Szkalując

No i w końcu poleciałem. Nie bardzo mi się chciało, bo zima, dzień krótki, kraj obcy, ale poleciałem.

21.02.2016

Czyta się kilka minut

Andrzej Stasiuk /  /
Andrzej Stasiuk / /

Z naszej rzeszowskiej Jasionki, którą niezwykle lubię, ponieważ nazywa się tak samo jak mój ulubiony pegeer, z którego życiem jestem związany od jakichś trzydziestu lat. Lufthansą poleciałem, jak Bóg przykazał. W połowie pusta była, więc się wyciągnąłem, wino czerwone dali, kanapki, żyć nie umierać. Nie lubię opuszczać domu w zimie, całkiem jak niedźwiedź, ale pomyślałem: co tam, polecę. Polecę, poszkaluję i zaraz wrócę. Pięć dni raptem. Dzieciak by wytrzymał. Poszkaluję i wrócę lufthansą.

Polski nie było widać przez chmury. Może pilot źle leciał. W Niemczech od razu jakoś jaśniej się zrobiło. Wylądowaliśmy we Frankfurcie. Ale jakoś daleko. Prawie pod Darmstadt. Jakby za karę, że z Polski, więc na szarym końcu nas wyładowali. Lotniskowy autobus jechał i jechał niczym pekaes. Tak więc pomyślałem, że za karę, a w każdym razie dla napomnienia, bo przecież Niemiec napominać lubi.

Jak tylko wyszedłem z bramki, to się od razu zaczęło. Nie to, że jak tam lot, jaka pogoda i czy wcześnie musiałem wstać, ale od razu: co z tą Polską?! Jakbym z frontu przyleciał. Z Erytrei oraz Somalii, z państwa upadłego. Wsiedliśmy do auta i cały czas tylko Polska, Polska, Polska, i czy na pewno za pięć dni tą lufthansą chcę do Jasionki wracać. Właściwie duma mnie rozpierała, bo ostatni raz tak chyba za Solidarności było, że los Polski sen z oczu światu spędzał. Tak się nam w każdym razie wtedy wydawało.

Wypowiadałem się jednak oględnie, powoli dawkowałem informacje, jakbym coś w zanadrzu chował. Łatwo szło, bo szczerze mówiąc za wiele tych informacji nie miałem. W małej wsi mieszkając, telewizora nie posiadając, interesując się raczej życiem zwierząt, słuchałem z ciekawością i udawałem Greka. Jechaliśmy przez zmierzchający kraj. Winnice się zaczynały, wzgórza i rzeki malownicze, wiatraki spokojnie wytwarzały energię, kierowcy nie przekraczali ciągłej. Rzeczywiście, pomyślałem, że jeśliby to wszystko miało iść w diabły przez mój bohaterski i niespokojny naród, rozlecieć się w drebiezgi pod naciskiem wrogich wszechświatowych sił, to byłoby szkoda. Jeśliby mój naród miał niebacznie i niby niechcący sprowadzić tutaj Ruskich albo ISIS, to jednak żal niepowetowany. Co ISIS po winnicach? Co Ruskim po odnawialnych źródłach energii? Więc nawet rozumiałem moich gospodarzy, którzy bali się piątej polskiej kolumny we wspólnym europejskim domu. Szkoda mi się ich zrobiło. Pocieszać ich zacząłem: że my tylko tak trochę, że państwowość młoda i się wyszumieć musi, że naród nieco przecież dziecinny, bo w licznych niewolach dojrzałości nie zdołał nabrać, więc trzeba mu wybryki wybaczyć. Że jak już się wyszumimy, wybiegamy, wylampartujemy i trochę pograndzimy, to nabierzemy rozsądku, ogłady oraz manier. Europejczykami w każdym calu się staniemy oraz przestaniemy wszystkich podejrzewać, że sobie z nas jaja robią, szacunku należnego nie okazując. Tak ich pocieszałem podczas spotkań literackich, prywatnych i podczas degustacji w malowniczych winnicach. Nie lękajcie się – mówiłem. Kto, jak nie my, bronił was przez stulecia przed Moskwicinem i Mahometem, nie szczędząc ofiar i krwi naszej chrześcijańskiej? Wy tu pielęgnowaliście swoją winorośl, a my broniliśmy, żywiąc się jedynie wódką i kartoflami. Przeto nie lękajcie się. Teraz też was obronimy. Musimy się tylko wyszumieć.

Chyba jednak trochę ich uspokoiłem. Z winnicy bowiem pojechaliśmy do zabytkowej huty, w której muzealnych wnętrzach urządzono wystawę ludzkich czaszek. Były czaszki z dawnych wieków i różnych kontynentów. Były czaszki malowane, rzeźbione oraz czaszki płodów. W ramach odniesień historycznych była nawet esesmańska czapka i czako Huzarów Śmierci, tych pruskich oczywiście. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2016