czuje się, że filmowi twórcy i odtwórcy mają z nimi osobiste połączenia. Stąd nawet wówczas, gdy któraś ich wypowiedź brzmi zbyt dosłownie lub odrobinę fałszywie, to chce się wierzyć, iż przemawia do nas żywa postać – w całej swej osobliwości, punktowanej z ironią elektronicznymi brzmieniami Piotra „Emade” Waglewskiego.

Na tym maksymalnym zbliżeniu do czyichś ekscentryzmów zbudowana została wielowymiarowa, nieuchwytna i bardzo cielesna postać Joanny. Kobiety rozdartej między powinnością a samorealizacją, ale tańczącej na rozpiętej między nimi linie w swoim tempie i wedle własnej choreografii. Dzięki takiemu rysunkowi postaci i odważnemu aktorstwu finałowe pytanie, czy bohaterka powróci w końcu na łono rodziny, staje się tyleż otwarte, co właściwie drugorzędne. ©

MOJE WSPANIAŁE ŻYCIE – reż. Łukasz Grzegorzek. Prod. Polska 2021. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 29 października.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 44/2021