Rewolta wnuków

Hiszpańska wojna domowa mocno splotła się z losami mojej rodziny. Niech więc będzie to opowieść o głośnych wydarzeniach sprzed siedemdziesięciu lat i o dwóch moich babciach.
 /
/

Matka ojca miała na imię María. Jeszcze czterdzieści lat po zakończeniu wojny domowej bała się odgłosu samolotu. Odrzutowce widoczne wysoko na kastylijskim niebie przywoływały pamięć tamtego czasu: okrutnych nalotów i bombardowań Madrytu.

Klasztorna wieża

Jest 1936 r., María z dwójką dzieci mieszka w Madrycie. Zaczyna się wojna. Dopiero trzy lata później Polacy usłyszą szum niemieckich samolotów. Bomby zrzucane na Warszawę być może pochodziły z tych samych niemieckich zakładów zbrojeniowych.

María znalazła się w Madrycie nagle. Lewicowy rząd republikański ewakuował ją z dziećmi z Talavery, miasteczka położonego blisko sto kilometrów od stolicy, dość szybko zajętego przez nacjonalistów. Mąż Marii pracował jako gospodarz domu i ogrodnik w klasztorze sióstr Compa?ía de María. Należał co prawda do socjalistycznego związku zawodowego Unión General de Trabajadores, trudno jednak powiedzieć, że był komunistą. Niewielu było wtenczas komunistów w Hiszpanii.

18 lipca 1936 r. prawica i armia próbowały dokonać puczu przeciwko republice. Na wieść o tym dziadek José wspiął się na wieżę klasztorną i powiesił na niej czerwoną flagę.

Druga babcia, od strony mamy, nosiła imię Cecilia. W przeciwieństwie do Marii, potrafiła czytać i pisać, choć nie za dobrze. Pochodziła z rodziny chłopów małorolnych, posiadającej skrawek ziemi w wiosce w Extremadurze, kraju latyfundiów. W tamtych okolicach prawie cała ziemia była własnością kilku wielkich panów, panowała bieda, a poczucie poddaństwa i zależności od markiza były nie do wytrzymania. Może dlatego dziadek Cipriano, mąż Cecilii, wstąpił do Falangi, małej partii faszystowskiej, zaciekłej w działaniu. Cieszącej się sympatią ludzi pielęgnujących trochę ziemi i pragnienie zmiany sytuacji.

Przed wojną Cipriano brał udział w nacjonalizacji i późniejszym podziale latyfundiów między chłopów bez ziemi; akcji, w której miał współpracować z lewicą. Kiedy wybuchła wojna, babcia Cecilia uciekła z rodziną do miasteczka położonego w strefie okupowanej przez nacjonalistów. Mimo wszystko, była po ich stronie.

Srebrny wiek

To było gorące lato.

17 lipca 1936 r. część armii hiszpańskiej w koloniach w Maroku zbuntowała się przeciwko lewicowemu rządowi. Dzień później część armii w samej Hiszpanii, razem z milicyjnymi oddziałami Tradycjonalistów (Carlistas) i faszystów (Falangistas), próbowała dokonać zamachu stanu. Klęska skończyła się wybuchem krwawej wojny domowej, jednego z najbardziej zmitologizowanych konfliktów XX wieku. Po niej rozpoczęły się, trwające prawie 40 lat, dyktatorskie rządy generała Francisco Franco Bahamonde.

Geneza wojny domowej sięga jednak do historii wcześniejszej. Po pierwszej wojnie światowej, w której Hiszpania nie brała udziału, skorumpowany system liberalny rozbiła dyktatura gen. Primo de Rivery. Podobnie jak autorytarne rządy Józefa Piłsudskiego i sanacji, reżim ten nie tylko jeszcze mocniej spolaryzował scenę polityczną, ale wprowadził zamieszanie społeczne i skompromitował króla, który zaakceptował rządy "twardej ręki". Kiedy ostatecznie, 14 kwietnia 1931 r., król Alfonso XIII uciekł z Hiszpanii, ogłoszono powstanie Drugiej Rzeczypospolitej, której historię zakończył wybuch wojny domowej.

Jakże inny, pełen nadziei i oczekiwań, był początek Segunda República. Nagle zacofany kraj zatwierdził najbardziej postępową konstytucję w Europie, kobiety otrzymały prawo wyborcze, zaczęły się reformy socjalne i gospodarcze. Nastał srebrny wiek kultury hiszpańskiej; z tą epoką weszły do historii kultury takie nazwiska jak: Pablo Picasso, Joan Miró, Pau Casals, Salvador Dalí, Federico García Lorca. Później Nobliści: Juan Ramón Jiménez i Vicente

Aleixandre. Najważniejsze jednak, że ludzie poczuli się wolni i zapragnęli wziąć życie w swoje ręce.

