Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Myślę o tej sytuacji, zaczerpniętej z reportażu Konrada Piskały, ze ściśniętym sercem. Tak, rozumiem, że nie musiała przynieść dziecku niezaleczonej traumy, że mógł być w niej odcień przygody, że podejmowanie decyzji nie jest proste. Ale mam nadzieję, że dokonując podobnego wyboru, potrafiłbym zrezygnować z siebie.
To oczywiście zdarzenie dość krańcowe, choć rozwój przedszkoli całodobowych wskazuje na szersze społeczne zjawisko. Łatwo wskazać przyczyny: pracujemy więcej, migrujemy między miastami, tracąc rodzinne "zaplecze", nasi rodzice zwykle nie są jeszcze emerytami, coraz więcej pośród nas rodziców samotnych, którzy muszą radzić sobie także z własnym życiem, nie tylko z potrzebami dziecka. A co dopiero, gdy z powodu zwyczajnej biedy - pisze o tym
Przemysław Wilczyński - szukamy pracy o setki kilometrów od domu?
Nie można ignorować tych okoliczności, łatwo osądzając dzisiejszych rodziców. Innych, ale też samych siebie, bo nieraz i w zwykłej codzienności mało mamy czasu i uwagi dla naszych dzieci. A jednak przed Dniem Dziecka powinniśmy zapytać: czy czasem nie zbyt łatwo pozwalamy sobie na zapomnienie? Czy nie jesteśmy zbyt przywiązani do własnej, egoistycznej dziecinności? Czy nie myślimy zbyt dużo o samych sobie? Czy potrafimy słuchać tego, co chcą nam powiedzieć nasze dzieci?
Obraz dziecka zbłąkanego w mrocznym lesie... Na okładce "Tygodnika", w pamięci kultury, w zbiorowej nieświadomości. W wierszu Czesława Miłosza zgubione rodzeństwo odnajduje ojciec, strach i ciemność przemijają, bo przecież "już w wodę świt na szczudłach wchodzi / I dzwoniąc toczy się słoneczna kula". Musimy dawać naszym dzieciom wolność, pozwalać na samodzielność, nie trzymać cały czas za rękę.
Ale wolność nie może zmienić się w opuszczenie.