Świat wysoki i niski

Debiutował jako gimnazjalista i zdumiewająco wcześnie osiągnął pisarską dojrzałość. Potomek zamożnej wiedeńskiej rodziny o żydowskich i włoskich korzeniach, uszlachconej za zasługi dla Cesarstwa, poeta, dramaturg, autor librett operowych dla Richarda Straussa (“Rosenkavalier"!), prozaik i eseista, należy Hugo von Hofmannsthal (1874-1929) do pisarzy najgłębiej austriackich.

Nie w sensie kultywowania narodowych mitów, ale poprzez odwoływanie się do wspólnoty kulturowej, jaka powstała dzięki monarchii habsburskiej. Monarchię, jak zauważa Ewa Kuryluk w “Wiedeńskiej apokalipsie", traktował pisarz jako “wcielenie ładu społecznego, praworządności i umiaru" i “bastion humanizmu", słusznie się obawiając, że po upadku tego bastionu zatriumfują systemy zbudowane na przemocy. Zanurzony głęboko w tradycji, przenikliwie widział teraźniejszość. A przy tym pasjonowało go eksplorowanie głębokich pokładów naszej jaźni.

W apokryficznym liście lorda Chandos do filozofa Francisa Bacona, sławnej u nas dzięki Józefowi Czapskiemu analizie wewnętrznego kryzysu artysty, fikcyjny autor, opowiadając o swych planach, którym na przeszkodzie stanęła porażająca niemoc, pisze (cytuję tłumaczenie Pawła Hertza): “Chciałem rozszyfrować pozostawione nam przez starożytnych baśnie i mity (...) i spod owych hieroglifów odsłonić tajemną, niewyczerpaną mądrość, której tchnienie, niczym zza jakiejś zasłony, nieraz jak gdyby wyczuwałem". Hofmannsthal sam także tworzył “hieroglify baśni", symboliczne labirynty, w których ukryta ścieżka prowadzi ku prapoznaniu. Baśnią, formalnie doskonałą i bogatą w znaczenia, jest właśnie “Kobieta bez cienia". Podejmuje, z pewnymi zmianami, wątek identycznie zatytułowanego libretta dla Straussa. Pomysł zrodził się na trzy lata przed Wielką Wojną, prawykonanie opery miało miejsce dopiero w roku 1919, w tym samym roku ukazało się opowiadanie.

Trudno tu streszczać jego fabułę, w której znaczy niemal każdy szczegół. Istotą jest przeciwstawienie i wzajemny związek świata wysokiego i niskiego, ucieleśnione w relacji dwóch par: cesarza Wysp Południowo-Wschodnich, który poślubił córkę księcia duchów Keikobalda, oraz farbiarza Baraka i jego żony. Demonicznym pośrednikiem między tymi parami jest mamka cesarzowej; ona właśnie wprowadza swoją panią w przebraniu do domu farbiarza. Cel jest bardzo określony: trzeba od farbiarki kupić jej cień, jeśli się to w ciągu trzech dni nie uda, cesarz zamieni się w kamień. Cesarzowa nie rzuca cienia, mimo miłości do męża nie weszła bowiem dotąd w pełni w świat ludzi, nie stała się matką...

Dzieło Hofmannsthala, różnorodne i miejscami, zwłaszcza w warstwie poetyckiej, niemal nieprzetłumaczalne, znane jest u nas fragmentarycznie. Wiersze w przekładach Leopolda Lewina wiele niestety tracą; znacznie lepiej jest z prozą. Zwłaszcza że do przedwojennych przekładów Idy Wieniewskiej doszły nowe: Małgorzaty Łukasiewicz i Pawła Hertza. “Księga przyjaciół", tom szkiców Hofmannsthala w wyborze i przekładzie Hertza, otwarty polską wersją wiersza “Manche freilich...", ukazał się przed sześciu laty. Teraz otrzymaliśmy pierwsze spolszczenie “Kobiety bez cienia". Może ktoś - po Jarosławie Iwaszkiewiczu - zabierze się za dramaty austriackiego pisarza? I za resztę jego prozy?

Ponieważ zaś pierwszą połowę rubryki wypełnia w tym tygodniu Oscar Wilde, warto przypomnieć, że obu pisarzy łączy nie tylko postać Richarda Straussa. W 1905 roku, po ukazaniu się niemieckiego przekładu pierwszej, okrojonej wersji “De profundis", Hofmannsthal pisał: “Postać i los Oscara Wilde’a to jedna zwarta całość. Wilde dąży ku swojej katastrofie jak Edyp - widzący ślepiec. Był tragiczny jako esteta. Był tragiczny jako dandys. Wznosił ręce ku niebu, jakby chciał ściągnąć na siebie piorun. (...) Jego estetyzm stanowił coś w rodzaju konwulsji; drogie kamienie, które, jak sam utrzymywał, przebierał z taką rozkoszą, przypominały oczy wyłupione i zastygłe z przerażenia na widok życia. Nieustannie odczuwał groźbę życia. Ustawicznie nękał go tragiczny lęk. Wciąż rzucał życiu wyzwanie. Znieważał rzeczywistość. I czuł, że życie zaczaiło się, by skoczyć na niego z ciemności".

Lektor

Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków 2003, s. 86. Przełożył Lech Czyżewski. Opr. i posłowie: Elżbieta Zarych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2003