Republika Środkowoafrykańska: sądne dni

Przed haskim Międzynarodowym Trybunałem Karnym rozpoczął się kolejny proces w sprawie zbrodni wojennych i przeciwko ludzkości. Na ławie oskarżonych zasiadł prezes federacji piłkarskiej i jego towarzysz broni „Rambo”. Wkrótce dołączy do nich ich wróg, Mahamat Said Abdel Kain.
w cyklu STRONA ŚWIATA

16.02.2021

Czyta się kilka minut

Żołnierze Armii Środkowoafrykańskiej dokonują inspekcji swojej zrabowanej bazy wojskowej okupowanej przez rebeliantów w Bangassou, 3 lutego 2021 r. / FOT. ALEXIS HUGUET / AFP / East News  /
Żołnierze Armii Środkowoafrykańskiej dokonują inspekcji swojej zrabowanej bazy wojskowej okupowanej przez rebeliantów w Bangassou, 3 lutego 2021 r. / FOT. ALEXIS HUGUET / AFP / East News /

Patrice Edouard Ngaissona prezesował środkowoafrykańskiej federacji piłkarskiej przez ponad dziesięć lat. Żadnymi wielkimi sukcesami pochwalić się nie może. Jego ojczyzna, jeden z najbiedniejszych i najbardziej zacofanych krajów świata, także w piłce nożnej nie radziła sobie najlepiej. Piłkarze grali marnie, ale prezes nie narzekał, bo układało mu się w życiu coraz lepiej. Awansował nawet na ministra sportu, a droga do wielkiej kariery i majątku wydawała się stać otworem, gdy w lutym 2018 roku został wybrany do władz Konfederacji Futbolu Afrykańskiego (CAF). 

Dzieje prezesa

Szło mu tak dobrze, że w grudniu 2015 roku zgłosił się nawet do wyborów na prezydenta kraju. Z elekcji został jednak wykluczony, ponieważ miejscowi i zachodni działacze ruchu praw człowieka wykryli, że w czasie wolnym od prezesowania Ngaissona zajmował się partyzantką. Kiedy w Republice Środkowoafrykańskiej pod koniec 2012 roku wybuchło zbrojne powstanie, prezes, z własnej kieszeni lub z pieniędzy piłkarskiej federacji, zorganizował i uzbroił prywatne wojsko, które walczyło w wojnie domowej, a jego żołnierze dopuszczali się mordów, gwałtów, tortur i rabunków. Obrońcy praw człowieka utrzymują nawet, że prezes zaliczał się do najważniejszych watażków, uczestniczących w środkowoafrykańskiej wojnie.

Oskarżenia złamały jego karierę. Nie pozwolono mu ubiegać się o prezydenturę, wykluczono z władz afrykańskiej federacji piłkarskiej i w ogóle zakazano pełnić jakiekolwiek stanowiska w organizacjach sportowych. W kraju czuł się bezpieczny, ale zagranicą oskarżano go o wojenne zbrodnie i rozesłano za nim listy gończe. Republika Środkowoafrykańska, państwo upadłe od samych narodzin, a od ośmiu lat pogrążone dodatkowo w wojnie domowej, zwróciła się z próbą do trybunału, by osądził i ukarał rodzimych zbrodniarzy wojennych, wobec których miejscowe władze i sądy są bezradne. Niepomny tego, w listopadzie 2019 roku wybrał się w podróż do Paryża, gdzie został aresztowany, wydany Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu i przewieziony do aresztu w Hadze. Tak oto 53-letni prezes z samego środka Afryki przeszedł do historii jako pierwszy działacz piłkarski sądzony za zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości.

