Świat, który zmienił moje życie

Francuski pisarz Jean-Marie Gustave Le Clézio został laureatem tegorocznej literackiej Nagrody Nobla. Spotkanie z panamskimi plemionami Indian Embera i Waunana w latach 70. ukierunkowało jego pisarstwo.

14.10.2008

Czyta się kilka minut

Jean-Marie Gustave Le Clézio miał dwadzieścia pięć lat, gdy spotkał się w Vence z Witoldem Gombrowiczem. Był już po głośnym debiucie literackim, "Protokole", uwieńczonym nagrodą Renaudot. Książką tą, zaliczaną do nurtu nowej powieści, Le Clézio zrywał z dotychczasowym sposobem pisania i patrzenia na świat i ludzi. "Protokół" był literackim wstrząsem. Silne emocje wywoływał również sam autor. Wysoki blondyn, "zdrów, krzepki, opalony, bardzo urodziwy - napisze w "Dzienniku" Gombrowicz - a jeszcze bardziej fotogeniczny", dzięki czemu "Express i inne revues walą jego fotografie na całą stronę".

Odrzucić rozpacz

Uroda Le Clézio opromieniona słońcem Lazurowego Wybrzeża, gdzie pisarz mieszkał z ładniutką żoną, różami i sportowym samochodem, wydaje się autorowi "Dzienników" nie do pogodzenia z jego manią przedstawiania świata jako "ciemności, nocy, pustki, absurdu i śmierci". Rozpacz i poczucie bezsensu wyrażone w "Protokole" wydają mu się kokieterią, chwytem literackim ze strony człowieka, którego los obdarzył urodą, a przy tym szansą mieszkania w Nicei, rozkoszą spacerowania w kąpielowych majteczkach po plaży i nurzania się w lazurach Morza Śródziemnego. Czyżby dla Gombrowicza antidotum na rozpacz były gładkie "łydki" i blichtr nadmorskiego kurortu? W poczuciu beznadziejności wyrażonym przez Le Clézio autor "Ferdydurke" dostrzega "gębę", którą ten "piękny jak młody bóg" pisarz dorobił sobie dla potrzeb powieści. Jeśli jednak uwierzymy w słowa Le Clézio i poważnie potraktujemy jego przekaz, to Gombrowiczowi możemy zarzucić, że posługując się sztafażem godnym kiepskich filmów, przyprawia koledze po piórze gębę złotego młodzieńca. Kończąc swój passus Gombrowicz doradza pisarzowi śmiech jako odtrutkę na miazmaty rozpaczy. Le Clézio nie posłuchał autora "Dzienników", odtrutkę znalazł gdzie indziej. Pożegnał się z Niceą, której pocztówkowa uroda zwiodła Gombrowicza. Udał się do Meksyku, gdzie odkrył ludy, które pozwoliły mu odnaleźć nadzieję. I odrzucić rozpacz. W dżungli panamskiej spotkał Indian Embera i Waunana.

Podróż i wyciszenie

Do Meksyku wyjechał trzy lata po owej rozmowie z Gombrowiczem. Przygotowany na spotkanie z tradycją iberyjską, natknął się na ciągle żywą tradycję pierwotnych mieszkańców tej ziemi. I doznał olśnienia. Przez cztery lata, z krótkimi przerwami, dzielił w dżungli życie Emberów, mieszkając w domu bez ścian, pod rozpiętym jak parasol dachem z liści. "Stanąłem jakby na progu nowego świata - powie. - Nie zapomnę tego wrażenia. Było to jak zawrót głowy. Stałem na progu i zdawałem sobie sprawę, że nigdy nie będę mógł przekroczyć go naprawdę. Z tamtej strony rozciągała się rzeczywistość bardzo bliska, a jednocześnie zupełnie odmienna, coś jak inny rodzaj harmonii. [...] Zanurzenie w świecie Indian w lesie Darién było wstrząsem, który kazał mi zamilknąć na kilka lat. Wszystko było inne, wypełnione łaską. Musiałem wszystkiego nauczyć się na nowo: patrzeć, słuchać, rozumieć. Odrzucić własne ego, szanować ciszę, zgodzić się na owo permanentne wycofanie, które jest najbardziej wypracowaną formą humoru". Obcowanie z innym światem pozwoliło mu ostrzej spojrzeć na własny, zrozumieć jego niekonsekwencje, sprzeczności, to wszystko, co w słonecznej, wielkomiejskiej Nicei budziło jego rozpacz. Pozwoliło mu odnowić język, wyjść poza jego racjonalność, instrumentalną logiczność. Odkryć wartość intuicji, emocji, magii. Posiąść magiczną moc przenoszenia czytelnika do rzeczywistego wymiaru, wymiaru poezji.

