Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rząd pracuje nad podziałem na województwa unijnych funduszy strukturalnych na lata 2004-2006. Chodzi o 11 mld euro. Z ustaleniami zapoznał się marszałek województwa małopolskiego Janusz Sepioł i czym prędzej zawiadomił dziennikarzy, że są w tym podziale równi i równiejsi. Małopolska, na przykład, w prawie każdym z przewidzianych programów znalazła się na końcu listy. Gdy na statystycznego Polaka przypada 284 euro, na mieszkańca Małopolski przypadnie tylko 153 euro, a na mieszkańca Podlasia 516.
Różnic między wysokością dofinansowania poszczególnych regionów nie sposób wyjaśnić ani liczbą ludności, ani poziomem bezrobocia, ani liczbą i jakością złożonych wniosków. Lepiej, ale też nie do końca, wyjaśnia sprawę porównanie uprzywilejowanych województw z miejscem pochodzenia niektórych ministrów. Beneficjentami podziału jest choćby łódzkie (miejsce pochodzenia premiera) czy też podlaskie właśnie (stamtąd jest minister Cimoszewicz). Należy przypuszczać, że podział jest wynikiem wielu podobnych, nie do końca jasnych czynników.
W odpowiedzi na takie traktowanie, marszałek Sepioł zaprosił małopolskich parlamentarzystów na spotkanie, by zorganizować lobbing na rzecz regionu. I tu doszliśmy do sedna problemu. Takie spotkania odbędą się zapewne we wszystkich województwach. Jedni będą chcieli utrzymać stan posiadania, inni coś wywalczyć. Lobbing samorządów w obronie równego dostępu do unijnych funduszy doskonale wkomponuje się w system niejasnych preferencji scentralizowanego państwa. Zwycięzcą zostanie nie ten, kto najlepiej spożytkuje unijne fundusze, lecz ten, kto ma największe wpływy na dworze.
Andrzej Kaczmarczyk