Niestety, Segunda República została stworzona w czasach europejskiego kryzysu gospodarczego i politycznego, kiedy parlamentaryzm i demokracja liberalna znajdowały się pod presją autorytaryzmu i faszyzmu z prawej, a komunizmu stalinowskiego z lewej strony. Nawet jeśli hiszpańscy politycy mieliby najlepsze pomysły i wprowadzaliby je w życie ostrożnie i umiarkowanie, o sukces byłoby trudno. W latach 30. reformy przeprowadzano odgórnie, w dogmatyczny sposób, bez jakiegokolwiek odniesienia do rzeczywistości. W efekcie, zamożna część społeczeństwa i Kościół wystraszyły się zmian, lewica straciła władzę w kolejnych wyborach, a prawica cofnęła najważniejsze reformy. Radykalizm zaczął się nasilać po obu stronach: strajki, okupacje ziemi, liczne powstania robotnicze, krwawa pacyfikacja chłopów. W tłumieniu jednego z najważniejszych powstań, "czerwonego października" w regionie Asturias, uczestniczył gen. Franco.

W następnych wyborach lewicy udało się zjednoczyć w ramach Frente Popular, koalicji zainspirowanej przez nową strategię partii komunistycznej. Do rządu weszła jednak tylko umiarkowana lewica mieszczańska i inteligencka, której program był reformatorski, nie rewolucyjny. Niecierpliwość mas i gwałtowne reakcje zamożnych szybko doprowadziły do mordów politycznych, palenia kościołów oraz ataków na siedziby stronnictw i związków zawodowych. Ciekawe, że te same instynkty plebejskie, które w Polsce doprowadziły do szukania kozła ofiarnego w Żydach, w Hiszpanii znalazły wyraz w pogromach duchowieństwa, paleniu klasztorów i profanacji kościołów.

Wówczas kilku generałów, wspartych przez grupy cywilne, przygotowało pucz przeciwko rządowi. Po zabiciu, rękoma falangistów, republikańskiego porucznika Castillo, jego koledzy zamordowali skrajnie prawicowego posła Calvo Sotelo. Morderstwa stały się dla rebeliantów pretekstem do rozpoczęcia buntu.

Podzielony świat

Wystarczy przejrzeć albumy z okresu wojny domowej, by dostrzec, czym ta wojna różniła się od innych. Zdjęcia są epickie, wypełnione heroizmem, emanują siłą. Trudno nie zarazić się ich ludowym, tragicznym romantyzmem. Chyba tylko zdjęcia z Pow-stania Warszawskiego wywarły na mnie takie samo wrażenie. Bo przecież to było to samo: lud u broni, walka z prawie takim samym wrogiem; najpierw nadzieja, potem rozczarowanie, śmierć, ucieczka.

Po 18 lipca 1936 r. szybko było wiadomo, że pucz się nie uda. Hiszpania się podzieliła, nawet w sensie geograficznym. W strefie republikańskiej pierwsze dni wojny przebiegały jak rewolucja: prawdziwa, oddolna, bez kierownictwa. Lud spontanicznie ruszył do koszar, w których bronili się rebelianci, krzyczał na nich "zdrajcy!", a potem z nimi walczył. Odwet, zemsta, personalne i polityczne porachunki doprowadziły do tzw. wstydu republiki i masowych represji przeciwko rzekomym "elementom prawicowym". Liczne, niekontrolowane grupy ludzi, fanatycy, a nawet przestępcy, porywali i zabijali. Rząd starał się ich powstrzymywać, ale spora część policji była właśnie w rękach rebeliantów. Dopiero w 1937 r. rządowi udało się przejąć nad nimi kontrolę. Do końca wojny jednak w strefie republikańskiej poddano represjom prawie 50 tys. osób, w tym ok. 6 tys. duchownych.

W strefie nacjonalistów, jak sami siebie określali rebelianci, wszystko wyglądało inaczej. Od początku generałowie chcieli "oczyścić" Hiszpanię, terror był tam zaplanowany. Rozstrzelanie groziło wszystkim, którzy choćby i przypadkowo mieli przed wojną kontakt z lewicą, brali udział w strajkach lub wykazali się nieposłuszeństwem wobec przełożonego. Silnym represjom poddano klasę średnią: nauczycieli, lekarzy, drobnych handlowców, jedyne prawdziwe wsparcie demokracji liberalnej w kraju. Lata dyktatury frankistowskiej zamknęły się liczbą 150 tys. ofiar represji, w tym 50 tys. z czasów wojny. Gen. Franco kazał m.in. rozstrzelać baskijskich księży, niekryjących się z poglądami separatystycznymi.

