Rocznica

To już rok. Uświadomiłam to sobie, gdy w poniedziałek w godzinach wczesnoporannych usłyszałam jazgot szkła zabieranego przez śmieciarkę.

04.10.2021

Czyta się kilka minut

Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /
Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /

Trochę wody upłynęło w Wiśle, odkąd zaczęłam pisać te teksty i odkąd cyklicznie pojawiają się one w Państwa domach, kawiarniach, bibliotekach, czytnikach, plecakach, nierzadko łazienkach (nie mam złudzeń!), a koniec końców przez oczy przedostają się do głów („Czyta się 3 minuty”). Zawsze jednak początek mają w mojej głowie, którą systematycznie przenoszę z miejsca na miejsce po Warszawie na przeciętnych rozmiarów korpusie za pomocą dwóch takich sobie nóg. Kształtem i gabarytem przypomina ona średnią kapustę, jednak niech to nikogo nie zmyli. Wyposażona w liczne otwory i czujniki, zwrotne gałki oczne i symetrycznie osadzone radary uszu, cały czas skrupulatnie procesuje i kataloguje wrażenia i treści.

To już rok. Uświadomiłam to sobie, gdy w poniedziałek w godzinach wczesnoporannych usłyszałam jazgot szkła zabieranego przez śmieciarkę. Klepsydra kubła wywracająca się gwałtownie z charakterystycznym, przeszywającym szczękiem, fanfary, których opis uświetnił w zeszłym wrześniu rozpoczęcie tego cyklu. To straszny dźwięk, otwierający pokrywę ziemi i budzący umarłych – tak jakby i oni byli zaproszeni na tę inaugurację. Zresztą słusznie – przecież są warstwą tego miasta, jego miazgą. Chodzimy po próchnicy ich światów; nie dajmy się zwieść, że ich tu nie ma.

Tymczasem Stadion Skry, o którym w tamtym tekście pisałam, już zniknął razem ze wszystkimi odniesionymi na nim triumfami. Już obżerają się tym wszystkim buldożery. Forma felietonu jak żadna inna uwikłana jest w czas. Pisze on te teksty niejako ze mną. Piszę, a życie zapisuje się dalszym życiem, dni dniami, jesienie zimami. Na moich oczach miejski sękacz obrasta kolejnymi warstwami, szkielety budynków – taflami szklanych elewacji, naga ziemia u ich nasady – kostką bauma i samochodami, szyldy zbankrutowanych knajp – neonami nowych, a starych sklepów spożywczych – ekspansywnymi logami Żabek, które z kolei pożerają Liski. Veturilo są coraz bardziej zepsute, czerwone błyskawice splatają się z krzyżami w coraz ciaśniejsze, niemożliwe do zdeszyfrowania hieroglify nienawiści, hulajnogi mkną po maseczkach ze śladami szminek, na wszystkim tym zaś lśni nieodmiennie brokat stłuczonych butelek po wódkach smakowych o szybko ewoluujących smakach (figa/mak, masło palone, jarmuż/wanilia/chia, lawenda/kozi twarożek).

Z okazji tej rocznicy, która nadeszła zaskakująco szybko, obiektyw na chwilę kieruję na proces twórczy. Przyjęcie felietonu zawsze jest trudną decyzją; oto zapraszamy pod swój dach demona regularności i samodyscypliny. Na początku pije on naszą krew i zawodzi po nocach, jednak stopniowo sprzęga się z życiem. Ostatecznie mam poczucie, że gdy wykonawszy wszystkie możliwe figury odwlekania (a zauważyłam, że prokrastynacje mają nierzadko swoje subprokrastynacje, toteż by maksymalnie odwlec moment pisania, biorę się za pranie, jednak otwarcie kosza z nim możliwie odciągam poprzez nagle staranne odpowiadanie na zaległe maile i zawsze przed tekstem muszę jeszcze neurotycznie wyjść i chodzić, zauczestniczyć w ulicach, udać się na dworzec, napełnić oczy brzydką odzieżą i grzędami dworcowych biedaciastek), siadam wreszcie do pisania, tekst w jakiś sposób jest już we mnie gotowy, już prawie samonapisany.

Jedyny minus tego wszystkiego: że opisując coś – wytracam to dla siebie. Nie do końca rozumiem, co się tu wydarza – zaczyna palić mnie względem opisanego dziwny dyskomfort, wyrzut, na twarz występuje rumieniec zdrajczyni. Gdy napisałam o lokalnym straganie z warzywami, sąsiedzi donieśli o tym jego właścicielom. Zaskoczona, zdekonspirowana – stałam z bukietem marchwi w jednej i pękiem jarmużu w drugiej dłoni, choć najchętniej udałabym, że bardzo mocno je wącham, i osiągnąwszy w ten sposób względną niewidzialność, uciekłabym do domu. Z doświadczenia wiem, że niektórym ludziom sprawia przyjemność bycie opisywanymi, a nawet sama potencjalność, że mogą zostać zobaczeni i opisani (czasami wręcz samozwańczo pozują do antycypowanego portretu, chociaż takiego wcale nikt nie ma zamiaru czynić), ale czuję, że to nadużycie wobec rzeczywistości, tak sobie coś po prostu wziąć i opisać. A może chodzi o pewną intymność, którą pociąga za sobą wpicie w coś lub kogoś uważnego spojrzenia. Tak jakbyśmy – żyjąc tu w nadmiernej fizycznej bliskości – poprzysięgli sobie przezroczystość. Przyglądanie się byłoby więc złamaniem paktu o wzajemnej niewidzialności.

Z innej strony – to mało kochane miasto desperacko potrzebuje wpatrywania się w nie. Za dużo ludzi traktuje je jako wiązkę irytujących, wiecznie zatkanych ulic, służącą do przemieszczania się między nielubianą pracą a uniwersalnie urządzonym mieszkaniem pełnym obrazów „Home” i „I Love Coffee”. W masie to czuć. Wisi w powietrzu ta nieczułość, użytkowość, ta atmosfera życiowego tranzytu. Więc na razie patrzę na tę fascynującą, bezustannie zarastającą samą sobą konstrukcję, prowadząc coś w rodzaju jej chaotycznego, ale serdecznego audytu.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i autorka sztuk teatralnych, od września 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zadebiutowała w 2002 r. powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” (Paszport „Polityki”), a wydany cztery lata później „Paw królowej” przyniósł jej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2021