Szpadel uderza

W międzynarodowej akcji aresztowano 348 osób rozprowadzających dziecięcą pornografię.Prawie jedna trzecia to Kanadyjczycy.

25.11.2013

Czyta się kilka minut

W miniony czwartek, 14 listopada, w komendzie głównej policji w Toronto zebrali się funkcjonariusze z 30 krajów, aby obwieścić, że trwający trzy lata międzynarodowy program „Spade Project”, wymierzony w dziecięcą pornografię, został zakończony. „Postawiliśmy wielu ludzi przed trudnym pytaniem. Jak daleko może posunąć się moda, w tym eksponowanie dziecięcej nagości? A także czy chcemy, by lekarze, opiekunki czy trenerzy hokeja mieli prawo kupować tego typu materiały w sieci? W krajach, jak Australia, RPA, Hongkong czy Hiszpania, odpowiedź była wyraźna: nie!” – mówiła na konferencji prowadząca śledztwo Lisa Belanger.

Wśród zatrzymanych są nauczyciele, pediatrzy, opiekunowie skautów, pastorzy, szkolni trenerzy. Najliczniej Kanadyjczycy (108 osób), a także obywatele USA (76) i krajów Europy (164). Niektórzy aresztowani, prócz posiadania lub/i rozprowadzania dziecięcej pornografii, są podejrzani o nadużycia seksualne. Śledczy twierdzą, że 386 dzieci udało się uratować przed wykorzystaniem.

A zbiegiem okoliczności w Kanadzie opinię publiczną rozpaliły ostatnio dwa procesy, oba o międzynarodowym zasięgu.

INTERNETOWY PORNOBIZNES

Człowiekiem, od którego się zaczęło, jest Brian Way: założyciel strony internetowej, która powstała w 2010 r. na podstawie jego prywatnej pornobiblioteki. „Nigdy wcześniej nie widziałem tak ogromnej kolekcji dziecięcej pornografii” – przyznał Paul Krawczyk, śledczy, który wpadł na trop Waya trzy lata temu.

Wtedy właśnie ruszył projekt o nazwie „Spade” (ang. szpadel). Jego celem było wytropienie kanadyjskich pedofilów i handlarzy pornografią. Zadanie trudne, bo internetowi pedofile to przestępcy doskonale maskujący się w życiu prywatnym.

Strona Waya działała podobnie jak sklepy online. Była wielkim magazynem materiałów porno: zdjęć i filmów. Policja ustaliła, że spora część nagrań pochodziła z rumuńskiej prowincji na pograniczu z Ukrainą i Węgrami, gdzie materiały dla Waya nagrywał niemiecki producent Markus Roth. Po odsiedzeniu wyroku w Niemczech (za posiadanie dziecięcej pornografii), w 2001 r. wyjechał on do Rumunii i zajął się produkcją mebli. Ale interes szedł słabo, Niemiec szukał innego źródła dochodu. Przez kilka lat „sponsorował” młodych chłopców ze wsi: kupował im lody i hamburgery, udzielał darmowych lekcji karate. Potem nagrywał ich nagich w basenie lub podczas masażu, a nagrania umieszczał w sieci. Najpierw robił to na własną rękę, potem przyszła lukratywna oferta z Kanady.

Nie wiadomo, gdzie dziś jest Roth. W 2010 r. zatrzymała go rumuńska policja, w aucie pełnym dziecięcego porno. Z czterema chłopcami jechał do Niemiec. Przyznał się do winy, odsiedział dwuletni wyrok i wyjechał. Nikt jeszcze nie wiedział, że jego filmy są na stronie Waya.

Dziennikarzom „Toronto Star” udało się dotrzeć do Rotha za pośrednictwem maili. „To, co robiłem, było złe i na zawsze skrzywdziłem tych chłopców. Choć niektórzy z nich lepiej czuli się w moim towarzystwie niż we własnych domach lub wśród rówieśników. Gdy dorosną, zrozumieją, jak wielką krzywdę im wyrządziłem. Wówczas spadnie na nich i ich rodziny wstyd. Chciałem wszystkich za to z całego serca przeprosić” – pisał. Dziś używa innego nazwiska i, jak twierdzi, wiedzie ciche życie, w wolnych chwilach pomagając ludziom starszym.

TAKI MIŁY SĄSIAD...

Użytkownicy strony Waya mogli zamówić dowolną produkcję, a następnie pobrać ją online lub otrzymać pocztą do domu, nagraną na DVD. Niektórzy wydawali tu tysiące dolarów. Można było płacić kartami kredytowymi. Ale 42-letni Way działał ostrożnie. „Codziennie odrzucał 10-15 zamówień, które wydały mu się podejrzane” – wspomina śledczy Krawczyk. Na zewnątrz Way był wzorowym obywatelem. Zawsze uśmiechnięty, codziennie rano kupował kawę i drożdżówkę w tej samej kawiarni. Listonosz i sąsiedzi miło go wspominają.

Wkrótce jego strona zaczęła przynosić krocie, a sprzed biura w Toronto odjeżdżały wypełnione po brzegi furgonetki kurierskie. Mówi się o milionach dolarów. Ponieważ w pewnym momencie pojawiły się również przesyłki zagraniczne, policje z różnych krajów zaczęły współpracować. Najpierw z Kanady i USA, potem dzięki agencji Interpol dołączyły inne kraje. Wykorzystując stałe zwyczaje Waya, jego wyjścia na kawę i drożdżówkę, policja kilkadziesiąt razy nawiedziła jego biuro. Way nigdy nie wyłączał komputerów, nie wylogowywał się ze swych kont, co ułatwiło inwigilację.

Policja musi teraz udowodnić, że materiały prezentowane na stronie Waya łamią kanadyjskie prawo. Zakazuje ono pokazywania nago osób poniżej 18. roku życia w jakimkolwiek innym celu poza artystycznym (taka też jest linia obrony Waya). Ale wykazanie, że Way łamał prawo, chyba nie będzie trudne: w jego domu i biurze zarekwirowano komputery i twarde dyski o gigantycznej pojemności, tysiące filmów i setki tysięcy zdjęć. Część już zaklasyfikowano jako dziecięcą pornografię. Proces ma zacząć się w grudniu.

DOBRY WUJEK JIMMY

Wcześniej, w czerwcu, zakończył się inny proces. Sąd w Toronto orzekł, że 78-letni emerytowany pracownik poczty z Ontario James McTurk resztę życia spędzi za kratami. W wyroku podkreślono, że sprawa McTurka to wierzchołek góry lodowej, a karaibska seksturystyka – bo o nią chodzi – i pedofilia wśród zamożnych kanadyjskich emerytów są częstym procederem.

McTurk stanął przed sądem na skutek dziennikarskiego śledztwa „Miami Herald” oraz dzięki niezależnym kubańskim blogerom, współpracującym z „El Neuvo Herald”, gazetą wydawaną dla mniejszości latynoskiej w Miami. Kanadyjczyk w ostatnich latach wielokrotnie odwiedzał Kubę, a jego ofiarami padały dzieci, którym kupował drobne prezenty: kredki, słodycze, ubrania. Bywało, że dzieci przyprowadzali ich krewni, żyjący w nędzy.

Do takich przestępstw na Kubie dochodzi często, a zaangażowani są w nie taksówkarze, ochroniarze, pracownicy gastronomii. Także całe rodziny, bo nawet matki posyłają swoje dzieci... Wiedzą o tym prawie wszyscy – i milczą. Wszystko przez przytłaczającą biedę. A władza nie przeciwdziała dziecięcej krzywdzie, bo castrowski reżim potrzebuje dewiz.

Tacy jak McTurk – dla kubańskich przyjaciół był on po prostu „wujkiem Jimmy” – jeżdżą na wyspę co roku, mają swe stałe miejsca, sypią gotówką. W ostatnich latach Kuba, obok Kambodży i Tajlandii, stała się celem seksturystów. W dodatku komunistyczny skansen szczyci się jednym z najlepiej funkcjonujących na świecie systemów służby zdrowia. Profilaktyka i propagowanie świadomości seksualnej przekłada się na niski odsetek zachorowań na HIV i choroby weneryczne. Nie mogą pochwalić się tym inne państwa regionu, jak Dominikana czy Haiti.

Poza tym do „socjalistycznego raju” jest bliżej niż do Azji, a tanie połączenia z Kanady pozwalają na regularne wizyty w nadmorskich kurortach albo stołecznej Hawanie, choćby na weekend. Według oficjalnych danych w 2010 r. wyspę odwiedziły dwa miliony zagranicznych turystów – aż 950 tys. z Kanady.

DZIURAWE PRAWO

McTurk wpadł przypadkiem. O jego przygodach na Kubie zawiadomił policję fotograf, który wywoływał jego zdjęcia. Emeryt wracał z kolejnego wypadu, gdy policja zatrzymała go na lotnisku. W bagażu znaleziono aparat i kamerę wideo z obciążającymi materiałami.

W przeszłości McTurk był dwukrotnie notowany za podobne przewinienia, poddał się nawet dobrowolnemu leczeniu. Po wyjściu zwrócono mu paszport, a jego nazwisko wpisano do rejestru przestępców seksualnych (Canada’s National Sex Offender Registry). Objęci tym spisem muszą raz w roku meldować policji swoje miejsce zamieszkania, ale nie są zobowiązani do informowania władz o wyjazdach krótszych niż tydzień. Kanadyjskie prawo nie przewiduje wysokich kar za złamanie tych przepisów. Podróżujący nie muszą też przedstawiać policji planu wakacji, tak jak to ma miejsce np. w USA Wielkiej Brytanii czy Australii.

Teraz kanadyjskie prawo ma się zmienić; debatuje się o upublicznieniu danych osobowych pedofilów i ich adresów. Informacja o podróży osoby z rejestru będzie przekazywana policji w kraju, do którego ten się wybiera, a plan wakacji wcześniej konsultowany. „Problemem jest brak informacji między odpowiednimi służbami. To powoduje, że przestępcy seksualni bezkarnie mogą przekraczać granice. Ale to się wkrótce zmieni” – obiecuje premier Stephen Harper.

Kanadyjczycy mają za co się kajać przed światem, bo przez lata nie zrobili nic z dziurawym prawem. Teraz wstydzić się muszą za swoich rodaków. Takich jak dobry „wujek Jimmy”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2013