Od początku wojny nie tylko Hiszpania, ale cały świat podzielił się na dwa obozy: tych, którzy popierali legalny rząd republikański, i zwolenników gen. Franco. Często nie rozumiano, o co tak naprawdę chodzi, tak że wojna w Hiszpanii dla jednych była przykładem walki między faszyzmem a demokracją, dla innych między cywilizacją Zachodu a komunizmem.

Gen. Franco popierali Adolf Hitler i Benito Mussolini. Obaj wysyłali do niego najnowocześniejszą broń i tysiące żołnierzy. Także słynny Legion Condor, czyli niemieckie samoloty pod dowództwem Wolfganga von Richthofena, który później był jedną z głównych postaci planu Blitzkrieg przeciwko Polsce.

Demokracje zachodnie nie wspierały Republiki, obawiając się reakcji Hitlera. W ten sposób stała się ona, jak później Czechosłowacja, ofiarą polityki appeasementu - uspokojenia. To prawda, że liczni wolontariusze z całego świata przyjeżdżali walczyć z faszyzmem, w tym blisko 6 tys. Polaków, bądź Polaków z pochodzenia, emigrantów zarobkowych, mieszkających we Francji i Belgii. Ale jako jedyny znacznej pomocy materialnej udzielił Hiszpanii Związek Radziecki, m.in. tworząc słynne Brigadas Internacionales, czyli Brygady Międzynarodowe - oddziały ochotników z całego świata, kierowane przez Moskwę, niestety, w charakterystyczny dla komunistów okrutny sposób. Oczywiście, Stalin miał swoje cele, niekoniecznie pokrywające się z tym, czego chciały rządy republikańskie, jednak pamięć o tamtej solidarności powoduje, że "brigadistas" są do dzisiaj bohaterami dla dużej części Hiszpanów.

Wojna trwała dwa lata, osiem miesięcy i piętnaście dni, ale zapisała się w pamięci Europy i świata jako jedno z kluczowych wydarzeń minionego wieku: bitwa pod Guadarrama, obrona Madrytu, obrona El Alcázar, Jarama, bitwa nad rzeką El Ebro. W jej wyniku 300-500 tys. osób zostało zabitych, około 300 tys. zmuszono do emigracji. Kraj był zniszczony i zrujnowany, prawie cała inteligencja znalazła się na emigracji, w więzieniu albo po prostu zginęła. Co nie mniej ważne, przez długie lata, do końca dyktatury, Hiszpania była podzielona.

Rany się goją

Pod koniec 1936 r. babcia María uciekała z oblężonego Madrytu, by szukać męża, wówczas żołnierza armii republikańskiej. Było to szalone, udało się jej jednak przekroczyć linię frontu i odnaleźć męża. Przypuszczam, że było to ich ostatnie spotkanie. Resztę wojny babcia María przeżyła w miasteczku w La Mancha; dziadek José zginął walcząc w ofensywie w Aragonie.

Po wojnie María wróciła do Talavery, wyszła ponownie za mąż; z rozsądku. Wybrańcem był żołnierz republikański, wdowiec z kilkorgiem dzieci. Tak się wówczas działo - przegrani sobie pomagali.

Babcia Cecilia wróciła do swojej wioski, ale razem z mężem i córeczką, którą urodziła podczas wojny. Dziadek Cipriano zobaczył, jak "jego" ludzie, ci, którzy wygrali, odebrali chłopom ziemię rozparcelowaną w czasach republiki. Możliwe, że Cipriano pozostał na zawsze wierny Franco, ale faktem jest, że w tym domu słuchało się La Pirenaica, czegoś w rodzaju Radia Wolna Europa, stacji utworzonej przez komunistów hiszpańskich mieszkających w Bukareszcie. Zaś sam dziadek często powtarzał, że w czasach republiki można było całkiem dobrze żyć...

Trzydzieści lat później syn Marii ożenił się z córką Cecilii. Dziecko przegranych poślubiło dziecko zwycięzców. Rany po wojnie powoli się goiły.

Pomoc opłacana złotem

W polskiej literaturze można czasem przeczytać, że dyktatura Franco była przynajmniej częściowo pozytywna, bo niekomunistyczna. Że dzięki wojnie domowej, wygranej przez konserwatywną koalicję dowodzoną przez gen. Franco, Hiszpanii oszczędzono losu Polski i innych krajów, opanowanych przez komunistów. Franco przypisuje się nawet rozwój gospodarczy czy modernizację kraju. To bzdury.

