Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak niedawno donosiliśmy, kapsuła czasu odnaleziona przypadkiem przy przenoszeniu archiwów „Tygodnika” do nowej siedziby ma zostać otwarta – zgodnie z wolą jej twórców – 24 marca 2245 r., w 300-lecie wydania pierwszego numeru pisma. Wiemy już, że sam świetnie zachowany zewnętrzny pojemnik ze stali nierdzewnej został wykonany zgodnie z prawidłami sztuki przez nowojorską firmę Heritage Time Capsules, jednego z wiodących producentów zajmujących się wówczas wytwarzaniem tego typu utensyliów. Tożsamość autorów kapsuły, jej potencjalna zawartość oraz sposób, w jaki znalazła się w siedzibie „TP”, pozostają tajemnicą.
Nikt nie liczy na sensacyjne odkrycie na miarę tzw. Immortality Drive, dysku zawierającego zdigitalizowane pełne sekwencje DNA fizyka Stephena Hawkinga, modelki „Playboya” Jo Garcíi, kolarza Lance’a Armstronga czy prezydenta USA Matta Morgana (podówczas wrestlera), który w założeniu miał zabezpieczyć informację na temat ludzkiego kodu genetycznego na wypadek globalnego kataklizmu. Niemniej trudno się dziwić, że odkrycie tego zaginionego artefaktu w jednej z kapsuł czasu przechowywanych na MIT na nowo podsyciło zainteresowanie wiadomościami wysyłanymi w przyszłość.
Co może zawierać cylinder o średnicy 35 cm i długości nieco ponad pół metra? Najprawdopodobniejszy scenariusz mówi o przedmiotach wyłonionych w wyniku głosowania w ankiecie internetowej. W tamtej epoce była to jedna z najpopularniejszych metod selekcjonowania zawartości tego rodzaju przesyłek. Archetypicznym przykładem jest odnaleziona w 2085 r., 30 lat po swoim oznaczonym czasie, SG50 Time Capsule. W 2015 r. ponad 45 tys. Singapurczyków oddało wirtualny głos na jeden z przedmiotów, który miał znaleźć się w ostatecznej pięćdziesiątce rzeczy zamkniętych w tym „repozytorium serc, nadziei i marzeń na przyszłość”. Do kapsuły trafiły m.in.: butelka lokalnej wody mineralnej, paszport, mundury wojskowe, plakaty zachęcające do oszczędzania energii, miski i sztućce, zamki drzwiowe, ciasteczka i mleko w proszku dla niemowląt, karta biblioteczna, maski ochronne po epidemii SARS z 2003 r. oraz przedmioty nieznanego przeznaczenia, przypuszczalnie sosjerki. To te obiekty, jak się okazało, „czyniły ich Singapurczykami”.
Możemy spodziewać się również nośników danych, choć zwykle źle przechodzą one próbę czasu. Po cichu liczymy na analogowe ślady po redaktorach oraz autorach i przyjaciołach współpracujących z redakcją w latach 20. XX wieku.
W niecierpliwym oczekiwaniu na wyznaczoną datę pozostaje nam tylko żywić nadzieję, że nie podzielimy losu mieszkańców Derry w USA, którzy w sierpniu 2019 r., otwierając kapsułę zapieczętowaną dokładnie pół wieku wcześniej, liczyli na odkrycie memorabiliów po pochodzącym z miasteczka astronaucie Alanie Shepardzie – i w osłupieniu stanęli przed absolutnie pustym sejfem, lub przebranego w kostium z czasów kolonialnych dyrektora Muzeum Miejskiego w Smithtown, który w 2015 r. wobec tłumu zgromadzonego z okazji świętowania 350-lecia miasta musiał stwierdzić, że „najbardziej interesującą rzeczą, jaką wydobyto z kapsuły czasu, był obrzydliwy odór”.
©