Słuchacz gwiazd

Seth Shostak, radioastronom z SETI: Zakładam się o kubek kawy, że znajdziemy inteligentne życie w ciągu 20 lat.

02.11.2015

Czyta się kilka minut

Sfera Dysona (opis na końcu tekstu) / Il. Domena publiczna
Sfera Dysona (opis na końcu tekstu) / Il. Domena publiczna

W astronomii istnieje niepisana zasada: kiedy wypatrzymy coś dziwnego, powinniśmy założyć, że odpowiedź na pytanie „co to?” brzmi: „nie Obcy”. Tym ciekawsze jest odkrycie nietypowego zachowania gwiazdy zwanej KIC 8462852. Bo być może po raz pierwszy zawodowi astronomowie twierdzą, że nie można całkowicie wykluczyć tej innej odpowiedzi.

Otóż gwiazdę tę obserwował teleskop kosmiczny Kepler, który przy całej swojej złożoności działa na bazie prostego pomysłu: przez lata robimy co chwilę zdjęcie tej samej grupie 100 tys. gwiazd podobnych do Słońca. Następnie porównujemy zdjęcia i szukamy takich, gdzie któraś z gwiazd traci na jasności. Bo to znaczy, że między gwiazdą a nami mógł się znaleźć jakiś obiekt. Gdy słabnięcie powtarza się cyklicznie, brawo! – znaleźliśmy planetę. Badania są bardzo żmudne, bo przejście przed gwiazdą nawet największych znanych nam planet nie zmniejsza jej jasności o więcej niż 1 proc. Tymczasem KIC 8462852 traci jasność nawet o ponad 20 proc.! Do tego charakterystyka jej blednięć nie pasuje do obiektów tak prostych jak planety. Większość znanych, naturalnych wyjaśnień nie pasuje. Gwiazda jest za stara, żeby przesłaniał ją pył, z którego mają dopiero powstać planety. Po części mogłoby to tłumaczyć jajowate spłaszczenie gwiazdy, ale raczej nie obraca się ona na tyle szybko, by do niego doszło. Najpewniej otacza ją chmara komet wytrąconych z orbit przez pobliskiego czerwonego karła. Ale czy komety pochłonęłyby 22 proc. światła gwiazdy?

Jeden z czołowych badaczy dziwacznej gwiazdy, Jason Wright z Penn State, zaproponował, wśród innych możliwości, że może ją otaczać sztuczna struktura, tzw. Sfera Dysona (patrz ramka). Choć zastrzegł, że to bardzo, bardzo mało prawdopodobne (patrz: „nie Obcy”). Ale niewykluczone.

Na gwiazdę skierowały się więc oczy – i anteny – całego świata. Wśród nich radioteleskop Allena – bateria dziesiątek anten, której właścicielem jest Instytut SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence) – szukający naukowych dowodów na istnienie w kosmosie inteligentnych istot.

Stąd pomysł na rozmowę z szefem SETI, radioastronomem Sethem Shostakiem.

WOJCIECH BRZEZIŃSKI: Jak idą poszukiwania?

SETH SHOSTAK: Przeszukaliśmypasmo 1 do 10 gigaherców. Nie ma żadnych oczywistych sygnałów. Ale w zeszłym tygodniu zainstalowaliśmy odbiorniki, które powinny zwiększyć czułość naszych anten o 30 proc. albo i więcej. Analizujemy wszystkie dane i pierwszy artykuł powinniśmy opublikować w ciągu kilku dni. Obserwacje trwają.

Dlaczego tak wąski zakres częstotliwości? Nie można po prostu przelecieć przez wszystkie, jakbyśmy kręcili gałką w radiu?

Radio wbrew pozorom obsługuje bardzo ograniczony zakres częstotliwości. A liczba potencjalnych kanałów sięga setek milionów. Kręcąc gałką i mówiąc sobie: dobra, posłucham przez minutkę każdego, będziesz miał zajęcie na kilka tysiącleci.

Więc to nie jest tak jak w pierwszej scenie filmu „Kontakt”, gdzie kamera oddala się od Ziemi i przechwytuje po kolei coraz starsze sygnały radiowe?