Towarzysze zbrodni

Na ławie oskarżonych, razem z prezesem, zasiadł jego towarzysz broni, 46-letni Alfred Yekatom. Pod przezwiskiem „Rambo” dowodził na wojnie własnym oddziałem, który wsławił się grabieżami i okrucieństwem wobec ludności cywilnej. Gdy wojna przycichła na tyle, że dało się urządzić wybory (te, z których prezes został wykluczony), „Rambo” został posłem. Stracił poselski mandat, przywilej nietykalności i wolność jesienią 2018 roku (prezes wybierał się właśnie w podróż do Paryża), gdy podczas obrad parlamentu, zirytowany wystąpieniem innego posła, wyciągnął pistolet i zaczął do niego strzelać. Nie trafił ani razu, a z aresztu w stołecznym Bangui wydano go Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu do Hagi. Podobnie jak prezes, „Rambo” oskarżony jest o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości, mordy, gwałty, tortury, a dodatkowo o porywanie dzieci i przymuszanie ich do walki jako nieletni partyzanci.

Do prezesa i „Rambo” dołączyć ma wkrótce ich wojenny wróg, 50-letni Mahamat Said Abdel Kain, jeden z dowódców partyzantki, która pod koniec 2012 roku wywołała trwającą do dziś wojnę domową. W styczniu Kain został wydany Trybunałowi, który chce go posadzić na ławie oskarżonych razem z prezesem i „Rambo”, żeby dowieść swojej bezstronności.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Kain był jednym z komendantów „Seleki”, sojuszu (to właśnie w mowie songo znaczy słowo seleka) partyzanckich partii, które skrzyknęły się przeciwko rządzącemu w Bangui prezydentowi Francois Bozize. Partyzanci, niemal w komplecie, pochodzili z północy kraju i byli muzułmanami (jedna piąta 5-milionowej ludności kraju), od zawsze narzekającymi, że przez rządzących chrześcijan z południa traktowani są jako obywatele drugiej kategorii. Atak na stolicę powiódł się, Bozize uciekł z kraju, a powstańcy przejęli w nim władzę.

Rządy muzułmańskiej północy błyskawicznie przerodziły się jednak w pogromy chrześcijan, którzy pozakładali własne partyzantki i wkrótce przeszli do kontrnatarcia, dokonując pogromów muzułmanów. Religijną wojnę (dziś w Bangui nie ma już prawie muzułmanów), która groziła, że wmieszają się w nią dżihadyści z Sahelu lub znad jeziora Czad, przerwali dopiero sprowadzeni na ratunek francuscy spadochroniarze i żołnierze Legii Cudzoziemskiej, zastąpieni wkrótce przez kilkanaście tysięcy żołnierzy z wojsk pokojowych ONZ. 

Jądro ciemności

Wygląda na to, że do prezesa, Kaina i „Rambo” dołączą kolejni oskarżeni o wojenne zbrodnie, bo wojna w Republice Środkowoafrykańskiej znów przybiera na sile. Iskrą wywołującą pożar okazały się grudniowe wybory prezydenckie, w których panujący od 2016 roku Faustin-Archange Touadera ubiegał się o reelekcję. Wygrał, zdobywając nieco ponad połowę głosów, akurat tyle, ile było potrzebne do zwycięstwa już w pierwszej turze.

Tym razem z wyborów wykluczony został Francois Bozize, który wrócił z zagranicy i zamierzał odzyskać władzę. Nie został jednak dopuszczony do elekcji, a w jego obronie stanęła koalicja watażków i hersztów zbrojnych partii Przymierze Patriotów na rzecz Zmiany, którzy grożąc szturmem na Bangui, zażądali powtórki wyborów. Bozizego bronią i uważają za swojego przywódcę ci sami komendanci muzułmańskiej partyzantki, którzy w 2013 roku odebrali mu władzę. Dołączyli do nich watażkowie z chrześcijańskich partii zbrojnych, którzy przed laty z nimi walczyli, a dziś pozostają w sojuszu, złączeni wspólnymi interesami.

