Gdzie oni są

Poszukiwania kosmitów to już dawno nie science fiction, lecz poważna nauka. Start największego w historii polowania na inne inteligencje ogłosił Stephen Hawking.

20.09.2015

Czyta się kilka minut

Taka złota plakietka projektu Franka Drake'a i Carla Sagana poleciała w kosmos na pokładzie sondy Pioneer 10, 3.03.1972 r. Przedstawia kobietę i mężczyznę na tle sondy i schemat Układu Słonecznego z jej trasą. Drugą plakietkę zabrał Pioneer 11 5.04.1973 r / Fot. Domena Publiczna
Taka złota plakietka projektu Franka Drake'a i Carla Sagana poleciała w kosmos na pokładzie sondy Pioneer 10, 3.03.1972 r. Przedstawia kobietę i mężczyznę na tle sondy i schemat Układu Słonecznego z jej trasą. Drugą plakietkę zabrał Pioneer 11 5.04.1973 r / Fot. Domena Publiczna

O czwartej nad ranem kwietniowe powietrze nad Green Bank w Zachodniej Wirginii jest lodowato zimne. Kąsa w twarz i dłonie, utrudnia precyzyjne regulacje. Mimo to, w kwietniu 1960 r. 29-letni wówczas Frank Drake każdego świtu wdrapywał się wysoko, do kłębowiska kabli i elektroniki nad czaszą radioteleskopu, i kalibrował urządzenia. Potem schodził do pokoju kontrolnego, gdzie wisiał głośnik do słuchania muzyki sfer niebieskich.

Robił coś, czego nie podjął się nikt przed nim: chciał podsłuchać wiadomości od obcych cywilizacji.

Pierwszy cel: Tau Ceti. Bliska, podobna do Słońca gwiazda. Dobry kandydat. Ale Tau Ceti uporczywie milczała. Kolejny cel – także niezbyt odległy – Epsilion Eridani.

„Minęło kilka minut – pisze Drake – i wtedy tonastąpiło. Bum! Rejestrator sygnału wystrzelił poza skalę. (...) Spojrzeliśmy na siebie: czy to może naprawdę być aż tak łatwe? Sądziliśmy, że odnalezienie sygnału jest tak mało prawdopodobne, że nie zastanowiliśmy się nawet, co zrobimy, jeśli się uda”.


CZYTAJ TAKŻE W DZIALE WIARA:

Ks. prof. George Coyne SJ, astrofizyk: Być może istoty pozaziemskie istnieją, ale nie komunikują się z nami. Bo nie chcą mieć nic wspólnego z takimi istotami jak my.


Już greccy atomiści w VI w. przed Chrystusem zakładali, że skoro Wszechświat składa się z nieskończonej liczby atomów, to może z nich powstać nieskończona liczba światów – i form życia. O innych światach pisali Lukrecjusz, Galileusz, Giordano Bruno. Ale ojcem chrzestnym współczesnych poszukiwań życia jest Jan Kepler (1571–1630). Obserwując Księżyc, dopatrzył się wąwozów – jak sądził, wyrzeźbionych przez wodę. A gdzie woda – tam życie. Uznał, że mieszkańcy Księżyca zbudowali swoje miasta pod kraterami.

Oczywiście się mylił. Podobnie mylili się poszukiwacze kanałów na Marsie i Wenus czy szkocki duchowny Thomas Dick (1774–1857), który w książce „Celestial Scenery” zaproponował, by celem wysłania Marsjanom wiadomości „Jesteśmy tu!” wykosić w syberyjskich stepach gigantyczne, długie na setki mil figury geometryczne. Ale raczej nie mylił się on, pisząc: „Wysyłanie sygnałów do mieszkańców Marsa byłoby przedsięwzięciem chwalebniejszym niż to, czym zajmują się miliony opętane pogonią za szalonymi ambicjami i niszczycielską wojną”.

Ci praposzukiwacze Innych zadali trzy pytania, na które szukamy odpowiedzi do dziś. Czy gdzieś poza Ziemią istnieje życie? Czy istnieją inne cywilizacje? I wreszcie – czy możemy z kimś porozmawiać?

Obiecujące światy

Wydaje się, że jesteśmy już bliscy odpowiedzi na pierwsze pytanie.

Mamy marny materiał porównawczy. Znamy zaledwie jedną planetę, na której istnieje życie. Szukamy więc miejsc podobnych do Ziemii naszych krewnych, których życie opiera się, jak nasze, na związkach węgla. Świat, który spełnia nasze warunki, musi mieć wodę w stanie ciekłym, związki organiczne i źródło energii.

