Szkoła współczucia

Antonio Tabucchi: CZAS SZYBKO SIĘ STARZEJE - zdumiewająca książka. Sto czterdzieści stron, dziewięć kameralnych opowieści, kilkanaście migawkowych portretów, którym głębię nadaje wymiar pamięci - a otwiera się w niej panorama niebywale szeroka. Studium melancholii wywołanej poczuciem utraty i niespełnienia łączy się tu z rozległym obrazem epoki, czasem wpisuje się wręcz w jej geografię polityczną.

31.08.2010

Czyta się kilka minut

Historyczna czy polityczna mapa ukryta w nowej (wydanie włoskie 2009) książce Antonia Tabucchiego odsłania się stopniowo. Z monologów wewnętrznych bohaterów wychwytujemy znaczące szczegóły, strzępy wspomnień, informacje o miejscu czy krajobrazie. Także: cytaty i aluzje, którymi ta proza jest naszpikowana.

Otwierające książkę opowiadanie, zatytułowane "Krąg", zaczyna się od... Wisławy Szymborskiej, od jej wiersza "Stary profesor" z tomu "Dwukropek". Po ten właśnie wiersz sięga stary profesor, Szwajcar, wygłaszając toast podczas uroczystości ku czci nieżyjącego brata. Uroczystość odbywa się w Genewie, rodzina ma dobre kupieckie tradycje i spory majątek - "już na początku XIX wieku miała stacje pocztowe z Genewy aż do kantonu San Gallo, od Jeziora Bodeńskiego do Niemiec, z Niemiec aż do Polski".

Za sprawą narratorki, której oczami obserwujemy rodzinne spotkanie, obraz jeszcze się rozszerzy - od Paryża, gdzie jej ojciec miał biuro notarialne, aż po "wioskę zagubioną w czasie" u stóp północnoafrykańskich gór, gdzie mieszkała jej berberyjska babka. I zapośredniczone, niewłasne wspomnienie życia na pustyni, wędrówki od studni z dzbankiem wody na głowie, koziego mleka w cynowej misce, nabiera nagle ogromnej intensywności... jakby domknęło się koło. Nieco podobnie, w innym opowiadaniu, pisarz odwiedzający w szpitalu umierającą ciotkę, która go wychowywała, odzyskuje dzięki niej własne dzieciństwo, oglądane kiedyś oczami dorosłych.

Nie będę tu streszczał niestreszczalnych, gęstych próz Tabucchiego, w każdej jednak powraca motyw ożywienia pamięci. I pojawiają się wątki stricte historyczne, wzięte z naszej części Europy. W opowiadaniu "Zmarli przy stole" towarzyszymy starszemu panu, wdowcowi, który wyrusza na dłuższy spacer ze swego eleganckiego apartamentu przy Karl-Liebknecht-Strasse, z widokiem na Unter den Linden, w zjednoczonym już Berlinie. Stopniowo dowiadujemy się, że ów pan pracował - jak sam to nazywa - w Wielkiej Strukturze, czyli był oficerem Stasi. Przed laty powierzono mu zadanie niezwykłe i odpowiedzialne, śledził bowiem Obiekt zwany przez niego mądralą - samego Bertolta Brechta. Teraz wybrał się na jego grób, by zmarłemu powierzyć bolesny, odkryty niedawno sekret z własnego życia.

Stary Żyd rumuński dożywa swoich dni w telawiwskim domu starców. Emerytowany węgierski wojskowy, więziony przez wiele lat za udział w powstaniu 1956 r., a dziś mieszkający w Nowym Jorku, postanawia nagle pojechać do Moskwy i spotkać się z Rosjaninem, którego los postawił wtedy na jego drodze. Były oficer sił pokojowych ONZ, poważnie chory, toczy na chorwackiej plaży zasadniczą debatę o ideałach z małą Włoszką, która - jak się okaże - jest adoptowanym dzieckiem z Peru. Jedno z opowiadań - dedykowane, jak informuje autor w końcowej nocie, Krzysztofowi Piesiewiczowi - dzieje się w nieco widmowej i pozaczasowej Warszawie czasów komunizmu. Pojawia się, też, choć tylko na chwilę, ukochana przez Tabucchiego Lizbona. I jeszcze Kreta - w zaskakującym, finałowym "Kontrtempie". Zaskoczeń jest tu zresztą więcej - jeśli zapowiada się melodramat, puenta z reguły prowadzi w inną stronę. Zawsze jednak pozostaje ten sam, pełen empatii stosunek autora do wykreowanych przez siebie postaci.

Tabucchi, rocznik 1943, pisarz, historyk literatury portugalskiej, wielbiciel i tłumacz dzieł Fernanda Pessoi, ma u nas spore grono czytelników. Po polsku ukazało się dotąd, jeśli dobrze liczę, osiem jego książek. Warto do nich wrócić. No i należy podziękować Joannie Ugniewskiej, świetnej tłumaczce i italianistce, która prozę Tabucchiego przekłada. Prosimy o więcej! (Czytelnik, Warszawa 2010, ss. 144. Przełożyła Joanna Ugniewska. Seria Nike.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2010