Raz w roku zakaz

Jeśli państwo polskie nie jest jedynie egzekutorem obowiązku szkolnego i płacenia podatków, ale i czymś więcej, to prawo powinno tego "czegoś więcej" strzec.

06.12.2011

Czyta się kilka minut

W odpowiedzi na mój artykuł ("Wolność ustawek", "TP" nr 48/11) pani Marta Jermaczek-Sitak napisała płomienną polemikę ("Robimy się wkurzeni", "TP" nr 49/11). Sądząc po tytule i treści, rzeczywiście musiała być w stanie wzburzenia, bo nie zauważyła, że moje tezy nie były wymierzone w organizatorów różnych manifestacji i mądrych bądź nie protestów - pisałem pod innym adresem. Pani Jermaczek-Sitak podstawia nogę, mimo że akurat nikt nie chciał jej podkuć.

Co innego wywiad z profesorami Markiem Safjanem i Andrzejem Zollem ("Dwuznaczna uroda ulicznej demokracji", również "TP" nr 49/11). Panowie, będący luminarzami polskiego prawa, zaprezentowali cały arsenał argumentów na rzecz tezy, przeciw której napisałem swój tekst. Teza ta sprowadza się do następującej kwestii: nie można zakazywać żadnych manifestacji, nawet jeśli organa państwa wiedzą, że mogą się one wiązać z łamaniem prawa i zagrożeniem bezpieczeństwa publicznego, bo zakaz wydany na podstawie domniemania ograniczałby fundamentalną wolność manifestowania poglądów. Teza ta jest zgodna z wyrokiem Sądu Najwyższego i praktyką orzecznictwa w Polsce.

Z tezy tej wynika następna: państwo polskie nie ma możliwości zapobiegania poprzez prawo dewastacji święta narodowego, bo jakakolwiek próba prewencyjna będzie ograniczeniem wolności obywatelskich. Jeśli dochodzi do naruszeń porządku publicznego, od tego są siły policyjne, by z tym skutecznie walczyć. Profesorowie przyznają wprawdzie, że orzecznictwo sądów w kwestiach ekstremizmu prawicowego było w przeszłości zbyt łagodne, ale to nie powód, by cokolwiek w prawie zmieniać. Ostatnia ustawka lewicowo-prawicowa 11 listopada to "cena demokracji. Nie możemy wyeliminować ryzyka, bo po prostu się tego nie da zrobić". Co więcej: profesorowie są zdumiewająco blisko przekonaniu pani Jermaczek-Sitak, że albo mamy wolność manifestacji i zadym jako "cenę demokracji", albo alternatywą jest świat jak z komunizmu, gdzie "wszyscy musieli klaskać".

Proszę mi w takim razie wytłumaczyć, jak to się dzieje, że co roku we Francji 14 lipca Polami Elizejskimi przechodzi defilada dumy Francuzów z własnego państwa i nikt nawet nie śmie zrobić przy tej okazji zadymy i pokazać, że ma jakieś inne sprawy do załatwienia w ramach wolności wyrażania poglądów (dowolnych). Albo jak to się stało, że we Włoszech w 150. rocznicę Zjednoczenia nie zdemolowano Rzymu (zrobiono to później), bo obchodzono wtedy święto całej narodowej wspólnoty. Nie było chętnych? Czy to kraje szczególnego spokoju społecznego? Wolne żarty! Czy jak w przyszłym roku zjadą zadymiarze z całej Europy, a urzędnicy sterroryzowani orzecznictwem (czyli serią przegranych procesów) wszystkim wydadzą pozwolenie, to zrealizuje się ideał stowarzyszenia, do którego należy jeden z profesorów - "Otwartej Rzeczpospolitej"?

Uważam, że jeśli państwo polskie nie jest jedynie egzekutorem obowiązku szkolnego i obowiązku płacenia podatków - ale i czymś więcej, to prawo powinno tego "czegoś więcej" strzec. I raz w roku to państwo może wymagać, by zawiesić manifestowanie sporów i różnic, bo inaczej nie ma sensu obchodzić święta tej wspólnoty ponad podziałami. Powtarzam - raz w roku. I nie jest to drastyczne ograniczenie wolności ani komunizm.

Jeśli to jest niemożliwe, to znaczy, że prawo w Polsce - jeśli chodzi o służbę państwu jako wspólnocie - jest po prostu głupie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2011