Świat romantyków ma się dobrze

Są dwa sposoby na prowokację w debacie o polityce wschodniej. Pierwszy to z przytupem ogłosić, że nie mamy jej koncepcji. Drugi: napisać o tym, że Giedroyc jest nieaktualny. Andrzej Brzeziecki na łamach "TP" zrobił jedno i drugie.

11.03.2008

Czyta się kilka minut

Pytany, jak odnosi się do głosów Osadczuka, Landsbergisa, Krawczuka, Popowycza i Andruchowycza, alarmujących, że z polską polityką wschodnią dzieje się coś złego, Radosław Sikorski odparował na antenie Tok FM, że "to jakieś bzdury". Nie był pierwszy: o dwa tygodnie wyprzedził go red. Brzeziecki w artykule "Koniec świata romantyków" ("TP" nr 7/08). Dzięki takim wypowiedziom możemy przypomnieć sobie, dlaczego właściwie po 1989 r. dokonaliśmy takich, a nie innych wyborów geopolitycznych.

Wiele się zmieniło

Podobna debata toczyła się zresztą już w "Tygodniku" siedem lat temu. Przypomnijmy, co pisał wówczas Bartłomiej Sienkiewicz w tekście "Szkodliwe marzycielstwo": "Moim zdaniem narastająca przewaga Rosji w relacjach z Białorusinami czy Ukraińcami wynika w pierwszym rzędzie z niezdolności elit tych ostatnich państw do udźwignięcia ciężaru suwerenności, a nie z szaleńczych, imperialnych planów Kremla". W innym artykule ów zwolennik minimalistycznej polityki wschodniej dodawał: "nasze oczekiwania dotyczące kształtowania się mechanizmów społecznych i politycznych na Białorusi i Ukrainie na sposób podobny do krajów środkowoeuropejskich się nie spełniły, zaś postulat społeczeństwa obywatelskiego na wschód od Bugu - choć oczywiście pożądany - jest jednak na tyle daleki od realizacji, że nie można na nim budować realistycznego planowania politycznego obecności Polski na tzw. obszarze Międzymorza".

Polemikę z Sienkiewiczem podjęli wówczas m.in. Bogumiła Berdychowska, Wojciech Maziarski i Czesław Miłosz. Berdychowska pisała: "Polityka zagraniczna to inwestycja na lata. Aby była skuteczna, konieczna jest jej wizja i konsekwentna realizacja. (...) Kiedy Giedroyc zaczynał wydawać pismo, nie miało ono trwałych podstaw materialnych, a emigracja w dużej części składała się z mieszkańców byłych kresów, którzy nie chcieli słyszeć o powojennych granicach. Mimo to Giedroyc wydawał »Kulturę« przeszło 50 lat i udało mu się przekonać Polaków do granicznego status quo. W dużej mierze dzięki niemu Polacy dostrzegli historyczną szansę w istnieniu niepodległych państw Międzymorza, a w latach 90. Polska nie utonęła w morzu granicznych sporów".

Przez ostatnie lata wiele się zmieniło. Putinowska Rosja do perfekcji opanowała używanie szantażu energią i embargiem, jako swego rodzaju bronią nowej generacji. To dziś dużo mniej demokratyczne państwo niż w 2001 r. Coraz mocniej też wywiera wpływ na autorytarny reżim Łukaszenki. Równocześnie jednak Rewolucja Róż w Gruzji obaliła Szewardnadzego, a mieszkańcy tego kraju rozpoczęli budowę państwa nastawionego na integrację z NATO i UE. Pomarańczowa Rewolucja na Ukrainie odwróciła bieg wydarzeń nad Dnieprem. Aleksander Kwaśniewski w kluczowym momencie zrozumiał, na czym polega sytuacja, i z prezydentem Litwy Valdasem Adamkusem oraz Javierem Solaną odegrał historyczną rolę w przywróceniu tam demokratycznego porządku. Prezydentem Ukrainy jest dziś Wiktor Juszczenko, a premierem Julia Tymoszenko, zaś wielkie problemy historyczne między Warszawą a Kijowem stopniowo są rozwiązywane (Cmentarz Orląt, Pawłokoma).

Kreml nie pogodził się z takim rozwojem wypadków: poza słowną agresją wprowadził wobec Polski embargo, zamroził na lata relacje polityczne, przerwał śledztwo katyńskie oraz z Niemcami Schrödera rozpoczął projekt Nord Stream, którego istotą jest pominięcie naszego kraju (a także Litwy i Ukrainy) w tranzycie gazu do Europy.

Odwracanie emocji

Po wyborach prezydenckich w 2005 r. sprawa polityki wschodniej nie stała się zarzewiem sporu. Na południowym wschodzie Lech Kaczyński nadał jej wymiar regionalny. Po stronie unijnej zachęcił do współdziałania najpierw Litwę i Czechy, wśród krajów postsowieckich zaś - Ukrainę, Gruzję i Azerbejdżan. Prezydent Kaczyński włączył Polskę do współpracy z GUAM i podjął misję reprezentowania spraw naszych wschodnich partnerów w Brukseli. Dotyczyło to i rozmów o nowych umowach o partnerstwie oraz współpracy, i nowych koncepcji europejskiej polityki sąsiedztwa. Pod auspicjami Lecha Kaczyńskiego został reanimowany projekt rurociągu Odessa-Gdańsk; Kaczyński i Adamkus doprowadzili do jego instytucjonalizacji podczas energetycznych szczytów w Krakowie i Wilnie.