Republika Środkowoafrykańska nigdy nie była prawdziwym, sprawnym państwem. Kolejni prezydenci, obawiając się zbrojnych przewrotów, sami osłabiali rządowe wojsko (a i tak z siedmiu przywódców tylko dwóch zdobyło władzę drogą wyborów), a w utrzymaniu porządku i spokoju wyręczali się wojskami francuskiej metropolii, ONZ i organizacjami dobroczynnymi. Odkąd wybuchła wojna domowa, Republika Środkowoafrykańska rozpadła się na udzielne księstwa poszczególnych partyzanckich komendantów, żyjących z łupienia wieśniaków i przemytu złota i diamentów. Partyzantka zapewnia też dostęp do władzy i rządowe posady, bo żeby przeciągnąć partyzantów na swoją stronę lub zawrzeć z nimi pokój, rządzący z Bangui idą ich przywódcom na ustępstwa. Liczba zbrojnych partii rośnie z każdym rokiem i dziś, jedynie tych największych, liczących się w polityce, działa co najmniej tuzin. Za nic nie dają się namówić do tego, by z partii zbrojnych przemienić się w zwykłe, polityczne, a o władzę rywalizować podczas wyborów. Obawiają się, że trudno byłoby im zdobyć głosy ludzi, udręczonych bezprawiem i wojną.

Już w grudniu „Patrioci” podeszli pod bramy Bangui i pewnie zdobyliby stolicę, gdyby nie żołnierze z Rwandy i rosyjscy najemnicy, przysłani na odsiecz prezydentowi Touaderze. Rosjanie z firmy najemniczej „Wagner” strzegą władzy Touadery w zamian za koncesje na wydobycie cennych surowców i minerałów dla rosyjskich firm. Rwandyjscy żołnierze, na przełomie wieków, najeżdżali na sąsiednie Kongo, by ścigać ukrywających się tam partyzantów, a przy okazji plądrować i przemycać kongijskie skarby. Rwanda, 25-krotnie mniejsza od Republiki Środkowoafrykańskiej, za to zamieszkała przez ponaddwukrotnie liczniejszą ludność, pozbawiona jest jakichkolwiek cennych surowców.

Przez cały styczeń i połowę lutego, odparci spod bram stolicy partyzanci próbowali wziąć je głodem. Przejęli kontrolę nad wszystkimi ważniejszymi drogami kraju, a zwłaszcza tą wiodącą z Bangui do Kamerunu, do portu w Douali, którą sprowadzana jest z zagranicy cała pomoc żywnościowa. Dopiero w połowie lutego Rosjanie i Rwandyjczycy odbili drogę do Douali i karawany unieruchomionych na granicy ciężarówek mogły ruszyć do Bangui, ratować Republikę Środkowoafrykańską przed „katastrofą humanitarną”. Podobne katastrofy, wynikające z wojen i fatalnych rządów grożą etiopskiemu Tigrajowi, Południowemu Sudanowi i Burkina Faso.

Nowy oskarżyciel

Proces prezesa, Kaina i „Rambo” będzie ostatnią albo jedną z ostatnich spraw, w których w roli oskarżyciela Trybunału występować będzie pani Fatou Bensouda. Jej dziewięcioletnia kadencja upływa w czerwcu, a na jej następcę został wybrany 50-letni prawnik z Wielkiej Brytanii Karim Ahmad Khan.

Proces kolejnych Afrykanów umocni tylko panującą o Międzynarodowym Trybunale Karnym opinię, że służy do ścigania wyłącznie afrykańskich zbrodniarzy. W ciągu 18 lat jego działalności przed trybunałem stają wyłącznie Afrykanie, z urzędującym prezydentem Kenii Uhuru Kenyattą na czele (oczyszczono go z zarzutów).

Pani Bensoudzie, pochodzącej z Gambii, nie udało się tej opinii zmienić ani też powstrzymać narastającej niechęci afrykańskich państw do trybunału – Burundi z niego wystąpiło, a Południowa Afryka nosiła się z takim zamiarem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej