Bardzo śmiesznie o molestowaniu

Prowadzone w męskim gronie medialne dyskusje o przemocy seksualnej pogłębiają wrażenie, że kobiety i mężczyźni żyją w światach alternatywnych.

24.02.2015

Czyta się kilka minut

Fot. Corbis

Sprawa oskarżeń wobec Kamila Durczoka spowodowała, że do debaty publicznej wrócił temat molestowania kobiet. Kontekst niestety nie sprzyja rzeczowej dyskusji. Część dziennikarzy – jak Wojciech Czuchnowski z „Gazety Wyborczej” – dyskredytuje rzetelność materiałów tygodnika „Wprost” o szefie „Faktów”, odmawiając komentowania sprawy do czasu jej wyjaśnienia. Ci sami dziennikarze dodają, na zasadzie rytualnego przypomnienia, że problem jest poważny.

Pojawiają się też pojedyncze artykuły i audycje, w których kwestię molestowania próbuje się poddać analizie. Np. rozmowa Mikołaja Lizuta z Romanem Kurkiewiczem, Sergiuszem Kowalskim i Tadeuszem Bartosiem w audycji PIWO w TOK FM (jak wiadomo, mężczyźni spotykają się przy piwie, a kobiety przy cappucino – np. w programie „Cappucino z książką” na TVP Kultura). Krótka – bo przecież w kolejce do omówienia czekało „50 twarzy Greya” – dyskusja o molestowaniu zaczęła się od śmichów-chichów, a więc od infantylnych rozważań, czy w dzisiejszych czasach można jeszcze kobiecie powiedzieć, że ślicznie wygląda, czy może za to czeka już sprawa w sądzie. Zaraz pojawiło się nazwisko Agnieszki Graff, jako archetypicznej, pozbawionej ludzkich odruchów feministki, którą taki komplement na pewno by obraził. I nie wiadomo, gdzie zabrnęłaby ta wymiana zdań, gdyby nie Roman Kurkiewicz, który zechciał nie tylko zauważyć, że temat jest ważny, ale też uporządkować pojęcia i przypomnieć, że w takich dyskusjach powinny brać udział przede wszystkim kobiety. Ten ostatni postulat jeden z gości uznał za żart – bo co może być śmieszniejszego niż zapraszanie kobiet do rozmowy o problemie, który dotyka głównie kobiet?
Po tych paru minutach utwierdziłam się w przekonaniu, że jeszcze wiele przed nami – a może wiele przed nimi. Ostatecznie nie było tak źle, mogło być gorzej – pomyślałam. A potem przeczytałam w magazynie „Plus Minus” wywiad Roberta Mazurka z adwokatem i wykładowcą UW Krzysztofem Wąsowskim, który zapozował do zdjęcia w towarzystwie dwóch kładących mu dłonie na ramionach kobiet bez twarzy (on siedzi zadowolony, kobiety stoją nie wiadomo, czy zadowolone, bo kadr został fantazyjnie ucięty).

No rzeczywiście, było gorzej. Z wywiadu dowiedziałam się, że kobiety oskarżają o molestowanie głównie w ramach „porachunków osobistych”, zwłaszcza te młodsze, z „pokolenia roszczeniowego”, które „na krytykę reaguje pozwem”. Dowiedziałam się, że kobieta nie może przerwać stosunku seksualnego – bo przecież „sama do niego zachęcała”, a mężczyźnie „trudno się było zatrzymać”. Dowiedziałam się, że przypadki realnego molestowania zdarzają się „czasem” (to stwierdził Robert Mazurek). A przy okazji nabyłam cenną dla mojego życia zawodowego wiedzę, że padające w redakcjach słowa: „Co to, k…, jest, sp…j z tym!” to „normalna krytyka, wyrażona brutalnie”.

Wystarczy cytowania? Chyba wystarczy. Jeszcze tylko jedno: pan Wąsowski wyraził ubolewanie, że nigdy nie był molestowany (K.W.: „Mnie się jeszcze nigdy nie zdarzyło…”, RM: „…Być molestowanym?”, K.W.: „To też, nad czym ubolewam”). Mogłabym napisać, że pozostaje mi mu tego życzyć, ale nie – nie życzę tego nikomu.