Dlaczego Hiszpania, kiedyś głęboko katolicki kraj, jest dzisiaj jednym z najbardziej liberalnych w Europie? Istnieje w niej prawo do zawierania małżeństw homo-

-seksualnych na pełnych prawach. Dlaczego w Hiszpanii kościoły świecą pustkami, a prawie wszyscy Hiszpanie, nawet ci prawicowi, byli przeciwni interwencji w Iraku? Skąd hiszpańskie kłopoty z symboliką narodową i tożsamością?

Narodowy katolicyzm Franco był religią wymuszoną. Słynne są zdjęcia, na których biskupi witają się z generałem faszystowskim pozdrowieniem. Trudno się dziwić, że Kościół katolicki stracił jakikolwiek autorytet. Obowiązkowy patriotyzm wywołał głębokie antyhiszpańskie uczucia, nie tylko w kraju Basków czy w Katalonii. Poddaństwo gen. Franco wobec USA, powodowane chęcią stabilizacji reżimu po upadku Trzeciej Rzeszy, uczyniło z Hiszpanów naród antyamerykański. Zaś polityka gospodarcza dyktatora pozwoliła dopiero pod koniec lat 50. osiągnąć stopień rozwoju z 1936 r.

A co ze słynnym antykomunizmem, wojną jako krucjatą prowadzoną przeciw "czerwonej zarazie" w Hiszpanii i Europie? Tak naprawdę, dopiero wybuch wojny stworzył odpowiednie warunki do rozwoju partii komunistycznej. Pomoc Związku Radzieckiego zwróciła się Moskwie prestiżem wśród ludzi. Ale dopiero dyscyplina i realizm komunistów w czasie wojny uczyniły z Partii Komunistycznej, mimo jej licznych błędów i popełnionych zbrodni, pierwszą siłę w ruchu oporu przeciwko dyktaturze. Przed 18 lipca 1936 r. nie istniało żadne niebezpieczeństwo, że Hiszpania stanie się radziecką republiką. Zaś po rebelii armii Stalin obawiał się, że jeżeli zdecyduje się na interwencję w Hiszpanii, Francja i Anglia wejdą w porozumienie z Niemcami. Jego pomoc dla republiki była znaczna, ale nieregularna i drogo opłacana, złotem z Banco de Espa?a. Jego starania, by kontrolować rząd hiszpański, spaliły na panewce, nawet Partia Komunistyczna i Brygady Międzynarodowe, bezpośrednio zależne od Moskwy, cieszyły się pewną autonomią. Hiszpania leżała przecież od ZSRR dostatecznie daleko.

Kiedy 20 listopada 1975 r. lekarze pozwolili umrzeć gen. Franco, wyłączając mu sztuczne oddychanie, babcia María, tak jak wielu innych, czuła się dziwnie. Nocami miewała ataki histerii; śniły jej się koszmary, w których wracał jej pierwszy mąż. Żywy, bo Franco już nie było, więc nie musiał się ukrywać. W tym śnie José krzyczał na nią, dlaczego na niego nie czekała. Faktem jest, że zdarzały się wówczas przypadki niespodziewanych powrotów do domu ludzi z podziemia. Ale dziadek nie wrócił. Babcia nie musiała rzucać drugiego męża.

Kiedy ponad 20 lat później María umierała, wciąż nie wiedziała, gdzie José został pochowany. Franco nie pozwalał oddać hołdu republikanom, nie pozwalał, by tysiące ludzi zabitych na obrzeżach dróg zostało pogrzebanych z należytymi honorami. Całkiem niedawno, w 2000 r., w Hiszpanii rozpoczęło się coś, co czasem można nazwać "rewoltą wnuków". Ponad 60 lat po zakończeniu wojny rodziny ośmieliły się głośno zapytać, gdzie leżą ich bliscy. Powstało kilka organizacji zajmujących się żmudnymi poszukiwaniami w archiwach, pytano starsze osoby, ekshumowano groby. Także moja rodzina napisała podanie do jednej z nich. Szukają, wciąż nie wiemy, gdzie leży nasz dziadek, ten z Republiki.

JOSÉ M. FARALDO (ur. w 1968 w Talaverze) jest doktorem historii, publicystą, badaczem historii Polski. Obecnie pracuje w Centrum Badań nad Historią Najnowszą w Poczdamie. Przełożył książki Andrzeja Sapkowskiego na język hiszpański.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2006