Strasburski kłopot

W sprawie więzień CIA w Polsce prokuratura prowadzi śledztwo. Powoli i bez widocznego entuzjazmu. Jednak z coraz większym przekonaniem, że trudno je będzie umorzyć.

28.07.2014

Czyta się kilka minut

No to jest kłopot. Po wyroku strasburskiego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka coraz trudniej udawać, że w Starych Kiejkutach tajnego więzienia CIA nie było. Zamykać oczy na to, że bito, przytapiano i straszono śmiercią ludzi. Trzymano ich tam bez żadnego wyroku, na podstawie podejrzenia o działalność terrorystyczną. Z orzeczenia Trybunału wynika, że nasz kraj wielokrotnie naruszył Europejską konwencję praw człowieka. Mamy zapłacić dwóm więźniom odszkodowanie.

Jeśli wyrok się utrzyma, to logiczne byłoby poszukanie osób, które odpowiadają za to, że USA urządziły sobie u nas małą katownię. I postawienie ich przed sądem – nie za jakieś błahostki, ale potworne przestępstwa. Pomaganie w torturach, w więzieniu bez wyroku oraz zgodę na wywiezienie do miejsca, gdzie groziła im kara śmierci. Następnie należałoby znaleźć tych, którzy zamiatali sprawę pod dywan, udawali, że nic nie wiedzą.

Wtedy moglibyśmy powiedzieć: „My mamy czyste sumienie. Stało się, stało się źle, ale winni zostali ukarani. Za resztę odpowiada Waszyngton”.

Tyle że i takie rozwiązanie skończyłoby się potwornym kacem. Zgodę na oddanie Amerykanom willi w szkole polskiego wywiadu w Starych Kiejkutach wydawali politycy lewicy. Warunki były szczególne, bo takiej zbrodni jak atak terrorystów na World Trade Center świat jeszcze nie widział. Nasz najważniejszy sojusznik został zaatakowany na własnym terytorium i prosił o pomoc.

Politycy powiedzieli „tak” nie dla własnych korzyści. Uważali, że to będzie korzystne dla Polski. Musieli sobie zdawać sprawę, że balansując na krawędzi prawa, podejmują osobiste ryzyko. Wyobrażam sobie, że o prośbie wiedzieli prezydent Kwaśniewski i premier Miller. Na niższym szczeblu podpisano pewnie ramowy dokument o współdziałaniu służb. Dokument na tyle konkretny, by CIA mogło robić, co robiło. I na tyle niekonkretny, żeby nasi urzędnicy mogli utrzymywać: „Ale o tym, co się działo za zamkniętymi drzwiami willi, nie wiemy”. „Niewiedza” dawała komfort, wzmocniony gwarancjami największej służby świata, że wszystko pozostanie tajemnicą na wieki.

No, ale Amerykanie słowa nie dotrzymali. To od nich zaczęły wyciekać informacje, to za ich sprawą sekret zaczął wyłazić na światło dzienne.

Rządy PiS robiły wszystko, by sprawie ukręcić łeb. Urzędnicy zaprzeczali, że więzienia były i blokowali rozpoczęcie śledztwa. Robili to z pełną premedytacją. Uważali, że międzynarodowy skandal będzie zły dla prestiżu Polski, a na dodatek może być groźny dla jej bezpieczeństwa. Zawsze można założyć, że terroryści zechcą na oddanym sojuszniku USA wziąć krwawy odwet, co niepokoiło tym bardziej, że w Afganistanie walczyli i ginęli nasi żołnierze.

Donald Tusk szybko zrozumiał, że tak dłużej się nie da. Przybywało faktów potwierdzających, że więzienie w Polsce istniało. Dalsze zaprzeczanie groziło wzięciem na siebie odpowiedzialności za współudział lub matactwo. Premier zrobił sprawny unik – oddał sprawę niezależnej prokuraturze, a podległa mu Agencja Wywiadu na żądanie śledczych dostarczyła dokumenty dotyczące sprawy. Prokuratura prowadzi śledztwo. Powoli, w warunkach ścisłej tajemnicy i bez widocznego entuzjazmu. Jednak z coraz większym przekonaniem, że trudno je będzie ot tak sobie umorzyć.

Może więc kiedyś zobaczymy polskich urzędników na ławie oskarżonych. Jeśli tak będzie, pojawi się pytanie: czy to dobrze, czy źle?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2014