Spotkanie z indiańskim światem ukierunkowało jego pisarstwo. W swych tekstach Le Clézio nawiązuje do tradycyjnych społeczeństw Afryki, Ameryki i Azji, opisuje życie "ostatnich ludzi wolnych, ostatnich ludzi szczęśliwych". Pokazuje ich w zderzeniu z agresywną cywilizacją miejską, z materialistycznym, zamkniętym w sztuczności Zachodem. Le Clézio jest autorem ponad trzydziestu książek: powieści, esejów, nowel, a także tłumaczem dwóch tekstów z mitologii indiańskiej. Jego pierwsze powieści: "Protokół", "Potop", "Wojna", "Olbrzymy" ukazują lęk i zagubienie wywołane wielkomiejską rzeczywistością, są gwałtownym oskarżeniem pozbawionego mitów, przemysłowego świata. Potem następuje okres nie tyle podróży, ile wędrówek, które przynoszą wyciszenie i uspokojenie. Le Clézio podąża do Meksyku i Panamy, Bangkoku, Stanów Zjednoczonych, Maroka, a także w poszukiwaniu źródeł na wyspę Mauritius na Oceanie Indyjskim, którą przed laty opuścili jego rodzice, by osiąść w końcu w Nicei. Powstają kolejne powieści.

Twórczość

"Pustynia" pokazuje los "niebieskich ludzi" z Maghrebu spleciony z losem marokańskiej dziewczyny zagubionej w wielkim mieście francuskiej Riwiery, na ulicach dziwek, daleko od słonych lazurów morza. "Kwarantanna", oparta na elementach autobiograficznych, przenosi nas na małą wyspę Oceanu Indyjskiego, na której młody Europejczyk odkrywa tradycje i wartości Indii. "Onitsza" pokazuje tragiczny spadek po kolonialnej przeszłości Afryki, głodnych, wykorzenionych ludzi, poniżone, stłamszone kultury, przechowujące prawdziwą mądrość, której nikt nie pomylił z wiedzą. "Urania" przenosi nas do Michoacanu w Meksyku, gdzie grupa rozbitków: Indian, Metysów, Białych, próbuje zbudować idealną społeczność, wzorując się na przykładzie rdzennych ludów Ameryki, których organizacja społeczna przeniesiona do dzisiejszego świata zysku i wyzysku okazuje się czystą utopią. "Meksykański sen", zbiór esejów o prekolumbijskim i współczesnym Meksyku, stanowi niejako klucz do twórczości Le Clézio, pozwala dostrzec spójność jego dzieła konsekwentnie oskarżającego materialistyczny Zachód, który pędzi ślepo do nieuchronnej katastrofy.

Le Clézio, pisarz nomada, pisarz samotnik, jest jednocześnie pisarzem wsłuchanym w innego. Solidarnym z tymi wszystkimi, o których świat zapomniał, których poniżył i zmiażdżył. Jego twórczość oskarża i egzorcyzmuje. Jest upartym wyrazem niezgody na niesprawiedliwość, rasizm, poniżenie i wykluczenie. I choć w każdej książce pisarz zostawia trochę z siebie, przetykając fabułę elementami autobiograficznymi, żadnej nie rozpocząłby stwierdzeniem: Poniedziałek: Ja. Wtorek: Ja. Środa: Ja. Czwartek: Ja.

Dzisiaj Le Clézio wędruje między Nowym Meksykiem, gdzie wykłada na uniwersytecie w Albuquerque, i Bretanią, dokąd przyjeżdża, szukając skupienia w ziemi przodków. Nad Rio Grande z radością patrzy na chmury zwiastujące deszcz, który nawodni poletka Indian. W Bretanii spaceruje pod ogromnym niebem, wzdłuż wysokich skał wznoszących się nad morzem. Nie jeździ do Nicei. "Nie lubię już Lazurowego Wybrzeża, Nicea mnie denerwuje, stała się bardzo mieszczańska, to miasto z operetki. Teraz, gdy matka nie żyje, nie mam żadnego powodu, by tam wracać".

Le Clézio patrzy na nasz świat i nas samych z innej perspektywy, oczyma przybysza z daleka, który piękno i prawdę znalazł w równowadze między człowiekiem i naturą, ciałem i duchem, słowem i milczeniem. Głęboka myśl zawarta w książkach Le Clézio, która zdezorientowała Gombrowicza, która z każdą kolejną powieścią pozwala nam zrozumieć, jak bardzo Gombrowicz się pomylił, znalazła uznanie Akademii w Sztokholmie. Dziwić się wypada, że po tylu latach i tylu książkach francuskiego pisarza ciągle skłonni jesteśmy traktować poważnie tę powierzchowną i mocno zakurzoną wypowiedź autora "Dzienników". Gombrowicz opuścił nas zbyt szybko, nie doczekał literackiej nagrody Nobla, która była w jego zasięgu. Doczekał jej Le Clézio. Za twórczość pełną wrażliwości, poezji i mądrości, ukazującą nowe, a może zapomniane horyzonty, otwartą na kultury "wypełnione łaską", tak odległe od naszej cywilizacji.

ZOFIA KOZIMOR jest romanistką i polonistką, uczy języka polskiego we Francji. Wspólnie

z André Kozimorem przetłumaczyła na język francuski "Myśli nieuczesane" Stanisława Jerzego Leca i "Rysunki humorystyczne i satyryczne" Sławomira Mrożka. Przetłumaczyła na język polski "Uranię" J. M. G. Le Clézio (PIW, 2008).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2008