Tak naprawdę nasze radio i telewizja nadają na częstotliwościach, które z trudem przebijają się przez ziemską jonosferę, a do tego płyną we wszystkich kierunkach naraz, więc w konkretnym kierunku ich sygnał jest słaby. To nie problem, kiedy jesteś 30 km od nadajnika. Ale jeśli chcesz złapać coś z odległości 14 tys. lat świetlnych, potrzebujesz anteny kierunkowej – albo niczego nie usłyszysz.

Czego właściwie szukacie?

Istot co najmniej tak inteligentnych jak my, które są w stanie zbudować nadajnik radiowy. Nasłuchujemy sygnałów radiowych, ale prowadzimy też inne eksperymenty, np. poszukujące nienaturalnych błysków światła czy promieniowania podczerwonego. Bo każda cywilizacja produkowałaby dużo zbędnego ciepła.

Co się dzieje, jeśli znajdziecie coś ciekawego?

Ciekawe sygnały wyłapujemy bez przerwy, ale prawie zawsze okazują się pochodzenia naturalnego lub ziemskiego – choćby z satelitów czy samolotów. Naprawdę ciekawy sygnał trafia się raz na kilka, może kilkanaście lat. Wtedy najpierw robimy wszystko, co się da, żeby się upewnić, że pochodzi z kosmosu, a nie z satelity, błędu programu czy zakłóceń. To zajmuje kilka dni. Następny etap to telefon do innego obserwatorium w innym kraju, żeby też go sprawdziło. Ale nigdy nie robimy hałasu bezpodstawnie.

Kilkanaście dni temu Edward Snowden stwierdził, że SETI niczego nie znajdzie, bo... Obcy użyją szyfrowania tak złożonego, że nawet nie rozpoznamy ich sygnału. Na czym jak na czym, ale na szyfrowaniu to on się zna.

Ale niewiele wie o tym, co robimy. Nie szukamy informacji w sygnałach. Sygnały oczywiście mogą być zakodowane. Jeśli pokazałbyś sygnał cyfrowej telewizji Marconiemu, który żył zaledwie sto lat temu, nie odczytałby zawartości. Ale powiedziałby: aha, tutaj w grę wchodzi nadajnik. To właśnie robimy – nasłuchujemy fal radiowych, żeby móc powiedzieć: nie wiemy, co mówią, ale wiemy, że mają nadajnik.

Jak odkrycie takiego sygnału zmieniłoby świat?

Naiwne jest twierdzenie, że doprowadziłoby do masowej histerii, upadku państw czy religii. Zresztą mieliśmy już próbę generalną. W 1996 r. NASA ogłosiło, że w marsjańskim meteorycie znaleziono skamieniałe bakterie. Do dziś te badania są kontrowersyjne, bo dowody nie były mocne, ale ciekawa była reakcja ludzi. Nie było paniki, religie nie przestały istnieć – było po prostu zainteresowanie. Ludzie spodziewają się, że w kosmosie istnieje życie. Widzą je co noc w telewizji i co weekend w kinie. 80 proc. ludzi myśli, że Obcy istnieją. Potwierdzenie nie będzie szokiem.

Star Trek uodpornił nas na szok?

Nie tylko on. Nawet ludzie nieszczególnie interesujący się nauką wiedzą, że odkryto już tysiące planet pozasłonecznych.

I miejsca potencjalnie zdatne do życia w naszym Układzie Słonecznym. Czy odkrycie ciekłej wody na Marsie coś zmienia?

Dotąd szukaliśmy na Marsie pozostałości po życiu, które mogło istnieć 4 czy 5 mld lat temu. Teraz wystarczy wysłać pojazd na któreś ze wzgórz, gdzie pojawiają się wodne zacieki, wkopać się w błoto i spojrzeć przez mikroskop. Możliwe, że wypatrzymy życie od razu. A jeśli w jednym układzie słonecznym aż dwie planety goszczą życie, to okaże się, że życie to nie cud, lecz kosmiczna infekcja powszechna we Wszechświecie.

Paradoksalnie nie przepadają za Panem ludzie wierzący w odwiedziny UFO na Ziemi.

