Serial, który ma boleć

Autorzy "Sześciu stóp pod ziemią" udowadniają, jak wielki potencjał kryje się w "tasiemcowej" formule lekceważonej przez poważne kino.

16.12.2008

Czyta się kilka minut

Rodzina Fisherów, główni bohaterowie serialu / Materiały dystrybutora /
Rodzina Fisherów, główni bohaterowie serialu / Materiały dystrybutora /

Polacy niewątpliwie są narodem serialowym. Można by nawet pokusić się o pracę pt. "Tasiemiec a sprawa polska". Lwia część emitowanych w Polsce seriali ma jednak charakterystyczną cechę: toniemy w historiach, które nie kłują zbyt mocno. Serial powinien uspokajać, a nie budzić; powinien łagodzić, a nie szarpać; powinien być poobiednią rozrywką, oglądaną między deserem a drzemką. Z polskiej perspektywy obsypane deszczem nagród "Sześć stóp pod ziemią", film niepokojący, pełen wysmakowanych plastycznie scen i świetnie zagrany, musi więc być wydarzeniem szokującym, mimo że nie znajdziemy w nim tak śmiałej erotyki jak w "Californication" czy tak drobiazgowo pokazanej zbrodni jak w "Dexterze".

Historia rodziny Fisherów i prowadzonego przez nią zakładu pogrzebowego jest bowiem przede wszystkim rozpisaną na 63-godzinne odcinki medytacją o śmierci, odchodzeniu i przemijaniu. Serial zaczyna się od gwałtownej śmierci i śmiercią się kończy. Śmierć jest osnową, wokół której nawijane są pozostałe wątki. Każdy odcinek poprzedzony jest krótką historią śmierci, czymś w rodzaju filmowej karty zgonu delikwenta, który trafia do położonego na spokojnym przedmieściu Los Angeles domu pogrzebowego "Fisher i synowie". Na stół w prosektorium trafiają starcy i dzieci, mordercy i ofiary przemocy, stateczni obywatele, samobójcy, złamani przez nieuleczalną chorobę, żołnierz, harleyowiec, miłośniczka teleturniejów, opuszczona przez rodzinę staruszka...

Większość z nich to ofiary śmierci przypadkowej, pozbawionej racjonalnego uzasadnienia. Nieliczni umierają naturalnie. Komuś spada na głowę skrzyneczka na kanapki, upuszczona przez pracującego na wysokościach robotnika; dziecko umiera na syndrom śmierci łóżeczkowej; mężczyzna próbuje wydostać się z zablokowanej windy dokładnie w momencie, kiedy mechanizm zaczyna działać... Na widok tego triumfalnego pochodu ksiądz Baka byłby zachwycony.

Producent Alan Ball zbudował więc współczesny danse macabre, tym jednak różniący się od średniowiecznych pierwowzorów, że pozbawiony wyraźnego sensu. Owszem, jest śmierć, jest życie pozagrobowe - Ruth, Claire, Nate, David i ich portorykański pomocnik Rico nieustannie zaglądają na drugą stronę, prowadząc dialog z umarłymi. Dom pogrzebowy przypomina łódź Charona, a jego pracownicy - wioślarzy kursujących między brzegami. Jednym z głównych bohaterów jest dwuznaczny duch Nathaniela Fishera seniora - założyciela firmy, jednocześnie szyderczy i czuły, specjalista od wymijających odpowiedzi na pytanie o sens śmierci.

Taki też jest cały serial: nie daje pocieszenia, unika łatwych konceptów. Szarpie i rani, pokazując ludzi, którzy odchodzą w pozornie głupi sposób, niepotrzebnie, w kwiecie wieku albo na samym początku drogi. Jedyne, co istnieje naprawdę, to możliwość głupiej śmierci - jest o krok, towarzyszy nam nieustannie. Boga nie widać. Może istnieje, może go nie ma. Życie pozagrobowe? Niby jest, ale możliwe też, że główni bohaterowie rozmawiają nie z umarłymi, a z własnymi lękami. Tym bardziej że "Sześć stóp…" nie jest wyłącznie misterium eschatologicznym. To również melancholijny esej o współczesnej Ameryce i trudzie przemiany, w jakiej się znalazła. Warto przywołać tu postać Alana Balla, wcześniej scenarzysty "American Beauty", filmu w oczywisty sposób podobnego do historii rodziny Fisherów. Wyprodukowany przez Balla serial pokazuje, co kryje się za fasadą roześmianej, szczęśliwej Ameryki.

Oto szybkimi krokami nadchodzi zmierzch kultury WASP-ów. Śmierć głowy rodziny urasta do rangi symbolu: tradycyjny porządek rzeczy rozpada się na dobre, jakby zanikało ostatnie spoiwo trzymające rodzinę w stanie ładu. Obserwujemy wielki coming out. Spod wzorowo urządzonej powierzchni, której metaforą zdaje się być schludne do bólu mieszkanie Fisherów, wychodzą głęboko skrywane traumy, lęki, kompleksy i blizny. Postawiona w skrajnej sytuacji emocjonalnej rodzina drobnych przedsiębiorców nie potrafi rozmawiać o swoich problemach. Pancerz amerykańskich sformułowań typu "czuję się świetnie", "u mnie wszystko OK" okazuje się niezwykle trudny do przebicia.

Otóż nic nie jest OK. Potęga i dobre samopoczucie białych protestantów to już wyłącznie mit, którego powierzchnia pocięta jest coraz grubszymi pęknięciami. 40-letni Nate, syn marnotrawny, to wieczny chłopiec, niezdolny do zbudowania trwałego związku. Młodszy syn Dave miota się pomiędzy nakazami purytańskiej kultury, w której został wychowany, a miłością do czarnoskórego Keitha. Najmłodsza z rodzeństwa - Claire, wikła się w narkotyki i toksyczne związki. Większość głównych bohaterów filmu pożąda zmiany i jednocześnie obawia się jej.

Najbardziej przejmującą i wielowymiarową postać w tym familijnym zestawie zagrała jednak Frances Conroy, występująca w roli Ruth Fisher, wdowy po założycielu firmy (polskim widzom znana ze świetnego epizodu w "Broken Flowers" Jarmuscha). Do momentu śmierci męża Ruth jest dobrze zakonspirowaną neurotyczką, postacią jak z horroru "Amerykański gotyk". Po tragedii rozpaczliwie próbuje wydostać się z gorsetu swoich przyzwyczajeń i stawić czoło zmianie. Z marnym skutkiem: im rozpaczliwiej sprząta odrobinki kurzu w mieszkaniu, tym lepiej widać, że fundament, na którym opierał się jej prywatny ład, jest nie do ocalenia. Kończy się dobrze znany świat, na jego miejsce przychodzi nowy - portorykański pomocnik zakłada konkurencyjną firmę, najzdrowszą emocjonalnie parą okazuje się para gejów.

Bez zmian pozostaje jedno - wszystkich łączy śmierć. Wątpliwe jednak, czy ten uniwersalny przekaz mógłby zapewnić serialowi sukces na miarę "Złotopolskich" czy "Plebanii". W końcu dobry serial to taki, który nie boli za bardzo.

SZEŚĆ STÓP POD ZIEMIĄ - reż. Alan Ball i inni, USA 2001-05, Foxlife, odc. 1 czwartek 25 XII, 22.00. Serial dostępny również na DVD, wyd. Warner Home Video.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2008