Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W referendum, które odbyło się w minioną niedzielę, Węgrom zadano pytanie: „Czy chce Pan/Pani, by UE mogła zarządzać także bez zgody parlamentu obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?”. O ile pewne było, że wygrają przeciwnicy tzw. kwot, o tyle otwarta była sprawa frekwencji. Aby referendum było ważne, zagłosować musiała co najmniej połowa wyborców. W nocy z niedzieli na poniedziałek Narodowe Biuro Wyborcze podało wyniki z 99,98 proc. okręgów: frekwencja 43,91 proc., głosów przeciw kwotom – 98,32 proc. Oficjalne wyniki poznamy wkrótce, ale już widać, że frekwencja nie przekroczy progu ważności. Gdy w niedzielę stało się to jasne, premier Viktor Orbán poinformował dziennikarzy, że i tak przeprowadzi zmiany w prawie, bo najważniejsze, że więcej Węgrów opowiedziało się przeciw kwotom, niż je poparło.
O ile rząd namawiał do głosu na „nie”, o tyle opozycja polecała absencję bądź głos „za”. Próżno jednak szukać wspólnego stanowiska opozycji, każda z partii prowadziła kampanię na własną rękę. W najbardziej nieoczywistym położeniu był skrajnie prawicowy Jobbik, który swym wyborcom zalecał udział w referendum, ale podważał jego zasadność, twierdząc, że lepsza byłaby sama zmiana konstytucji uniemożliwiająca relokację. Na tym tle wyróżniała się Partia Pieska o Dwóch Ogonkach (MKKP), formacja anarchistyczno-happeningowa: z własnych środków sfinansowała kampanię, która miała w żartobliwy sposób dezawuować tę prowadzoną przez rząd. Na ulicach zaroiło się od plakatów kwitujących całą sprawę tak: głupie pytanie, głupia odpowiedź. MKKP proponowało udział w głosowaniu, ale oddanie nieważnego głosu. Odsetek nieważnych głosów jest najwyższy w historii siedmiu referendów, jakie odbyły się nad Dunajem po 1989 r.
Co dalej? Wkrótce Orbán przedłoży Zgromadzeniu Narodowemu propozycję zmian w konstytucji. Aby je przegłosować, potrzebuje większości dwóch trzecich, którą zbudować może tylko z partią Jobbik. Rząd wykona wolę wyborców, mówił w niedzielę wieczorem premier. Postępuje zatem tak, jakby referendum było ważne. I takiej strategii podporządkowane będą najbliższe wydarzenia w Budapeszcie. ©
DOMINIK HÉJJ jest redaktorem portalu kropka.hu, poświęconego węgierskiej polityce.