Scena dla wielkich aktorów

MAŁGORZATA NOCUŃ: - Przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi, podobnie jak w marcu 2006 r., znów rośnie populizm polityków, pojawia się kwestia wysokich świadczeń socjalnych, w tym słynnego już becikowego (sięgającego nawet równowartości 17 tys. zł). Czy ukraińskie społeczeństwo wyczuliło się już na podobne chwyty i już ich nie kupuje?

25.09.2007

Czyta się kilka minut

JAROSŁAW HRYCAK: - Jedną z najciekawszych tendencji dotyczących tych wyborów pokazują badania opinii społecznej, które mówią, że odsetek społeczeństwa mający już dosyć polityki wyraźnie się zwiększył. Elektorat negatywny pójdzie do wyborów tylko po to, aby wyrazić sprzeciw i zagłosować przeciwko wszystkim partiom. Zapowiada to duża część respondentów z dużych ukraińskich metropolii.

Wyniki tych badań mogą również cieszyć, ponieważ pokazują, że na Ukrainie część społeczeństwa już uodporniła się na manipulację. Różnica między wyborami w 2006 r. i teraz widoczna jest choćby w tym, że partie polityczne o wiele mniejszą wagę przywiązują do kampanii wyborczej. W porównaniu z wydatkami na kampanię sprzed roku ta wydaje się być bardzo skromna. Politycy zdali sobie sprawę, że elektorat jest stabilny i wybory wiele nie zmienią.

Ukraińcy zdają sobie sprawę, że niezależnie od tego, na kogo oddadzą głos, to decydujące okazują się nie same wybory, a powyborcze sprzeczki, w których kształtują się koalicje. Oczywiście, pomarańczowi kolejny raz mają wielką szansę na zwycięstwo wyborcze. I tendencje do rewanżu są wyczuwalne bardzo mocno. Tymczasem Ukraina potrzebuje nie rewanżu, a strategicznego kompromisu. Błąd czołowych polityków: prezydenta Wiktora Juszczenki, premiera Wiktora Janukowycza oraz Julii Tymoszenko, która ma szanse na dobry wynik w tych wyborach, polega na tym, że nie są oni skłonni do kompromisu. Na trwałe zatem może ustalić się schemat wyborów z 2006 r. - jak długo dominuje nastrój rewanżu, tak długo nasz kraj będzie znajdował się w impasie i kryzysie. Nowych rozwiązań dla Ukrainy nikt nie proponuje.

- Czy w programach partii politycznych, retoryce polityków - jeśli odnieść się do 2006 r. - widoczne są zmiany? Tocząca się kampania wyborcza sprawia wrażenie powtórki z rozrywki.

- Największe zmiany dokonują się w Partii Regionów, która zaczyna przejmować retorykę obozu pomarańczowych. Jeśli słuchać następujących po sobie przemów polityków, nie patrząc na ich twarze, to można całkiem stracić rozeznanie, kto właśnie przemawia. Wszyscy bowiem mówią jednym głosem - pomarańczowym.

Wybory pokazują, że nasz elektorat jest zorientowany na charyzmatycznych liderów. Nie liczą się dla nas partie polityczne i ich programy. Ważne jest to, kto będzie daną partię reprezentować. Jeśli usunąć Juszczenkę z Naszej Ukrainy, Julię z bloku BJuT i Janukowycza z Partii Regionów, to te formacje miałyby podczas wyborów o wiele gorsze rezultaty. Ukraińcy potrafią postawić jedynie na wielkich aktorów.

- W kontekście poprzednich kampanii wyborczych politycy wykorzystywali problem podziału Ukrainy. Jednocześnie na wschodzie kraju można było zaobserwować tendencję napawającą optymizmem - studenci i intelektualiści przechodzili na język ukraiński. Czy uruchamianie problemu rozbitej Ukrainy nie szkodzi tym procesom?

- Ten proces jest dwuznaczny. Od 2006 r. widoczna jest tendencja powrotu do starej polityki. Część Partii Regionów, przy czym nie jej kierownictwo, lecz działacze regionalni, przyjmuje antyukraińską retorykę. Jeśli ktoś z tych polityków stara się bronić języka rosyjskiego i prawa obywateli Ukrainy do posługiwania się tym językiem, to czyni to w taki sposób, że obraża uczucia Ukraińców posługujących się językiem narodowym. Znów pojawiły się sformułowania, że ukraiński to język "niecywilizowany", "wiejski". Takie tendencje nie przenikają do Kijowa, nawet jeśli przyjeżdżają do nas goście ze wschodu kraju, ale są wyczuwalne w Doniecku, Charkowie, Symferopolu czy Odessie. Równocześnie kierownictwo Partii Regionów podkreśla i stara się wokół swojej formacji tworzyć klimat, że stoi na pozycji europejskiego wyboru Ukrainy. Nie znika więc przy tym wszystkim zachodnia retoryka.

- Unia Europejska ustami Javiera Solany poucza Ukrainę, że powinna nauczyć się grać według reguł, a nie regułami. Wiktor Juszczenko jest rozczarowany tym, co słyszy od unijnych przywódców. Ale czy reszcie ukraińskich elit politycznych zależy na europejskim wyborze Ukrainy?

- Nikt nie podważa europejskiej drogi Ukrainy, ale też nikt nie chce się poważnie zająć tym problemem. Żadna z liczących się aktualnie partii nie posługuje się antyeuropejską retoryką. Każda stara się, w różnym stopniu, pokazywać, że opowiada się za "zachodnią drogą". Różnica polega tylko na tym, czy europejska integracja rzeczywiście stoi u podstaw polityki danej partii, czy jest to jedynie populizm.

Tutaj przebiega główna linia podziału między obozem pomarańczowych i niebieskich. Jeśli odejdziemy od tego, co mówią politycy, a skupimy się na rzeczywistej polityce, to o integracji z Europą myśli chyba jedynie prezydent Juszczenko. Dla niego jest to priorytet wynikający z przekonań. Tymczasem większość partii bawi się nastrojami przedwyborczymi społeczeństwa. Problem integracji z Europą, jak i temat integracji z Rosją - uruchamiany przez obóz niebieskich - to hasła, za którymi nic nie stoi. Ale gdy partie znajdą się u władzy, ich politykę i tak będą dyktować układy, w jakich te formacje tkwiły do tej pory.

- Czy politycy ukraińscy zauważają, że w negocjacjach z Unią inne kraje, np. Turcja, wyprzedzają już Ukrainę?

- Takie komentarze jeszcze się na Ukrainie nie pojawiają. Jest tylko krytyka społeczna dotycząca polityki Brukseli wobec nas, a także polityki Kijowa w kontekście starań europejskich. W społeczeństwie pozostaje nadzieja, że Ukraina ma szanse na integrację z Unią i poważne podejście do tego problemu.

- Wszyscy ukraińscy politycy zapewniają, że Rosja dla nich jest ważnym partnerem. Czy w programach wyborczych i zachowaniu polityków pojawił się wreszcie jakiś pomysł na współpracę z Rosją, rozwiązanie spornych kwestii?

- Żadna z poważnych ukraińskich partii politycznych nie ma określonego programu politycznego dotyczącego zarówno naszych kontaktów ze Wschodem, jak i Zachodem. Nikt z polityków nie proponuje sensownych rozwiązań. W Ukrainie partie są zakładnikami. Dopiero po zmianie systemu politycznego, polegającego na wprowadzeniu poprawek do konstytucji w naszym kraju i reformie tych partii, można żywić nadzieję, że pojawią się próby układania merytorycznego programu dotyczącego polityki wewnętrznej i zagranicznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2007