Słuchając i czytając podobne wypowiedzi, odnoszę wrażenie, że polscy mężczyźni i kobiety żyją w światach alternatywnych. Mężczyźni (nie wszyscy, oczywiście, ale wielu, zbyt wielu) – żyją w świecie, w którym molestowania kobiet w zasadzie nie ma. Są tylko komplementy, flirty, żarty, niewinny dotyk. Oni nie molestują; molestują inni. Tego zresztą też do końca nie wiadomo, za to wiadomo, jakie są kobiety – lubią przesadzać.

Kobiety żyją natomiast w świecie, w którym molestowanie jest doświadczeniem powszechnym i powszednim. Częstszym niż w nieaktualnych statystykach. Jeśli ktoś by którąś zapytał (a pytają najczęściej inne kobiety, odkrywając wspólną sferę upokorzenia), powiedziałaby o paru sytuacjach, które szczególnie zapadły jej w pamięć. Na przykład o milczącym mężczyznie wsadzającym rękę pod jej spódnicę w zatłoczonym autobusie; o zawianym facecie na przystanku, dopytującym: „Czy dobrze się ruchasz?”; o koledze z pracy, który na imprezie, pod stołem, kładzie dłoń między jej udami i nie pozwala tej dłoni cofnąć, a kilka kieliszków wina później wpycha jej język do ust i wzdycha zniecierpliwiony: „Już się tak nie wyrywaj”. Opowiedziałaby o wujku panny młodej, obłapiającym ją na weselu koleżanki, i o chłopakach gwiżdżących na jej widok, gdy z tego wesela wraca do domu; o kierowcy trąbiącym na nią, gdy samotnie przechodzi chodnikiem; o mężczyźnie przywołującym ją w knajpie tylko po to, żeby powiedzieć: „Masz ładny tyłeczek”. Opowiedziałaby o tym, jak się czuje, kiedy mówi się o niej w trzeciej osobie, komentując jej wygląd. I może jeszcze o tym, że do pracy woli nie zakładać butów na obcasie, a już na pewno nie na wysokim, bo nie chce czuć na sobie tych spojrzeń, słyszeć tych komentarzy i tych cmoknięć.

Gdyby zapytać jej koleżanek, dorzuciłyby parę opowieści. Jedna o szefie, który na widok plamy na jej bluzce mówi: „Pozostaje ci ją tylko ściągnąć”; albo o lekarzu interniście, który do badania stetoskopem każe jej zdjąć stanik – dopiero kiedy dowiaduje się, że jest dziennikarką, zdjęcie stanika okazuje się niekonieczne. Inna o chłopaku, który siedząc przed nią w tramwaju i patrząc jej w oczy, zaczyna się masturbować; albo o dwóch mężczyznach, którzy w pełnym ludzi busie przez pół godziny głośno oceniają jej wygląd („Trochę gruba. Byłoby za co złapać”), zastanawiają się, czy „ciągnie z połykiem”, i planują, co z nią zrobią później, podczas gdy ona stoi sparaliżowana, przełykając łzy, i bez skutku czeka, aż ktoś zareaguje. Dodałaby, że takie sytuacje zdarzają jej się ciągle, od dwunastego roku życia; i że kiedy niedawno zaczęła wychodzić bez makijażu, w dresie i trampkach, nic się nie zmieniło.

Ci mężczyźni, dla których molestowanie jest tylko drugorzędnym tematem medialnym, mogliby podobne historie usłyszeć od swoich mam, sióstr, żon, dziewczyn i przyjaciółek. Gdyby opowiadanie tych historii nie było takim okropnym wstydem. I gdyby zechcieli ich posłuchać. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Absolwentka dziennikarstwa i filmoznawstwa, autorka nominowanej do Nagrody Literackiej Gryfia biografii Haliny Poświatowskiej „Uparte serce” (Znak 2014). Laureatka Grand Prix Nagrody Dziennikarzy Małopolski i Nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2015