Don Juan w drodze

Billa Murraya chciałoby się oglądać do znudzenia. Niezapomniany reporter telewizyjny z Dnia świstaka i gwiazdor kręcący japońskie reklamy w Między słowami, ma twarz iście jarmuschowską. Z ekranu spogląda na nas nieprzenikniona maska pokerzysty albo też nie wyrażająca niczego twarz antybohatera.

02.10.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

W najnowszym filmie Jima Jarmuscha ubrany w nieśmiertelny dres, niemal przykuty do kanapy i wpatrzony w telewizor Murray zdaje się zaprzeczeniem aktywnych amerykańskich herosów, którzy nieustannie mocują się ze światem i przechodzą fundamentalne przemiany. Don Johnston okres świetności ma dawno za sobą. Niegdyś, na co wskazuje aluzyjne nazwisko, był notorycznym donżuanem, kolekcjonerem miłosnych trofeów. Dziś już nie łamie niczyich serc, kobiety odchodzą odeń zniecierpliwione i znudzone jego egoistycznym starokawalerskim marazmem. Ten stan doskonale oddaje sposób filmowania - kamera u Jarmuscha niemal nie pracuje, nieruchoma, jakby wiecznie gdzieś zagapiona. Dialogi jak zwykle są szczątkowe i nieważne, akcja nieśpieszna, pełna pustych momentów i podejrzanie długich zawieszeń. Wszystko zgodne z rytmem narzuconym przez temperament bohatera.

“Broken Flowers" to także film zrobiony wbrew stricte amerykańskiemu gatunkowi kina drogi. Któregoś dnia podstarzały bohater dowiaduje się na podstawie anonimowego listu, iż podczas szumnej młodości spłodził syna, o którego istnieniu nie miał dotychczas pojęcia. Poszukiwania autorki listu, a zarazem matki nieznanego potomka stają się powodem wyprawy Dona przez współczesną Amerykę. Nie jest to bynajmniej inicjatywa bohatera, który choć mocno zszokowany odkryciem, nieskory jest do podejmowania jakichkolwiek działań. Ale na szczęście jest zaprzyjaźniony sąsiad - domorosły detektyw, który namówi Johnstona do sporządzenia rachunku sumienia, czyli swoistego “spisu cudzołożnic". To wedle tego wykazu będzie podążał niechętnie nasz emerytowany uwodziciel. Dzięki potędze internetu zdobędzie precyzyjne namiary swoich byłych.

Niewiele się odsłoni podczas tej wyprawy. Jakieś amerykańskie opłotki, jacyś ludzie wegetujący na marginesie albo tacy, którzy dostatni żywot zawdzięczają wykonywaniu absurdalnych zawodów. I tak jedna z byłych kochanek bohatera okaże się specjalistką od kompletowania garderoby swoich klientów, inna będzie pracować jako “komunikator zwierząt", czyli po prostu weterynarz-psychiatra. Jeszcze inna okaże się dziewczyną krewkiego easy ridera z podupadłej farmy, który przepędzi naszego bohatera na cztery wiatry. Zobaczymy też parę typowych wnętrz ustabilizowanej klasy średniej: jedne bałaganiarskie, inne doskonale aseptyczne.

Będzie również spotkanie z rozwydrzoną młodością (córka dawnej ukochanej nosi wiele mówiące imię Lolita) i smuga cienia w osobie niegdysiejszych piękności i uroczych hippisek. Jarmusch obsadza kobiece gwiazdy jakby wbrew ich boskiemu wizerunkowi. Amerykańskie super-blondynki: Jessica Lange czy Sharon Stone świeżo po liftingu wyglądają olśniewająco, ale bije od nich świetność dawno przebrzmiała. Grają postacie na swój sposób nostalgiczne, a być może tak właśnie postrzega je nasz bohater przeglądający się w ich gasnącej, choć ciągle sugestywnej urodzie.

Postacie w komedii Jarmuscha nakreślone zostały konturem lekkim i zwiewnym. Trudno przewidzieć logikę ich zachowań. Jednak rozmowy, pozornie o niczym, najczęściej będące dla bohaterów prawdziwą męczarnią, kryją w sobie smutek - nie tylko ten związany z przemijaniem, ale także dotykający niemożności rzeczywistego kontaktu. Po zgasłych płomieniach namiętności nie pozostało nic. Ot, bukiet oklapniętych kwiatów. Żadnych istotnych wspomnień, doniosłych wspólnych przeżyć, co najwyżej trauma związana z porzuceniem. Beztroskie chwile przeminęły, ale pozostał po nich jeden namacalny ślad - ludzkie życie, które teraz musi stać się wyzwaniem.

Ostentacyjnie skromny, nie wychodzący naprzeciw roszczeniom masowego widza, film Jarmuscha dedykowany został Jeanowi Eustache’owi. Ten francuski aktor i reżyser, spadkobierca pokolenia Nowej Fali, który zginął w 1981 r. śmiercią samobójczą, tworzył kino ascetyczne i zbuntowane, oparte na niewielkim budżecie. Jarmusch tę twórczą ascezę zrekompensował sobie, nie licząc udziału wspomnianych aktorów, odważną ścieżką dźwiękową, na której króluje znakomity etiopski muzyk Mulatu Astatke. Nakręcił jednak film, który wydawać się może mało rewolucyjny - przynajmniej na tle jego wcześniejszych dokonań. Wielbiciele “Truposza" czy “Ghost doga" mogą zapytać, co stało się z dawnym poszukiwaczem i outsiderem, zaskakującym z filmu na film nicowaniem zapisanych w amerykańskiej kulturze wyobrażeń i mitów. Laureat Wielkiej Nagrody Jury na tegorocznym festiwalu w Cannes poszedł szlakiem przez siebie wydeptanym, ale jednocześnie nie siląc się na filozofowanie opowiedział historię prostą i czystą.

Wiele w niej miejsc do wypełnienia, wiele otwartych pytań, zakończenie urwane zostało w najciekawszym momencie. Jasne i klarowne pozostaje za to końcowe przesłanie. Żadne z nas nie jest samoistną wyspą, każdy odpowiada za swoją historię, a prawdziwe schronienie może przynieść tylko ten drugi. Przed nim nie ma ucieczki. Dlatego czasem warto opuścić wygodną skórzaną kanapę, wyruszyć w drogę i zmierzyć się z losem. Bodaj najbardziej ludzki z filmów Jarmuscha jest pod tym względem prawdziwą rewolucją.

“BROKEN FLOWERS". Reż. i scen.: Jim Jarmusch, zdj.: Frederick Elmes, muz.: Mulatu Astatke, wyst.: Bill Murray, Julie Delpy, Sharon Stone, Jessica Lange, Frances Conroy, Tilda Swinton, Pell James, Jeffrey Wright, Brea Frazier i inni. Prod.: USA / Francja 2005. Dystryb.: Best Film.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2005