Bo nie uważam tego za prawdopodobne. Co prawda takie wizyty nie naruszałyby praw fizyki, ale podróż międzygwiezdna jest zadaniem tak niewyobrażalnie trudnym, że bardzo mało prawdopodobnym. Zresztą wyobrażenie kosmitów jako małych, łysych facetów z wielkimi oczami jest błędne. Prawdopodobnie jeszcze w tym stuleciu wynajdziemy myślące maszyny. A jeśli nam się to uda, możesz być pewny, że większości Obcych także. A to oznacza, że jeśli kiedyś usłyszymy sygnał, prawie na pewno będzie on nadany przez maszynę.

Gdy nasze maszyny porozmawiają z ich maszynami, staniemy się po prostu końcówką galaktycznego internetu?

Nie sądzę, byśmy byli dla Obcych szczególnie interesujący. To tak, jakbyśmy cofnęli się o 50 tys. lat i przyjrzeli się neandertalczykom. Czy to ciekawe? Na pewno. Czy zmieni nasze życie, nasze społeczeństwo? Wątpię.

Ile nieba do przeszukania jeszcze zostało?

Na jakimś poziomie przejrzeliśmy większość nieba, ale z dużą czułością i na szerokim zakresie częstotliwości – kilka tysięcy gwiazd. W samej naszej galaktyce jest ich kilkaset miliardów, więc zostało jeszcze sporo. Ale my też nie stoimy w miejscu. Ktoś obliczył, że dzisiaj nasze eksperymenty są sto trylionów razy czulsze niż pół wieku temu, kiedy ruszały. Z każdym rozmówcą zakładam się o kubek kawy, że znajdziemy inteligentne życie w ciągu 20 lat.

Ale po co właściwie szukamy?

Jest wiele fałszywych odpowiedzi: że Obcy dadzą nam nieśmiertelność, wytłumaczą całą fizykę itd. Prawdziwy powód to ciekawość. Jesteśmy pierwszymi ludźmi w historii, którzy mają możliwości techniczne, żeby poznać odpowiedź na jedno z podstawowych pytań: „Czy jesteśmy sami?”. Uważam, że to zaszczyt. ©

Autor wywiadu jest dziennikarzem naukowym Polsat News, stale współpracuje z „TP”.

CO TO JEST SFERA DYSONA?

Wyobraźcie sobie cywilizację o tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy lat starszą od naszej. I o tyleż bardziej zaawansowaną. Im wyższy poziom zaawansowania, tym więcej energii cywilizacji potrzeba. Spójrzmy na nas: 250 lat temu większość naszych potrzeb zaspokajało spalanie martwych roślin. Dziś wyduszamy każdy kilowat z wiatru, wody, rozpadu atomów czy paliw kopalnych. Prędzej czy później te źródła przestaną wystarczać. Pozostanie jedno – Słońce.

Problem w tym, że gwiazdy wysyłają energię we wszystkich kierunkach. I choć w godzinę do Ziemi dociera więcej energii, niż ludzkość zużywa przez rok, to stanowi ona ledwie 0,000000045 proc. całej produkcji Słońca.

Jednak wystarczająco zaawansowana cywilizacja mogłaby wykorzystywać większość lub całą energię swojej gwiazdy.
W 1960 r. słynny fizyk Freeman Dyson opisał teoretyczny model instalacji, która pozwalałaby tego dokonać. Składałaby się z niewyobrażalnie wielkiej formacji asteroid pokrytych panelami słonecznymi i krążących wokół gwiazdy po stabilnej orbicie. Energia przez nie przechwycona mogłaby być przesyłana w dowolne miejsce za pomocą mikrofal czy laserów.

Dyson zaproponował też sposób, w jaki można by taką sferę wypatrzyć z daleka. Pochłaniałaby ona wprawdzie sporą część – lub całość – światła gwiazdy, ale emitowałaby promieniowanie podczerwone, ponieważ musiałaby oddawać pochłaniane ciepło.

To zdecydowanie wykracza poza nasze możliwości. Ale za kilkanaście tysięcy lat – kto wie?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2015