Składowymi tej polityki są zarówno tradycja, jak i współczesny konkret. Dla polityki w Europie trudno wyobrazić sobie lepsze okoliczności. Mimo to wróbelki ćwierkają, że rząd PO i PSL zamierza "odwrócić emocje". Wizyta Donalda Tuska na Ukrainie została przesunięta na dalszy termin. Mówi się, że w ramach jakiegoś nowego realizmu ma być tak jak dotąd, tylko inaczej. Mamy zażądać od Ukrainy jakichś "konkretów", a z Kremlem prowadzić politykę uśmiechów, opartą na głuchocie na ataki pod adresem Polski i jej sojuszników z NATO. Podróż premiera do Moskwy nie okazała się, jak widać, wystarczającą lekcją, mimo że nie przyniosła żadnych efektów poza poprawą tzw. atmosfery (jeśli do kogoś nie dotarło, co na jej marginesie mówili Putin, Rogozin, Pawlowski, Kosaczow itd.), zapowiedzią reaktywacji festiwalu w Zielonej Górze i rzekomą, bo Kreml jej nie potwierdził, wypowiedzią prezydenta Rosji na temat Katynia, o kuriozalnej w gruncie rzeczy treści.

Być może największym praktycznym błędem nowego rządu w relacjach z Rosją było sprawianie wrażenia, że jako winne złych stosunków postrzega przede wszystkim poprzedzające go gabinety. Pomijając już stan faktyczny, była to deklaracja niespotykana we współczesnym świecie. Podobno też winą za narastającą krytykę ekipy Tuska w tej kwestii obarcza się niezidentyfikowane grono wpływowych ukrainofilów!

"Nie jesteśmy ukrainofilami" - deklarował kilkadziesiąt lat temu Włodzimierz Bączkowski, uzasadniając naszą politykę wobec Ukraińców i Ukrainy. To pozostaje aktualne. Kiedy domagamy się otwartych drzwi do Europy, kiedy chcemy zmiany europejskiej polityki sąsiedztwa na bardziej zaangażowaną na Wschodzie, to dlatego że tak rozumiemy polską rację stanu, a nie z powodu czyjegokolwiek hobby. Polska polityka na południowym wschodzie powinna zmierzać do wzmocnienia grupy państw, które łączy nie tyle niechęć do jakiegokolwiek innego kraju, ile wspólne sprawy i projekty. W sferze politycznej: współdziałanie w realizacji polityki otwartych drzwi do UE i NATO.

W planie wewnątrzpolskim powinno się to opierać na zgodzie wszystkich ważnych sił politycznych. Sojuszników po stronie unijnej musimy szukać przede wszystkim wśród sąsiadów: w ostatnich latach największe zainteresowanie wykazywały Litwa i Czechy, ale trzeba się rozglądać wśród innych państw UE, zwłaszcza tych uważanych za szczególnie znaczące. Oczywiście zacząć trzeba od Niemiec, które jak ognia boją się deklaracji o otwartych drzwiach, i Wlk. Brytanii. Nieco trudniejsze, choć możliwe jest poparcie Francji, Hiszpanii czy Włoch - pod warunkiem że nie uznają tego za zagrożenie dla realizacji polityki sąsiedztwa na południu Europy.

Na Wschodzie partnerami powinny być przede wszystkim Ukraina, Gruzja, Azerbejdżan i Mołdawia. Nie tylko z powodów historycznych i geograficznych, lecz przede wszystkim dlatego że realizują już politykę sąsiedztwa, współpracują z Unią i zgłaszają ambicje do skorzystania w przyszłości ze wspomnianych otwartych drzwi (mimo że dzisiaj ta perspektywa wydaje się odległa).

Tamte społeczeństwa muszą dostać jasny sygnał, że ich przyszły udział w UE czy NATO to nasza wspólna sprawa. Polityka małych, choćby nawet najbardziej konkretnych kroków będzie bez perspektywy europejskiej tylko polityką okruszków z pańskiego stołu. Kto ma o tym mówić, jeśli nie Polska? Zastanówmy się, czy powinniśmy lekkomyślnie oddawać ważny instrument w europejskiej orkiestrze tylko za to, że będziemy korzystniej opisani przez gazety w Paryżu czy Rzymie.

Więcej niż kibice

Są sprawy, które łączą wschodnie kraje Unii i ich sąsiadów spoza Schengen i w pełni odpowiadają trendom politycznym czy ekonomicznym w UE. To np. bezpieczeństwo energetyczne. Wspólnie realizowane przedsięwzięcia mogą nadać praktyczny wymiar politycznej współpracy - taką rolę może odegrać właśnie odnowiony projekt rurociągu Odessa-Gdańsk. Pod warunkiem, że gabinet Tuska nie pozostanie bierny. Nasi partnerzy są gotowi do współdziałania, a większość ekspertów opowiadających się za wdrożeniem takich projektów pracuje również dla obecnego rządu. W lutym 2008 r. do Warszawy przyjechali prezydent Azerbejdżanu Alijew i prezydent Gruzji Saakaszwili, lada dzień przyjedzie Wiktor Juszczenko. Czy to przypadek? Czy na pewno usłyszeli od rządu jasne potwierdzenie chęci zaangażowania w projekt Odessa-Gdańsk? Czy na pytanie o otwarcie dalekiej przecież drogi do NATO nie usłyszeli przypadkiem między wierszami, że to "szkodliwe marzycielstwo"?

Do najważniejszych spraw należy oczywiście Euro 2012. Można, rzecz jasna, powiedzieć, że to tylko zawody sportowe. Moim zdaniem jednak, to wielka szansa na kilkuletnie praktyczne współdziałanie Polski i Ukrainy na wielu frontach. Szansa na nadrobienie zaniedbań w budowie przejść granicznych, lotnisk i dróg, które trwale i mocno nas połączą. Nic nie mobilizuje ludzi w tej części świata bardziej niż świadomość zbliżającego się terminu. Emocje także odegrają tu rolę, jeśli zobaczymy w wydarzeniu sportowym coś więcej niż kibiców na stadionach. Euro 2012 to dana przez Boga szansa na zharmonizowaną modernizację naszych krajów.

Rosja ma inną wizję swojej współpracy z Europą. Raz widzi się jako jej konkurent, raz jako nieodłączna część, raz jako most do Azji, raz jako jedyna możliwa akuszerka członkostwa innych krajów regionu w UE. Nie przystąpiła do polityki sąsiedztwa, podobno odrzuciła nawet przygotowywaną przez niedawną prezydencję niemiecką koncepcję synergii czarnomorskiej, która tworzona była, jak wiadomo, po to głównie, by Moskwa miała swoją rolę do odegrania. Także rozmowy o nowej umowie o partnerstwie z UE długo nie przyniosą rezultatów, i to wcale nie z przyczyn związanych z embargiem i późniejszym wetem. Kłopotem najpewniej okażą się inne sprawy, szczególnie sytuacja na rynku energetycznym. Bo nawet w oficjalnych dokumentach Rosja postrzega kwestie energii jako narzędzie kształtowania swej międzynarodowej pozycji.

Moskwie, która wie, ile można kupić za ropę i gaz, nie zależy dziś na standardach demokratycznych nawet zredukowanych do rozmiarów dekoracji w teatrze innych działań. To dlatego politykę wobec niej trzeba w większym stopniu realizować jako element polityki europejskiej, sprawnie korzystając z unijnych mechanizmów. Tak jak rząd Jarosława Kaczyńskiego działał wobec rosyjskiego embarga czy w sprawach energetycznych.

***

Za jaką polityką opowiedziałby się Giedroyc? Nie mam w tej sprawie wątpliwości. Ostatecznie tylko polityka z wyobraźnią ma sens i tylko polityka odważna i konsekwentna przynosi efekty. Historia ostatnich lat przyznała rację Berdychowskiej, Maziarskiemu i Miłoszowi. Alternatywą jest prowadzenie polityki bez perspektywy na Wschodzie, a w konsekwencji: osłabianie naszego stanowiska w  UE. Trudno sobie wyobrazić Włochy czy Hiszpanię, które nagle ogłaszają désintéresement sprawami krajów basenu Morza Śródziemnego.

W polityce zawsze pada pytanie: czy można było więcej zrobić? Moim zdaniem, bilans polityki wschodniej po 2005 r. wypada bardzo dobrze. Politycy ówczesnego rządu są dzisiaj w opozycji i można twierdzić, że opozycja zawsze wypowiada się przeciw rządowi. Ale czy ktoś naprawdę sądzi, że gdyby nie powyborcza zmiana w polskiej polityce wschodniej, nawoływałbym do odcięcia się od Ukrainy i Gruzji oraz wyrażenia przez Polskę zgody na Nord Stream po to tylko, by polemizować z PO? A poza tym niech poza uśmiechami rząd przedstawi chociaż konkretny plan działania w sprawach, o których mówimy - wówczas zastanowimy się nad pochwałami.

Więc bardzo proszę nie ogłaszać jeszcze końca mojego świata (romantyków). Przypominam głowom rozgrzanym wyborczym zwycięstwem, że mówimy o takim romantyzmie, dzięki któremu współczesna Polska jest w UE i NATO i może się bezpiecznie rozwijać. Oby tylko polskie rządy zrozumiały znaki czasu i to, że pierwsza od kilkuset lat szansa na odegranie roli w tej części świata dopiero się otwiera.? h

Paweł Kowal (ur. 1975) jest posłem Prawa i Sprawiedliwości, w rządzie Jarosława Kaczyńskiego był wiceministrem spraw zagranicznych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2008