Mimo pesymizmu, którym naukowcy zarazili się po wczesnych, zniechęcających badaniach Marsa czy Wenus, nawet w naszym Układzie Słonecznym mogą się znaleźć takie miejsca. Lód istnieje nawet na rozpalonym przez Słońce Merkurym. Wody w stanie ciekłym domyślamy się pod powierzchnią zakurzonej Ceres, na powierzchni Marsa, pod lodami księżyca Jowisza – Europy czy księżyca Saturna – Enceladusa. A związki organiczne pojawiają się niemal wszędzie tam, gdzie wysłaliśmy odpowiednią aparaturę. Światy takie, jak Europa i Enceladus czy Tytan, przesiąknięty związkami organicznymi księżyc Saturna, pod pewnymi względami oferują życiu bogatsze perspektywy niż Ziemia.

A o wiele dalej? Wiemy o istnieniu 2 tys. planet pozasłonecznych, a kolejnych 4 tys. „kandydatów” czeka na potwierdzenie. Za odkrycie przytłaczającej większości z nich odpowiada jeden przyrząd: teleskop orbitalny Kepler, który przygląda się zaledwie 0,25 proc. nieba. Astronomowie szacują na tej podstawie, że w całej galaktyce „ziemiopodobnych” planet krążących w ekosferach gwiazd – czyli tam, gdzie warunki pozwalają na istnienie ciekłej wody – może być nawet 40 mld! A to tylko jedna galaktyka.

Te wszystkie obserwacje sprawiają, że astrobiologia stała się nagle bardzo przyszłościową dziedziną wiedzy. „Jestem przekonana, że w ciągu dekady odkryjemy silne poszlaki istnienia życia poza Ziemią – mówiła w kwietniu główna naukowiec NASA Ellen Stofan. – Pewność powinniśmy mieć za 20-30 lat. Wiemy, gdzie szukać. Wiemy, jak szukać. Mamy już większość technologii”.

Wkrótce na orbicie pojawi się młodszy brat teleskopu Hubble’a – teleskop Webba. Instrument tak potężny, że będzie mógł badać atmosfery pobliskich planet pozasłonecznych, szukając gazów takich jak metan, które mogą być produktem metabolizmu żywych istot. Za 7 lat wystartuje sonda, której celem będzie badanie Europy. Przelatując przez pióropusze gejzerów, spróbuje znaleźć ślady życia w leżącym pod lodem oceanie. Zaś marsjański lądownik ExoMars ma się stać pierwszym od lat 70. XX w. pojazdem, który poszuka życia na Czerwonej Planecie.

Oczywiście odkryciechoćby mikroba będącego efektem ewolucji obcej ekosfery byłoby wydarzeniem epokowym. Ale my, istoty rozumne, szukamy w kosmosie istot podobnych sobie.

I tu pojawia się zasadnicze pytanie: gdzie się wszyscy podziali?

Tu jesteśmy

Słychać je dziś nawet głośniej niż wtedy, gdy swoje obserwacje prowadził Drake. Sygnał z Epsilion Eridani wrócił po tygodniu. Ale równie wyraźnie usłyszała go... mała antena za oknem. Źródłem transmisji okazał się samolot. Pierwsze poszukiwania inteligentnego życia w kosmosie przyniosły rezultat: znaleźliśmy dowody na istnienie cywilizacji technicznej na planecie Ziemia w systemie Sol.

Od tej pory program SETI (skrót od Search for Extraterrestrial Intelligence), którego Drake stał się pionierem, przeczesał tysiące światów. Raz, w 1977 r., udało się namierzyć sygnał tak dziwny, że został – od zostawionego przez badaczy dopisku na wydruku z komputera – nazwany „sygnałem WOW”. Był mocny, skupiony i nie dało się go wytłumaczyć znanymi naturalnymi procesami. Ale zamilkł i nigdy się nie powtórzył. Inny, podobny do kosmicznej latarni morskiej, powtarzający się sygnał z 1967 r. okazał się pierwszą w historii obserwacją pulsara – gwiazdy neutronowej wysyłającej regularne impulsy elektromagnetyczne. SETI stało się też pionierem w wykorzystaniu internetu: kilkanaście lat temu instytut stworzył program, który pozwalał zaprząc do analizy danych miliony prywatnych komputerów na całym świecie. Dziś podobne programy pomagają sekwencjonować ludzki genom czy szukać leków na raka.

Nie można więc zarzucić SETI, że ich praca nie wnosi nic do nauki. Po prostu nie wnosi wiele do naszej wiedzy o innych cywilizacjach.

