Rutyna

Rutyna się źle kojarzy. A niesłusznie, zresztą podobnie niesłusznie jak banał. Albowiem i rutyna, i banał stanowią nie tyle przeważającą, ile wręcz ogromną część naszego życia. Banały powtarzamy codziennie, a bez rutyny nie potrafilibyśmy żyć. Rutyna na wiele sposobów czyni nasze życie łatwiejszym, a co najmniej jest nam pomocna.

03.09.2007

Czyta się kilka minut

Czynności rutynowe, poczynając od rannego ubierania się, aż po wieczorne rozbieranie, to większość czynności, jakie wykonujemy. Gdybyśmy musieli się nad nimi zastanawiać, trwałyby nieporównanie dłużej, a poza tym moglibyśmy dostrzec, że wiele z nich nie ma sensu. Bo jaki jest sens ubierania się? Codziennego ubierania się, a nie strojenia na szykowny wieczór? W zasadzie nie ma żadnego, gdyby nie obyczaj. Rutyna jest więc bliską krewną obyczaju, a nawet treningu, który nakazuje nam mówienie "dzień dobry" czy też - od pewnego czasu - "miłego dnia". Człowiek, który kwestionowałby sens działalności rutynowych, byłby w najlepszym przypadku oryginałem, a w gorszym dziwakiem balansującym na granicy wariactwa.

Rutyna również pomaga nam przetrwać mimo istnienia innych ludzi. Wprawdzie trzeba się zgodzić z Jean--Paulem Sartre'em, że "piekło to inni", ale poczucie obecności w tym piekle ulega znacznemu złagodzeniu, kiedy innych postrzegamy przez pryzmat rutyny, czyli nie próbujemy od razu widzieć w nich ludzi, tylko zachowujemy się tak, jakby to były automaty poruszane także przez rutynę. Dobrze jest bowiem mówić szlachetne słowa, że w każdym bliźnim trzeba widzieć człowieka i akceptować zarówno jego godność, jak i człowieczeństwo, ale przecież w życiu codziennym jest to po prostu niemożliwe. Musimy innych ludzi traktować tak jak samych siebie, czyli bezrefleksyjnie, odruchowo, czyli rutynowo. Wyjątkowo jest czas na inne traktowanie i dlatego zawsze mam wiele podejrzeń w stosunku do osób, które zawodowo podobno traktują człowieka w całej jego złożoności (od księży po terapeutów). To jest chyba na co dzień po prostu niemożliwe i rozumiem, że rutyna i w tych przypadkach wkracza w grę i nic w tym złego.

Rutyna wreszcie łagodzi obyczaje. Gdybyśmy chcieli stale reagować na głupstwa, które ludzie mówią czy też poddawać najbardziej błahe kwestie pod rozważania i debatę, to też nie dalibyśmy rady, chociażby dlatego, że nie starczyłoby nam każdego dnia na to czasu. Dlatego, kiedy rozmawiam na wsi z sąsiadami, bardzo lubię od nich usłyszeć nieustannie powtarzane sformułowanie: "I tak to już jest...". Jaka w tym mądrość! Unikamy niepotrzebnej wymiany zdań na zbędne tematy lub też nie irytujemy się sprawami, na które nie mamy wpływu. Rutynowe wyjaśnienie świata, że jest taki, jaki jest, jest najlepszym, jakie znam.

Oczywiście, można popaść w nadmiar rutyny. To znaczy, nigdy nie dostrzegać człowieka w drugim człowieku, bez przerwy mówić "dzień dobry" i nic więcej oraz nigdy nie myśleć o tym, co się robi. Wbrew pozorom i to jest jednak trudne do wykonania. Nadmiar rutyny może jednak przyjąć postać pedanterii, o której kiedyś pisałem, i wtedy jest rzeczywiście niedobrze. Natomiast ciekawy jest przypadek, kiedy rutyna jest nie tylko rzeczą normalną, ale jest wręcz zalecana. W niektórych zawodach czy przy niektórych czynnościach ich bezrefleksyjne wykonywanie jest niezbędne. Na przykład rutyna niesłychanie przydaje się przy prowadzeniu samochodu czy też przy zapewnieniu spokoju w życiu domowym. Jeżeli ktoś wie, co ma czynić i odruchowo współpracuje z innymi, to zapewnia wszystkim spokój.

Prawdziwe niebezpieczeństwo pojawia się jednak wtedy, kiedy z powodu zaufania do niezawodności zachowań rutynowych przestajemy uwzględniać to, że mogą się zdarzyć sytuacje niebanalne, kiedy trzeba zachować się z rozwagą, a nie rutynowo. Nie jest to częste, ale każdemu się zdarza, i właśnie na te nieliczne okoliczności powinniśmy zachować w sobie nieco świeżości i zdolności do reakcji na to, co jest nie do przewidzenia. W świecie zdominowanym - i słusznie - przez rutynę, nie jest to wcale takie proste.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2007