Ale oprócz nasłuchiwania kilkakrotnie próbowaliśmy obwieścić Galaktyce: tu jesteśmy. Wysyłaliśmy radiowe wiadomości do bliskich gwiazd. W 1999 r. pierwszy z takich przekazów dotarł na Altair. Jeśli ktoś słuchał i odpisał, wiadomości zwrotnej możemy się spodziewać lada dzień.

Wszystkie sondy opuszczające Układ Słoneczny zabrały ze sobą wiadomości do Innych. Pioneer 1o i 11 – złotą tabliczkę z wizerunkami kobiety i mężczyzny oraz „adresem” Ziemi. Voyagery – złotą płytę z dźwiękami, zdjęciami, muzyką i pozdrowieniami w wielu językach, w tym po polsku. Nie obyło się bez kontrowersji: zawetowano zdjęcie nagiej pary, zapewne z obawy przed sianiem galaktycznego zgorszenia. A wytwórnia EMI nie zgodziła się na zamieszczenie na płycie utworu „Here Comes the Sun” Beatlesów ze względu na prawa autorskie.

Czasy się zmieniają. Sonda New Horizons, która właśnie minęła Plutona, zabierze ze sobą nie płytę, lecz mp3. Plik z wiadomością do Obcych zostanie jej przesłany, gdy skończy ona wysyłanie danych z przelotu w pobliżu Plutona. Czyli nie tylko cyfrowa muzyka, ale i elektroniczna dystrybucja stały się w kosmosie dopuszczalne.

Musimy wiedzieć

Stephen Hawking ostrzegał niedawno, że nie powinniśmy zwracać na siebie uwagi Obcych, bo w naszej historii kontakty cywilizacji niezmiennie kończyły się dramatem tych mniej zaawansowanych, bez względu na intencje. Ale inni naukowcy uspokajają (lub nie...), mówiąc: cywilizacje tak zaawansowane, by się ich obawiać, i tak dawno o nas wiedzą.

W lipcu 85-letni już Frank Drake, dziś pomnikowa postać radioastronomii, usiadł za jednym stołem z Hawkingiem i miliarderem Jurijem Milnerem. Ogłosili start największego w historii polowania na inne inteligencje. 50 lat temu Drake zaczynał od dwóch gwiazd. Teraz Milner przeznaczy 100 mln dolarów własnej fortuny na przeczesanie milionów gwiazd w naszej i sąsiednich galaktykach.

Hawking, choć obawia się kosmicznych hord, jest jednak gorącym zwolennikiem dyskretnego nasłuchiwania. „Nadszedł już czas – mówił. – Jesteśmy żywymi, inteligentnymi istotami. Musimy wiedzieć”.
Bo samotność jest, pomijając wszystko inne, po prostu przygnębiająco nudna. ©

WOJCIECH BRZEZIŃSKI jest dziennikarzem „Polsat News”, gdzie prowadzi autorski program popularnonaukowy „Horyzont zdarzeń”. Stale współpracuje z „TP”.

MOŻE LEPIEJ, ŻE JESTEŚMY SAMI?

Według co najmniej jednego naukowca odkrycie obcych cywilizacji byłoby „miażdżącym ciosem”. I nie chodzi o niefortunny zakład. Ten naukowiec to Nick Bostrom, oksfordzki filozof.
Powód rozpaczy? Zdaniem Bostroma, jeśli życie jest powszechne, dawno powinno podbić gwiazdy. Najprostsze wytłumaczenie milczenia w eterze to fakt, że innych cywilizacji przemierzających kosmos nie ma. Jesteśmy jedyni – albo pierwsi.

Zdaniem Bostroma oznacza to, że coś w kosmosie – w prawach fizyki, biologii czy jeszcze gdzie indziej – albo zapobiega powstawaniu życia, albo niszczy je, zanim zdoła podbić gwiazdy. Bostrom nazywa to „coś” Wielkim Filtrem. Może to być trudność spontanicznego powstania DNA – albo skłonność cywilizacji do autodestrukcji. Ale jeśli Filtr istnieje, to najważniejsze pytanie brzmi: czy już go pokonaliśmy, czy jest dopiero przed nami?

Jeśli nie znajdziemy wśród gwiazd innych inteligentnych form życia, oznacza to, zdaniem filozofa, że jesteśmy pierwszymi, którzy pokonali Filtr. Jesteśmy samotni – ale bezpieczni.

Ale jeśli spotkamy kogoś jeszcze, zwłaszcza cywilizację na poziomie zbliżonym do naszego, może to oznaczać, że Filtr jest wciąż przed nami. Jesteśmy skazani na zagładę, po prostu jeszcze nie zdajemy sobie z tego sprawy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2015